Historia z cheerleaderką była prawdziwa. Po tym tragicznym wydarzeniu było dużo więcej podobnych przypadków, tylko że nie tylko z ogniem. Tylko dzieci i młodzież należały do osób, którym nagle pojawiły się super moce, które zaraz potem je zabijały. 3/4 populacji osób poniżej 18 roku życia umarła. Ci którzy przeżyli byli w ciągłym lęku, że moc też ich zabije. Byłam jedną z nich. Nie wiedziałam czy za moment nie umrę. Bałam się, że mój brat też może zginąć.
Kiedy mija rok od pierwszych śmiertelnych ataków mocy, nagle dzieci i młodzież przestają umierać. Nadprzyrodzone zdolności zostają i nie zabijają. Dorośli się nas boją, więc stworzyli wielkie obozy, gdzie trzymano ocalałych. Łapano wszystkie dzieci i więziono. Niektóre starały się ukryć, ale bezskutecznie i tak je łapali. Mój brat ma już 18 lat i moc go dorwała. Razem z mamą chciałyśmy go ukryć i uratować przed obozem, ale nie wyszło. Żołnierze wbiegli do nas do domu i zabrali Alec'a. Nie zdążyłam się nawet pożegnać. Przerażenie na jego twarzy kiedy go zabierali nadal siedzi mi w głowie. Nie ma go już od dwóch tygodni i pustka, która po nim została jest nie do zniesienia. Wiem, że żyje, ale co to za życie w zamknięciu, w więzieniu.
Czemu ja nie mam mocy? Zadaje sobie ciagle to pytanie. Nie mam jej. Jestem zwyczajną dziewczyną. Z jednej strony cieszę się z tego faktu, ale z drugiej wolałabym, aby to Alec jej nie miał i siedział teraz w domu, a ja pojechała do obozu, zamiast niego. Mama boi się o mnie. Powtarza ciagle, że mnie obroni, że nie spotka mnie to samo co Alec'a. Chcę jej wierzyć, ale w głębi duszy wiem, że kiedy „zachoruję" to i tak mnie zabiorą.
Czemu dorośli nazywają to chorobą, to coś w rodzaju chyba daru. Starają się znaleść lekarstwo. Cały czas puszczają w telewizji jak lekarze badają dzieci i ich moc. Prezydent powtarza ciagle o tym, że robią te wszystkie okropieństwa dla dobra dzieci.
***
Siedziałam na kanapie. Była zwykła jesienna pogoda. Pochmurno, chłodno i zbierało się na deszcz. Czekałam, aż mama wróci z pracy. Posprzątałam już dom i nie miałam co robić. Stanęłam obok okna i patrzyłam na las za moim domem. Był ogromny. Kiedy chciałam odejść od okna zauważyłam jakąś osobę. Rozglądała się po lesie i starała schować za drzewami. Przyjrzałam się jej i stwierdziłam, że to chłopak. Bez zastanowienia odeszłam od okna i podbiegłam do drzwi tarasowych. Chwyciłam za klamkę i podbiegłam do płotu.
- Hej!- krzyknęłam zwracając uwagę chłopaka. Chciał uciec, ale znowu zawołałam- nie chce ci zrobić krzywdy! Choć!- chłopak najwidoczniej nie chciał ze mną rozmawiać, pewnie się bał lub coś w tym stylu- hej!- krzyknęłam jeszcze raz, ale na próżno. Chłopak uciekł. Nie chciałam biec na nim, ale i tak nie dogoniłabym go.Rozczarowana wróciłam do domu i z powrotem usiadłam na kanapie. Przykryłam nogi kocem i oparłam głowę o oparcie.
- No i co teraz?- zadałam sobie takie bezsensowne pytanie. Nabrałam powietrza i głośno je wypuściłam. Po kilku minutach wstałam, a do mojego domu wbiegło dwóch żołnierzy. Przymali karabiny. Mieli na sobie mundur, kaski na głowach, które zasłaniały im twarze. Stałam przerażona i patrzyłam się na nich. Nie mogli przyjść po mnie. Przecież nie mam mocy! Jestem czysta!
- Na ziemię!- krzykną jeden z żołnierzy i pokazał końcówką karabinu podłogę. Nie posłuchałam się go, tylko patrzyłam na niego z przerażoną miną. Powtórzył rozkaz, który ponownie zignorowałam. Wtedy drugi żołnierz wyjął z kieszeni dziwne urządzenie. Wyglądało jak pałka do sztafety z wieloma naciskami. Klikną jeden z nich i nagle w całym pomieszczeniu pojawił się okropny dźwięk. Odbijał się od ścian i uderzał w moje uszy. Czułam się otoczona i przytłoczona, aż nagle dźwięk zaczął powodować ból nie do zniesienia. Upadłam na ziemie i zaczęłam krzyczeć. Czułam jak moje mięśnie sztywnieją a serce przyspiesza. Całe ciało zaczęło mnie niemiłosiernie boleć, tak jakby wbijali mi noże w każde możliwe miejsce. Czułam jak powoli tracę przytomność, a ostatnie co widzę to wbiegającą mamę do salonu.***
- Debora?! Halo?- budzi mnie jakiś męski głos. Powtarza moje imię Kilka razy. Kiedy otwieram powoli oczy odrazu je zamykam z powodu oślepiającego światła. Ponownie decyduje się na otworzenie oczu. Kiedy udaje mi się ta czynność rozglądam się po pokoju. Jest to gabinet lekarski. Leżę na jakimś fotelu, do którego jest przyczepiona wielka oślepiającą lampa. Czuje dziwne ukłucie na lewej ręce. Patrzę na nią i dostrzegam wenflon.
- Gdzie jestem?- pytam mężczyzny i podnoszę rękę, aby przyjrzeć się wenflonowi. Mężczyzna podchodzi bliżej i siada na stołku obok fotela. Trzyma w dłoni plik kartek i długopis. Ma na sobie biały fartuch, czarne spodnie i koszulę w niebieską kratkę. Jego włosy ledwo zakrywają czubek głowy, a oprawka od granatowych okularów zasłaniała brwi.
- W obozie dla dzieci- odpowiada spokojnie lekarz i czyta coś na karcie. Otworzyłam buzię, aby zapytać się co tu do cholery robię, ale mężczyzna mi przeszkodził- jaką masz moc, w sensie kolor?- zapytał i spojrzał z nad pliku kartek. Jaki kolor?! Przecież nie mam mocy. Nie wiem co tutaj w ogóle robię.
- Nie mam mocy!- mówię nieco zdenerwowana- gdybym miała to bym wiedziała!- dodałam i spiorunowałam lekarza wzrokiem. Mężczyzna prychną pod nosem i poprawił duże okulary. Jego wyraz twarzy był niepokojący, sprawiał, że czułam się lekko zdenerwowana.
- Czyli nie wiesz jaki masz kolor- powiedział, ale nie dał mi odpowiedzieć- odpręż się zaraz sprawdzimy- wstał i podszedł do komputera. Zaczął pisać coś na klawiaturze i klikać myszką.O co chodzi z tymi kolorami? Facet ciagle pyta mnie o jakieś kolory. Może mówią o stopniu mocy, albo rodzaju. Nie wiem, ale i tak to nie ma znaczenia, bo ja nie mam tej cholernej mocy!
- O co chodzi z tymi kolorami?- w końcu zapytałam, a lekarz spojrzał na mnie z kamienną miną. Nie rozumiem tego lekarza i jego mimiki. Jestem zdenerwowana faktem, że tu jestem, że nie wiem czemu tu jestem i co mi zrobią.
- Już ci tłumaczę- mówi mężczyzna podchodząc do dużego plakatu obok drzwi wyjściowych. Pokazuje na nią- tu są rozpisane kolory, które pokazują jaką moc posiada dane dziecko. Tu jest zielony- pokazuje na najniżej umieszczony kolor na plakacie- jest to moc nadludzkiej inteligencji. Dzieci z tym przypadkiem są mądrzejsze od innych- wytłumaczył i pokazał na kolejny kolor- to żółty. Moc elektryczności. Osoby za pomocą dotyku strzelają prądem, powodują zwarcia i tym podobne. Kolejny kolor to niebieski, czyli moc telekinezy. Co to jest to chyba wiesz?- zapytał podnosząc dziwnie dłoń. Pokiwałam głową na znak, że wiem co to. Doktor przytakną i kontynuował- następne kolory są najniebezpieczniejsze. Czerwony, czyli moc ognia- pokazał na kolor i znak niebezpieczeństwa obok niego. Odrazu po tym jak powiedział o mocy ognia przed oczami stanął mi obraz spalonego boiska i martwej blond cheerleaderki, dziewczyny Alec'a- kolejna moc, która jest najrzadsza, ale najbardziej niebezpieczna to pomarańczowa. Polega na tym, że dziecko może kontrolować drugiego człowieka za pomocą umysłu, nie musi go nawet dotykać. Rozkaże komuś coś, to osoba odrazu, bez zahamowań to wykona- mówił przerażonym głosem.Nie miałam żadnej z tych mocy. Nie byłam mądrzejsza od innych, nie raziłam prądem jak paralizator, przedmiotami też nie rzucałam na prawo i lewo. Na 100 procent nie ziałam ogniem i nie kontrolowałam ludzi umysłem. Nic z tych rzeczy nie potrafiłam, wiec nie ma sensu mojego pobytu w tym posranym obozie.
Lekarz odszedł od tablicy i usiadł za biurkiem. Zaczął znowu coś pisać na komputerze.
- Teraz usłyszysz nieprzyjemny dźwięk- powiedział i pokazał na lampę. Czemu nieprzyjemny dźwięk? Po co niby?- muszę zobaczyć jaką moc ty posiadasz i do jakiej grupy muszę cię przydzielić- powiedział i klikną guzik, który aktywował dźwięk. Był to ten sam, który mnie znokautował w domu, lecz nie był tak intensywny jak wtedy. Po chwili doktor wyłączył go i czekał na wyniki badania.
- I jak? Nie mam mocy- zaśmiałem się i skrzyżowałam ręce na piersi. Wiedziałam, że nie powinno mnie tu być.Lekarz milczał i wpatrywał się w monitor. Po chwili na jego kamiennej twarzy pojawił się uśmieszek. Nie był bardzo przekonujący. Jednak po upływie sekundy jego mina zaczęła przypominać bardziej przerażenie, a nie szczęście. Co się stało? Mam jakiś kolor, czy co?
- Co się stało?- zapytałam mężczyzny i wstałam z fotelu. Chciałam podejść i spojrzeć w monitor, aby zobaczyć rezultat badania, ale lekarz mnie zatrzymał.
- Ty... ty masz wszystkie kolory- powiedział przerażony i spojrzał na mnie ze strachem w oczach. Kiedy usłyszałam te słowa, wryło mnie w podłogę. Mam tą cholerną moc, nawet nie jedną, tylko wszystkie!
CZYTASZ
EYES || Mroczne Umysły
Science FictionTylko dzieci i młodzież należały do osób, którym nagle pojawiły się super moce, które zaraz potem je zabijały. 3/4 populacji osób poniżej 18 roku życia umarła. Ci którzy przeżyli byli w ciągłym lęku, że moc też ich zabije. Byłam jedną z nich. Nie wi...