Rozdział 4

86 11 4
                                    


Tymczasem w dormitorium chłopców...

-Czy wy jesteście normalni?!- krzyknął wzburzony Remus, zakładając skarpetki. -To niebezpieczne, nielegalne i kompletnie nieodpowiedzialne!-

-Oj Luniek, mówisz to jak byśmy zawsze byli odpowiedzialni!- odpowiedział mu Syriusz, wiążąc krawat. W dormitorium Huncwotów już teraz panował okropny bałagan... Wszędzie poniewierały się skarpetki, koszulki, bokserki i inne części garderoby. -Ja nie mam do Was siły... Przecież mogą Was za to wywalić! Złamią Wam różdżki! Nie możecie tak ryzykować... Nie jestem tego nawet wart.- Remus schował twarz w dłoniach i wziął głęboki wdech. Jego przyjaciele to najlepsze co go kiedykolwiek spotkało. Przez swoją przypadłość nie mógł bawić się z innymi dziećmi kiedy był mały, a miejsce zamieszkania zmieniał regularnie. Mimo że rodzice dali mu bardzo dużo miłości i wychowali go na porządnego chłopca, Gryfon czuł się bardzo samotny. W drodze do Hogwartu poznał jednak dwójkę chłopców- James'a i Syriusza. Od razu znaleźli wspólny język. Potem przygarnęli do paczki zagubionego Peter'a. Remus poczuł dwie dłonie na swoich ramionach. Odkrył swoją twarz, spojrzał w górę, a tam spostrzegł trójkę swoich najlepszych przyjaciół.

-Luniek, weź przestań pierdolić, bo ględzisz jak baba z okresem.- odparł Black, spoglądając na niego pokrzepiająco, zaciskając dłoń na jego ramieniu..

-Syriusz chciał powiedzieć, że jesteś naszym przyjacielem. Wiemy o Twoim Futerkowym Problemie już od prawie pięciu lat... Myśleliśmy bardzo długo nad tym, jak Ci pomóc...- dodał James, tarmosząc włosy.

-... I znaleźliśmy sposób.- dokończył za niego Black. Remus popatrzył się na przyjaciół. Peter, James i Syriusz mieli na twarzach szczere uśmiechy.

-Zależy nam na Tobie i zrobimy wszystko aby Ci pomóc.- powiedział Peter i wręczył Remusowi tabliczkę jego ulubionej, gorzkiej czekolady z malinami. W oczach Lupina zalśniły łzy. Wstał i objął trójkę chłopaków.

-Jesteście idiotami... Ale i tak Was kocham.- powiedział blondyn i jeszcze raz spojrzał na swoich przyjaciół. Od tej pory podczas pełni nie będzie już sam.

                                                                     ***

Za oknem już od jakiegoś czasu świeciło słońce. Alex przygotowywała się do zajęć jakie miała mieć dzisiejszego dnia. Zręcznie zapakowała wszystkie potrzebne podręczniki do torby.

-A co Ty tu jeszcze robisz?- zapytała Gabrielle, która miała na głowie zawiązany turban z ręcznika.

-A gdzie miałabym być?- Alex zmarszczyła brwi i popatrzyła na przyjaciółkę pytającym wzrokiem. Gabi przewróciła teatralnie oczami.

-No jak to gdzie? Na schadzce z Lupinem!- powiedziała radośnie znacząco poruszając brwiami. Green parsknęła śmiechem i popatrzyła się na swoją przyjaciółkę jak na niezrównoważoną osobę.

-Schadzkę? Weź Ty się puknij w czoło!- powiedziała ze śmiechem -Schadzkę... Skąd Ty to wytrzasnęłaś?-

-A co robiłaś z nim wczoraj z samego rana sama w pokoju wspólnym?- spytała zakładając ręce na piersi i wbijając w nią przenikliwe spojrzenie. Szatynka westchnęła z dezaprobatą.

-Wstałam wcześniej, zeszłam na dół żeby sobie spokojnie poczytać przy kominku. Remus też obudził się wcześniej niż zwykle i zszedł na dół, bo pewnie nie mógł wytrzymać chrapania James'a i Syriusza. Także to nie żadna schadzka.- dziewczyna włożyła sobie koszulę w spódniczkę i zawiązała krawat. Czy to, co zdarzyło się wczoraj pomiędzy nią a zielonookim można było nazwać "schadzką"? Nie było to ani potajemne spotkanie, ani randka dwojga kochanków... Alex uśmiechnęła się do siebie, wzięła torbę i zeszła na dół do pokoju wspólnego.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 23, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

You're my moon, honey. •Remus Lupin•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz