why the hell us

56 3 0
                                    

22 kwietnia

Jimin leżał w swoim łóżku, wsłuchując się w dźwięki dookoła. Czuł jak bandaż otaczający jego oczy, uciska go trochę za mocno. Ciemność otaczała go i ściskała zimnymi palcami. Gdzie by się obejrzał, jedyne co go witało to ciemność.

Ślepota, była dziwnym doświadczeniem. Jeszcze niecały tydzień temu widział i podziwiał cudy świata, a teraz jedyne co mu będzie towarzyszyć to ciemność. Samotna, nieograniczona ciemność, a on, w samym jej środku. Już nigdy więcej nie ujrzy zieleni trawy, pięknego nieba, lub tego cudownego uśmiechu Jungkooka. Niestety ostatnimi czasy młodszy chłopak coraz rzadziej się uśmiechał, nie dziwił mu się. Trudno się uśmiechać, kiedy życie wali się na głowę. Lecz, teraz już nigdy nie zdoła ujrzeć tego uśmiechu, a ostatni obraz jego ukochanego, który ujrzał, to wyraz przerażenia na twarzy Jungkooka, kiedy ich samochód rzucił się z urwiska. I teraz jest ślepy.

Kiedy dziś rano usłyszał diagnozie, myślał, że dosięgnie go depresja, że pogrąży się w rozpaczy. Spodziewał się jakiejkolwiek normalnej reakcji, której można było się spodziewać od każdej osoby, po usłyszeniu takiej diagnozy. Słowa lekarza dalej pobrzmiewały mu w głowie.

– Przykro mi, panie Park. Uszkodzenia są zbyt poważne. Podczas operacji udało się wyciągnąć odłamki szkła z pana oczu i będą wyglądać normalnie, lecz ciał obcych było zbyt dużo, a obrażenia wewnątrzgałkowe zbyt poważne. Ślepota jest permanentna. Jeszcze raz, bardzo mi przykro.

Jednak nic takiego nie nastąpiło. Był jedynie zły. Świat i tak ich nienawidził, ale nie powstrzymywało go to przed zrzuceniem kolejnego ciężaru na ich plecy. Z każdym ciężarem coraz bardziej się uginali i Jimin się zastanawiał kiedy w końcu się złamią.

Ile będą musieli jeszcze wycierpieć? Kiedy los uzna swoją robotę za skończoną? Dlaczego ktokolwiek kto siedzi u góry uznał sobie za cel życiowy, by zmieszać ich z błotem? Z biegiem czasu nawet przestał wierzyć w coś takiego jak piekło, jego własne jest na ziemi. Wątpił, że gdziekolwiek może być gorzej.

Jednak ten żal nie był dla niego, on bardzo możliwe mógł sobie na to zasłużyć. Lecz nie Jungkook. On był dobrym człowiekiem, niewinny, trochę zbyt ufny. Dlatego pewnie skończył w takiej sytyacji. Zaufał mu i uwierzył w piękna bajkę z księciem na białym koniu i happy endingiem. Jednak Jimin nie był księciem, nawet daleko mu do niego było. Od początku przeczuwał, że Jungkook ucierpi w tym związku, zawsze tak było. A jednak, był tak samolubny, tak strasznie go kochał, że nie chciał go puścić. Dlaczego w takim razie tak bardzo skrzywdził Jungkooka? Był tak młody, tyle złego mu się przytrafiło, a całe życie jeszcze przed nim. Sam Jimin nie musiał jeszcze długo cierpieć. 

Po tym wszystkim co los na nich zrzucił, po wszystkim co mu zrobił, jedyne co mógł teraz zrobić, to martwić się o Jungkooka. On też był w tym samochodzie, na dodatek ten idiota znów nie zapiął psów! Tyle razy mu powtarzał, żeby je zapiął, że pożałuje, kiedy konsekwencje go dosięgną. Lecz teraz to on żałował. Powinien przypilnować żeby młodszy zapiął pasy. Powinien nie zrzucać samochodu z urwiska.

Zmartwienie zżerało go od środka. Nie był nawet w stanie przejmować się swoją ślepotą. Musiał wiedzieć gdzie jest Jungkook, czy nic mu nie jest, czy mu wybaczy. Jimin nie wiedział co by zrobił, gdyby mu nie wybaczył.

Tak więc prześladował cały personel medyczny, który odwiedzał jego pokój. Jedyne o co pytał to o Jungkooka. W pewnej chwili jego lekarka nie mogła dłużej wytrzymać i przysięgła, że przyprowadzi lekarza Jungkooka i wyparowała z pokoju. Więc czekał.

Minęło kilka minut, a drzwi ponownie się otworzyły. Odwrócił głowę w stronę dźwięku i wyczekiwał. Usłyszał jak ktoś zamyka drzwi, a ciężki kroki kierują się w jego stronę. Jimin patrzył się w miejsce - w którym jak mu się wydawało - zatrzymał się lekarz, czyli przed jego łóżkiem.

paralyzed | jikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz