23 kwietnia
Jimin siedział na swoim łóżku kiedy drzwi ponownie się rozsunęły, a do środka weszła jakaś osoba. Kimkolwiek była, nie odezwała się ani słowem. Słyszał tylko szuranie butów i urywany oddech, jakby ta osoba właśnie weszła po schodach.
Zastanawiał się jaki to lekarz, co teraz chcą robić. Ponownie zmienić mu kroplówkę? Pobrać krew? Zabrać na jakieś kolejne badania? Był zmęczony tym ciągłym zamieszaniem. Wokół niego ciągle krążyli jacyś ludzie i było to strasznie stresujące, jeżeli się ich nie widzi.
Usłyszał jak drzwi zostają zamykane, delikatnie, by nie trzaskały.
Po tym przez chwile było cicho. Tylko oddech, który powoli się uspokajał wypełniał szpitalny pokój. Po chwili osoba wzięła głębszy oddech i Jimin w końcu usłyszał głos.
– Dzień dobry, panie Park. – przywitał się mężczyzna.
– Dla kogo dobry, dla tego dobry. – odpowiedział sucho.
Jimin nie podniósł nawet głowy, kiedy mężczyzna podszedł bliżej łóżka. Zatrzymał się przy nim, a Jimin spiął się delikatnie w wyczekiwaniu.
– Usiądę teraz na stołku obok pana łóżka, panie Park. – powiedział spokojnym głosem.
– Rób pan, co chce.
Jimin odpowiedział sarkastycznie, ale w głębi duszy był wdzięczny temu mężczyźnie, że powiedział, co ma zamiar zrobić. Za każdym razem, kiedy ktoś wchodził do jego pokoju robili, co mieli zrobić, hulaj dusza, piekła nie ma, a Jimin nie miał pojęcia co się dookoła niego działo. Jeżeli miał być szczery, to trochę go to stresowało. Nawet bardzo. Owszem, był w szpitalu, teoretycznie nic mu tu nie grozi, ale sama myśl, że ludzie wokół niego majstrują przy maszynach do niego przyczepionych, albo wstrzykują w niego jakieś substancje przez kroplówke, posyłała mu ciarki w dół pleców. W takich chwilach żałował, że obejrzał te wszystkie horrory z psychopatami, kiedy jeszcze, no... widział.
Usłyszał jak mężczyzna robił to co powiedział i po chwili, czuł lekki oddech na włosach, co pewnie znaczyło, że mężczyzna już siedział.
– Może się przedstawię. Nazywam się Kim Namjoon. – mężczyzna zrobił krótką przerwę, z anim kontynuował. – Jestem psychiatrą.
Jimin odwrócił głowę w stronę Namjoona, mając nadzieję, że chociaż mniej więcej, spogląda w jego kierunku. Uniósł lekko brwi i poprawił bandaż na jego oczach, który podniósł się lekko od tego czynu.
– Coś cię trapi Jimin.
Chłopak nie mógł powstrzymać krótkiego śmiechu, który uciekł z jego ust. Cóż, najwyraźniej nie jaki Kim Namjoon ukończył wyższą szkołe oczywistości. Skąd ten geniusz wiedział, że coś go trapi? Czyż to może jego nowa ślepota wydała jego sekret? Ach, biada! Kto by pomyślał, że niespodziewana ślepota w wieku 23 lat może być utrapieniem?
Jimin spojrzał przed siebie z delikatnym uśmiechem na ustach.
– Bez gówna, Sherlocku. – wyszeptał w końcu.
– Lecz to nie twoja ślepota. – odpowiedział stanowczo psychiatra.
Uśmiech dosłownie spadł z twarzy Jimina. Lecz poza tym, nie było żadnej reakcji. Zabandażowane oczy, dalej skupiały się na ścianie przed nim.
– Martwisz się o Jungkooka.
Jimin nie mógł zaprzeczyć. Więc jedyne co zrobił, to opuścił głowę. Powoli znalazł swoją lewą rękę i palcami prawej, zaczął obracać swój pierścionek zaręczynowy.
CZYTASZ
paralyzed | jikook
FanfictionŻycie nie jest sprawiedliwe. Życie nie rozpieszcza. Lecz żyli razem. Gdy w i tak już walącym się życiu dwójki zakochanych pojawia się kolejna przeszkoda, która zdaje się być wisienką na torcie nieszczęścia, wydaje się, że już gorzej być nie może. Je...