Rozdział 2

31 5 6
                                    

Był poniedziałek. Obudziłam się o godzinie szóstej. Otworzyłam leniwie oczy i długo się przeciągnęłam.

-Boże, jak mi się nie chce!- powiedziałam do siebie, po czym usiadłam na łóżku i napiłam się wody. 

Walka była w sobotę, więc zdążyłam już dojść do stanu, w którym mogę normalnie funkcjonować. Niestety nadal widoczna była moja rozcięta warga, podbite oko oraz rozbity łuk brwiowy. Na Wfie nie muszę ćwiczyć, bo mam zwolnienie, więc nie martwię się moim zbitym bokiem, którego kolor bardzo rzuca się w oczy.

Poszłam do łazienki żeby doprowadzić swoją twarz do porządku. Zazwyczaj się nie maluję, więc użyłam tylko korektora i pudru, ale i tak wszystko było widać. Nie mam więcej kosmetyków żeby coś wymyślić, ale trudno. Zazwyczaj nie obrywałam tak mocno na walkach i nie zdążyłam się przygotować. Pomalowałam jeszcze rzęsy i tym samym zakończyłam swój makijaż.

Najchętniej zostałabym w domu i w ogóle się nie malowała, bo w sumie to jestem dumna z tych siniaków i nawet mi się podobają, a po za tym nie lubię się malować. Tak wiem, że to dziwne, ale taka już jestem.

Jednak najbardziej boję się reakcji rówieśników na to, że trenuję no i w dodatku, że wygrałam walkę w poważnej organizacji dla amatorów i zostałam mistrzynią.

Po nałożeniu jako takiego makijażu, wróciłam do pokoju żeby się ubrać.
Postawiłam na czarne legginsy i czarną bluzę z Adidasa. Całość dopełniłam białymi butami.

Przejrzałam się w lustrze i rozczesałam swoje blond włosy

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Przejrzałam się w lustrze i rozczesałam swoje blond włosy. Po upewnieniu się, że wyglądam całkiem dobrze wzięłam torbę z książkami i zeszłam na dół, a następnie skierowałam się do wyjścia.

-Paaaa!-krzyknęłam do mojej mamy i siostry wychodząc z domu.

-Pa- usłyszałam w gdy zamykałam drzwi.

Wolnym krokiem skierowałam się na przystanek autobusowy. Był niedaleko, więc się nie spieszyłam. Jazda autobusem do szkoły zajmuje mi około czterdziestu minut.

Libby już siedziała w autobusie, więc jak zwykle się do niej dosiadłam. Siedziałyśmy na tyle, ale nie tak całkiem tylko kilka miejsc wcześniej. Pogadałyśmy chwilę o wszystkim i o niczym. Oczywiście skrytykowała mój wygląd a konkretnie moją twarz, ale i tak stwierdziła, że wyglądam lepiej niż w sobotę.

Libby oczywiście była na gali i oglądała całą walkę z pierwszego rzędu. Jako jedyna z mojej rodziny. Kocham ją jak siostrę, wspiera mnie jak może, a ja ją. Ona chodzi na moje walki, a ja na jej występy...

W przyszłości chcemy razem zamieszkać, mam nadzieję, że nam się to uda.

Droga minęła nam w ciszy. Zazwyczaj pogrążamy się w swoich myślach słuchając muzyki. W autobusie były prawie same dzieci, więc póki co się nie martwiłam.

Gdy dojechaliśmy na miejsce zaczęłam się strasznie stresować, ale nie dałam tego po sobie poznać, po prostu szłam pewnym krokiem jak zwykle. Przed szkołą widziałam wielu uczniów, którzy karmili raka, czyli prościej mówiąc palili papierosy. Przechodząc obok widziałam u niektórych dziwne spojrzenia. Nie wiem co sobie pomyśleli gdy mnie zobaczyli, ale ich miny wyrażały najczęściej szok, nie wiem czy to wina mojej twarzy czy może już wiedzą, że się biję. Ja, taka cicha i spokojna dziewczyna.

Weszłam do szkoły i skierowałam się na salę gimnastyczną, bo jako pierwszy tego dnia mieliśmy Wf. Weszłam do szatni, w której jeszcze nikogo nie było. Zostawiłam tam torbę i przebrałam buty na sportowe. Wzięłam do ręki zwolnienie i wyszłam na salę. Usiadłam na ławce pod ścianą i włączyłam telefon zauważając dużą ilość wiadomości na messengerze. Postanowiłam, że nie będę ich odczytywać tylko przejrzę je na podglądzie. Z tego co udało mi się przeczytać, wiele osób było w szoku, że robię coś takiego i się nie pochwaliłam, a inni pytali jak się czuję albo gratulowali mi wygranej.

Nim się zorientowałam prawie wszyscy już byli na sali bacznie mi się przyglądając.

-Na co się tak patrzycie?- zapytałam moim normalnym tonem.

-Co ci się kurwa stało?- zapytała jedna z moich koleżanek.

-Nic wielkiego, nie przejmuj się.-Po cichu liczyłam, że jednak nie widzieli tej walki albo, że nie słyszeli nic od osób, którzy ją widzieli, jednak to było raczej niemożliwe.

-Jak to nic wielkiego? Czy ty widzisz jak wyglądasz?-zapytała teraz kolejna.

-Wyglądam dobrze, nie wiem o co wam chodzi- zaczęłam się śmiać z ich min.

Kątem oka zauważyłam, że zbliża się nauczyciel, więc ustawiłam się w rzędzie z resztą klasy. Zaczął sprawdzać obecność.

-Minor!

-Jestem i mam zwolnienie.- powiedziałam i podałam je nauczycielowi. Ten nawet na nie nie spojrzał.

-Wiem. Spodziewałem się tego. Gratuluję świetnej walki mistrzyni.-powiedział z uśmiechem. Jezu! Po co on to powiedział? Teraz dziewczyny nie dadzą mi żyć. Ughh.

-Dziękuję- powiedziałam cicho i spuściłam głowę cała czerwona. 

Wszyscy oprócz jednego chłopaka spojrzeli na mnie w stylu "Czy cię do reszty pojebało?" na co tylko wzruszyłam ramionami i usiadłam na ławce, bo oni zaczynali już lekcję.

Remember The NameOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz