Rozdział 1

36 5 0
                                    

Wczoraj wygrałam najważniejszą walkę w moim życiu. Walkę nie tylko o pas, ale i o honor. Po długim czasie ciężkich treningów w końcu jestem w pełni szczęśliwa. Udowodniłam coś sobie i tym, którzy we mnie nie wierzyli. 

Ale może od początku. Nazywam się Emma Minor. Mam osiemnaście lat. MMA trenuję od dwóch lat. Może to niewiele, ale ja jestem z tego dumna. Nie walczę zawodowo, bo jeszcze wiele lat treningów przede mną. Jestem amatorką, ale zawody, w których udało mi się wystartować są na bardzo wysokim poziomie i naprawdę bardzo ciężko się tam dostać. A wczorajsza walka była dla mnie ważna, ponieważ chciałam pokazać, że jak bardzo czegoś chcę to mogę to osiągnąć za wszelką cenę. Po walce byłam w bardzo ciężkim stanie, ale adrenalina pozwala na jakiś czas zapomnieć o bólu, więc w oktagonie jakoś to zniosłam, ale w szatni wszystko puściło. Wszystko okropnie mnie bolało, moja twarz jak i bok były całe fioletowe . Do tej pory wszystko mnie boli i myślę, że szybko nie przestanie. Na szczęście po walkach zawsze mam tydzień na dojście do siebie, a potem wracam do treningów.

Dlaczego mi tak na tym wszystkim zależy? Dlaczego się tak poświęcam? Odpowiedź jest prosta. W szkole traktują mnie jak śmiecia, jakbym była najgorszym pomiotem na świecie. Wyzywają i obrażają mnie do tego stopnia, że często nie wiem gdzie mam uciec. Mogłabym im odpowiadać, też ich obrażać, ale ja już nie wiem jak. Odzywam się co jakiś czas, bo przecież nikt nie lubi być obrażany, ale ich to jeszcze bardziej nakręca. Śmieją się tylko nic sobie z tego nie robiąc, a ja raczej do grzecznych nie należę i odpowiadam bardzo wulgarnie. Jeden kolega, który oczywiście też mnie obraża, jednak zdecydowanie mniej niż reszta, stwierdził, że jestem takim mięsem armatnim czy coś takiego, bo nie potrafię się bronić. 

Trudno. 

Kiedyś byłam bardzo agresywna, nie panowałam nad tym. Jak kogoś obraziłam albo uderzyłam to serio go to bolało, ale to było jeszcze kiedy miałam starych znajomych, w starej szkole. Odkąd się od nich odcięłam nauczyłam się przyjmować krytykę czy też wyzwiska i dlatego też już nie reaguję na to wszystko tak gwałtownie. Można wręcz powiedzieć, że to wszystko po mnie spływa jak woda po kaczce. Wiele moich "koleżanek" zastanawia się, dlaczego im na to pozwalam, nawet się nie obrażam, ale wtedy nic im nie odpowiadam, bo co mam powiedzieć: Nie rusza mnie to, bo tak?

Nie lubię mówić o sobie, więc wolę nie mówić nic.

W domu też nie mam za wesoło. Nie mam wsparcia od rodziców, podcinają mi skrzydła na każdym kroku, a nie dość, że podcinają to jeszcze po nich depczą. Jestem z natury osobą, która chciałaby się rozwijać, coś osiągnąć w życiu, ale kiedy oni mi to uniemożliwiają jest to niewykonalne. Kilka lat temu z moją kochaną kuzynką Libby, która chyba jako jedyna mnie wspiera i której mogę wszystko powiedzieć, zapisałam się na lekcje tańca. Bardzo nam się to podobało, występy przed ludźmi, konkursy, to było spełnienie naszych marzeń. Chodziłyśmy na te lekcje rok, a potem niestety urodziła się moja siostra i musiałam zrezygnować z tańca. Pomyślałam, że skoro nie mogę tańczyć po lekcjach to będę brała udział w lekcjach śpiewu w mojej starej szkole. Udało się, udziały w konkursach, śpiew to jest to co kochałam. W jakimś konkursie za zajęcie pierwszego miejsca wygrałam bon na darmowe zajęcia taneczne na rok. Byłam przeszczęśliwa, bo liczyłam, że skoro są darmowe to rodzice inaczej spojrzą na moje uczestnictwo w nich. I co? Myliłam się, więc bon wielkości A3, z którego byłam tak dumna musiałam spalić, bo nie mogłam na niego patrzeć. 

Skończyłam gimnazjum. Zmieniłam szkołę, więc na lekcje śpiewu też już nie mogłam chodzić. Po rozpoczęciu roku w nowej szkole postanowiłam spróbować ponownie, ale czegoś innego. Niestety nie wiedziałam jak się za to zabrać, więc nie robiłam nic w tym kierunku. Potem całkiem przypadkiem dowiedziałam się, że mój kolega ma ochotę zapisać się na zajęcia z brazylijskiego jiu-jitsu, matko jak ja się wtedy ucieszyłam. Powiedziałam, że chętnie z nim pójdę. Tego samego dnia napisałam do trenera lokalnego klubu, czy możemy dołączyć. Powiedział, że możemy i że pierwsze zajęcia są darmowe żeby zobaczyć czy będzie się nam w ogóle podobało. 

Zajęcia były już następnego dnia. Po przekroczeniu progu sali, bardzo się stresowałam. Miałam wrażenie, że wszyscy mnie obserwują.Na szczęście jakaś dziewczyna zawołała mnie do szatni. Była bardzo miła, pokazała mi klub i powiedziała mniej więcej na czym to polega i co się tu robi. 

Po dwugodzinnym treningu, wyszłam z sali cała w skowronkach. Było super! Wiedziałam, że to jest to co chcę robić już zawsze i na zawsze. Było już ciemno, bo zajęcia odbywały się wieczorem, więc przyjechała po mnie mama. Moja radość niestety nie potrwała długo, bo już po wejściu do domu tata powiedział, że mam zapomnieć o tych zajęciach, bo nikt mnie po nocach woził nie będzie. 

To był już szczyt wszystkiego. Popłakałam się. Płakałam bardzo długo, nie mogłam uwierzyć, że już na starcie pozbawili mnie szczęścia. Wpadłam w depresję, kilka razy próbowałam popełnić samobójstwo, ale nie chciałam dać im tej pieprzonej satysfakcji. Sprawiałam coraz więcej problemów. Mieli mnie już dosyć.

W końcu wzięłam się w garść. W tajemnicy przed wszystkimi zapisałam się na MMA do tego samego klubu. Po pierwszych zajęciach postanowiłam sobie, że nie odpuszczę. Będę walczyć i udowodnię, że mogę. 

Do wczoraj o tym, że trenuję wiedziała tylko moja rodzina, ale teraz wie już o tym chyba trochę więcej osób...

____________________________________________

 Dobra! Witam serdecznie każdego kto tu dotarł. Mam nadzieję, że zostaniecie na dłużej. Książka będzie rozkręcać się raczej powoli, ale kto czytał moją poprzednią książkę wie, że tak już mam ^^ A jeśli jej nie czytaliście to serdecznie zapraszam do czytania. 

Miłego dnia, wieczoru lub nocy! 

Remember The NameOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz