18 kwietnia
Jego powieki były potwornie ciężkie. Miał wrażenie jakby ktoś skleił mu oczy. Dookoła słyszał przytłumione głosy, może krzyki, nie był w stanie wyłapać. Leżał, lecz wyraźnie czuł jak trzęsie nim na boki. Co się działo?
Udało mu się lekko uchylić jedną z powiek, lecz to nie za bardzo mu pomogło. Dalej nie rozumiał co się dzieje. Nad sobą widział kilka postaci w białych fartuchach. Mieli na sobie maski higieniczne. Zmarszczył brwi, zastanawiając się, kim mogli być. Jednak miał wrażenie jakby jego mózg był zamglony, a proces jego działania spowolniony. Zajęło mu to chwilę, za nim znalazł słowo, którego szukał. Lekarze. To byli lekarze.
Biegli obok niego, pchając nosze, na których najwyraźniej się znajdował. Nerwowo wykrzykiwali jakieś hasła, których nie mógł za skarby zrozumieć. Obrócił lekko głowę w jedną stronę i poczuł jak coś znajduje się na jego ustach i nosie. Lekko uniósł jedną rękę i przyłożył do obiektu. Maska? Po co mu maska, przecież nic mu nie jest. Umie oddychać. Odrętwiałą ręką zaczął ją zdejmować, ale dlaczego było to takie trudne?
Jeden z lekarzy zauważył co próbuje zrobić, więc pochylił się nad nim i delikatnie zdjął jego rękę z maski i położył obok niego. Poświecił mu czymś w oko. Boże, niech zabierze to światło, czy on nie wie, że świeci mu po oczach. Chciał powiedzieć głupiemu lekarzowi, żeby przestał świecić, lecz żadne słowa nie opuściły jego ust.
Rozejrzał się dookoła, powoli przesuwając oczy po wszystkim co go otaczało. Wszystko było rozmazane, przedmioty i ludzie rozciągali się nienaturalnie wokół niego. Głupi lekarz dalej nad nim ślęczał i Jungkook wiedział, że coś mówi, ale jedyne co słyszał to dziwne dźwięki. Jakby ktoś puścił nagranie od tyłu. Nagle zamiast jednego lekarza nad sobą, ujrzał dwóch, ale wyglądali kompletnie identycznie. Czy on widział podwójnie?
Miał wrażenie, jakby był mocno na haju, ale to nie miało sensu, przecież niczego nie bra... Jak się nad tym zastanowił, to nie pamiętał co ostatnio robił i jak się tutaj znalazł. Właśnie, gdzie było tutaj? Szpital. To miało sens. Był w szpitalu, do tego jakoś zdołał dojść, ale dlaczego tu był? Przecież nic mu nie jest. Chyba, już nie był pewien. O co tu chodziło?
– Panie Jeon? Jungkook, słyszysz mnie? – w wszechobecnym szumie wyłapał słowa głupiego lekarza.
Jungkook? Tak miał na imię? Na pewno? Nie mógł sobie przypomnieć. Czy było to ważne? Nie był w stanie się tym teraz przejmować. Chciał spać. Głupi lekarz, świeci mu po oczach i zawraca mu głowę głupimi pytaniami, kiedy on próbuje się zdrzemnąć. Ignorując lekarza spuścił wzrok z jego twarzy i spojrzał w bok.
W tedy ujrzał obok niego chaos, podobny do tego, który on sam tutaj miał. Widział lekarzy popychających nosze, krzycząc jakieś bełkoty. Dlaczego ci lekarze zawsze krzyczą? Na noszach zobaczył jakiegoś chłopaka. Był młody, jego ubrania były podarte, a on sam wyglądał jakby wziął kąpiel we krwi. Miał wrażenie, jakby skądś go znał. Wyciągnął rękę w stronę chłopaka, lecz jego własna siła go zawiodła i poczuł ręką jak bezwładnie opada mu z noszy. Dopiero wtedy ujrzał krew na swojej ręce. Skąd ta krew?
Jakby na zawołanie uderzył go ból, który wcześniej do niego nie docierał. Potworny, nieludzki ból, który rozgrywał jego wnętrzności. Jezu, dlaczego tak bardzo bolało? Każdy centymetr jego ciała piekł przenikliwym bólem. To była agonia. Chciał krzyczeć, rzucać się i błagać o litość, ale jego ciało nie reagowało. Miał wrażenie, jakby jego mózg, był odłączony od reszty. Jednak, to nie powstrzymało potwornego cierpienia, przed prześladowaniem jego umysłu.
Dlatego był potwornie wdzięczny, kiedy ciemność ponownie go przejęła.
~○~
CZYTASZ
paralyzed | jikook
FanfictionŻycie nie jest sprawiedliwe. Życie nie rozpieszcza. Lecz żyli razem. Gdy w i tak już walącym się życiu dwójki zakochanych pojawia się kolejna przeszkoda, która zdaje się być wisienką na torcie nieszczęścia, wydaje się, że już gorzej być nie może. Je...