Z.A.R.Ę.C.Z.Y.N.Y

563 26 7
                                    

Mieszkanie pod jednym dachem ze świeżo awansowaną kapitan wydziału do spraw defektów, Laurą Humpries, było dla Connora naprawdę niesamowitym doświadczeniem.
Szatyn z zapartym tchem, o ile można tak powiedzieć o androidzie, obserwował jej poczynania i dokładnie je skasował.

Wiedział na przykład, że co rano zaparza sobie kawę w temperaturze osiemdziesięciu dwóch stopni, a następnie przez trzy i pół minuty słucha muzyki.

Para mieszkała ze sobą od listopada 2038. I od tego czasu aż do ósmego kwietnia 2039 policjantka zdążyła już, wedle skanerów Connora, zapytać się szesnastu osób czy może pogłaskać ich psa, wygrać dwa ze średnio legalnych zakładów jakie obstawiała z Hankiem, zjeść kilogram frytek, rozwalić dwie pary butów( Eh te wredne detroickie krawężniki, tak łatwo urywały obcasy.), zgubić pięć par skarpetek podczas prania, wypić równo dziesięć litrów kawy i kakao oraz spożyć rekordową jak do tej pory, według Connora, liczbę donutów.

Te wszystkie elementy składały się na taką, małą i uroczą codzienność ukochanej androida. Czego nie można było powiedzieć o jej przedwczesnym powrocie z lubianej pracy i rzuceniu się zapłakaną na łóżko, bez słowa przywitania czy wyjaśnienia.

RK800 spojrzał na zegarek. Była trzynasta piętnaście. On tego dnia został zwolniony do domu juz po porannej odprawie ale Laura miała siedzieć na komisariacie do czwartej.
Zatem coś było nie tak.

Connor nie był skory do pytania co zaszło, bo zauważył, że takie rzeczy działają na ludzi drażniąco. Zamiast tego podszedł do łóżka, wziął do ręki koc, po czym przykrył nim swoją partnerkę. Następnie położył się obok niej i przytulił, jednocześnie pozwalając aby się spokojnie wypłakała.

- Dzięki...- odparła kobieta, wycierając łzy rękawem.

- Potrzebujesz czegoś?- dopytywał szatyn z zaniepokojeniem, a jego dioda zaczęła migać to na żółto to na czerwono.

- Nie...- stwierdziła- Nie nic.-

Connor, nie tylko jako android ale i jako mężczyzna, postawił sobie za punkt honoru doprowadzenie do zniknięcia łez Laury.

Nie wiedział co prawda jaki był powód ich pojawienia się ale to mu nie przeszkadzało. Dlatego już po chwili brunetka siedziała na łóżku, zawinięta w dwa koce z kubkiem kakao w rękach.

- Jesteś uroczy.- stwierdziła, pociągając nosem- Ludzie na was nie zasługują.-

- Przestań.- poprosił Connor- Ty zasłużyłaś jak nikt inny.-

Z żalem RK800 zauważył, że jego próby poprawy humoru partnerki zeszły na niczym. Dlatego mimo sześdziesięcioprocentowego ryzyka postanowił jednak zapytać się o powód takiego podłego humory czarnowłosej.

- Co się stało?- powiedział.

- Nieważne...- wymamrotała zielonooka, upijając łyk ciepłego napoju.

- Ważne, skoro przez to płaczesz.- szatyn pozostał nieustępliwy.

- Nie o takim życiu myślałeś, co?- stwierdziła jego rozmówczyni zupełnie niespodziewanie.

- O czym ty mówisz?- zapytał, mierząc swoją partnerkę zdumionym spojrzeniem.

- Nie o takim życiu myślałeś, prawda? Stając się defektem nie przypuszczałeś, że będziesz musiał żyć z taką nieudacznikom życiową jak ja?- słowa kobiety jeszcze bardziej zdziwiły androida.

Skąd u niej nagle takie przemyślenia?

- Stając się defektem, myślałem o wszystkich swoich braciach, o Hanku i o tobie. To się dla mnie liczyło i liczy, a nie to czy czasami płaczesz.- wyjaśnił.

- Wiesz co? Nieważne. Zapomnij o tej rozmowie.- zanim szatyn zdążył jakkolwiek zareagować brunetka wstała z miejsca i po chwili zniknęła za drzwiami łazienki.

*****

- Ciesz się, że cię tu wczoraj nie było.- dziewiątego kwietnia to takie słowa, jako pierwsze, skierował do Connora porucznik Anderson.

- A to czemu?- spytał RK800, otrzepując buty ze śniegu.

Obaj z Hankiem udali się na swoje stanowiska pracy po czym kontynuowali rozmowę.

- Straszna afera była. Jade nawalała na młodą. I nie szło jej przekonać żeby się zamknęła.- na te słowa mężczyzny, Connor z wściekłością uderzył rękoma w biurko.

- Czy ona naprawdę nie może dać jej spokoju?- spytał android- Laura wróciła wczoraj do domu cała zapłakana.-

- Dobra, dobra ale nie bij biednego blatu. W ten sposób Jade nie zmienisz.- westchnął Hank- Ta kobieta chciałaby mieć inne życie i dlatego przelewa je na córkę.-

- Laura... wczoraj zaczęła mówić w taki sposób jakby uważała, że nie zasługuje na dobro, które ode mnie otrzymuje.
Muszę jej pokazać, że jest inaczej. Tylko jak?- RK800 wbił swoje pytające spojrzenie w rozmowę.

- Wiesz co? Mam pomysł.- stwierdził Hank.

*****

Connor wrócił do domu zgodnie z planem o szesnastej.
Po wejściu od razu zorientował się, że coś jest nie tak.

Wszystkie okna wciąż były zasłonięte przez rolety, a talerz ze śniadaniem, który rano przygotował do Laury, pozostał nie ruszony.

Android wszedł do sypialni, gdzie kobieta leżała na łóżku i tuliła do siebie poduszkę. Na jego widok zerwała się do pionu i ruszyła w kierunku wyjścia z pokoju.

- Zaczekaj.- szatyn złapał ją za rękę- Mam coś dla ciebie.- dodał, sięgając do kieszeni i wyciągając z niej czerwone, welurowe pudełeczko.

- Pomyślałem, że potrzebujesz upewnić się, że życie z tobą jest takim jakie chcę mieć. A jakie jest lepsze zapewnienie od prośby byś została ze mną na zawsze?- spytał Connor, opadając na jedno kolano.

- Żartujesz...- wydukała zdumiona kobieta.

- Nie. Jestem śmiertelnie poważny. Więc, jaka jest twoja odpowiedź?- RK800 otworzył pudełeczko i oczom jego rozmówczyni ukazał się pierścionek z białym oczkiem.

Laura znów się rozpłakała ale tym razem ze szczęścia.

- Tak...- szepnęła- Tak.-

"We are alive" |dbh| one-shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz