anni

474 81 14
                                    

czytałam razem z @StopaDaewona Chłopaka z Sąsiedzctwa i przypomiało mi się o tej książce. good, że wrzciłam. 

~

Sicheng i Yuta utknęli w martwym punkcie. Oboje bali zrobić się jakiś krok na przód w ich relacji. Od Wigilii spotkali się jeszcze dwa razy — raz na obiedzie, gdzie jedynie Yuta złapał chłopaka za rękę, a potem w teatrze. Nie panowała między nimi niezręczna atmosfera, ani nieprzyjemna cisza, tylko w ich umysłach pojawiła się blokada i dziwne myśli „a co jeśli on mnie odrzuci...?".

Japończyk przełamał się i zaprosił Sichenga na sylwestra do swojego mieszkania. Wiedział, że będzie musiał się borykać i wstydzić się współlokatora, ponieważ ten robił się bardzo wesoły i dociekliwy, szczególnie po kilku kieliszkach wina. Blondyn powiedział jednak, że przyjdzie jego dziewczyna, co trochę uspokoiło Yutę. Przecież przy partnerce nie będzie się chciał zbłaźnić?

Zbliżała się godzina czternasta, a ciśnienie w żyłach Japończyka się podnosiło. Nerwowo stukał palcami o swoje kolano, ciągle sprawdzając godzinę na zegarze wiszącym nad telewizorem. Całą trójką, ponieważ Rosita przyszła do ich mieszkania już wcześniej, siedzieli w salonie. Dziewczyna luźno dyskutowała na jakiś temat ze swoim chłopakiem, niezbyt przywiązując uwagę do Yuty, który zbył ją kilka razy.

Większość świątecznych ozdób już znikło, Amerykanin pochował świeczki, skarpety i choinkę do pudeł, które Yuta musiał wkładać do szafy. Zostawił jednak girlandy, które według niego nadawały klimatu większego ich mieszkaniu. Yuta cicho odsapnął, ponieważ cała świąteczna atmosfera go przytłaczała, a wcześniej wszystko w ich domu krzyczało „są święta!".

Dźwięk dzwonka do drzwi rozległ się po mieszkaniu.

— Otworzę — powiedział Yuta i poderwał się z kanapy.

Od razu skierował się do drzwi. Odetchnął głęboko, a potem wpuścił Sichenga, który od razu rzucił mu się na szyję z wielkim uśmiechem na twarzy. Nie widzieli się zaledwie dwa dni, a chłopak zachowywał się jakby minęło kilka miesięcy.

— Cześć — mruknął Chińczyk.

— Hej.

Usłyszeli za sobą chrząknięcie. Odsunęli się od siebie, a ich oczy powędrowały w stronę Amerykanina. Stał oparty o framugę drzwi.

— Oh, więc przyprowadziłeś swojego kolegę — uśmiechnął się pod nosem współlokator Yuty.

Japończyk spojrzał na niego, a potem na Sichenga, lekko przygryzając wargę. Tym jednym zdaniem został postawiony przy ścianie, nie chciał zranić swoich uczuć, a tym bardziej Chińczyka! Kłamstwem byłoby powiedzieć, że to jest jego kolega, a nawet przyjaciel. Przecież przyjaciele się nie całują! Pewne było też, że serce Yuty bije szybciej, gdy ten jest obok niego. Chłopak chciał ciągle przy nim być, spędzać z nim czas, przytulać go, a nawet całować!

— Um, właściwie to... — mruknął pod nosem i złapał Sichenga za rękę. — To jest mój chłopak — spojrzał niepewnie w jego stronę, jednak Chińczyk jedynie pewnie skinął głową. Wydawało mu się nawet, że na twarzy niższego blondyna pojawił się również chytry uśmiech.

— Ah, więc to tak. Chodźcie do salonu — uśmiechnął się pod nosem, a potem wszedł do pokoju.

Sicheng ściągnął płaszcz, a potem odwiesił go razem z czarnym beretem na wskazany przez Yute wieszak. Spojrzał na już swojego chłopaka i zaśmiał się pod nosem.

— Myślałem, że zapytasz się o to w bardziej romantycznych warunkach — szepnął mu do ucha Sicheng.

~

candy express → yuwinˣᵐᵃˢ ˢᵖᵉᶜⁱᵃˡOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz