Minął już miesiąc od momentu kiedy pojawiłam się tutaj, w tym obozie dla ludzi takich jak ja. Jestem jednak wyjątkowa, ponieważ jedyna posiadam wszystkie moce, a raczej możliwość przejęcia ich. Moja przypadłość polega na tym, że mogę zabrać moc drugiej osobie, a później oddać. Minęło trochę czasu, aż lekarze i żołnierze dowiedzieli się na czym polega moja przypadłość. Uznano, że będę miała kolor biały. Nie jestem pewna czy niedługo mnie nie zabiją, tak jak wszystkich pomarańczowych i czerwonych. Codziennie boje się i oczekuję tego strasznego momentu.
Już od dawna nie wiem jak wyglada świat, bo z powodu mojej przypadłości zabierania mocy i niekontrolowania jej działania, noszę opaskę na oczy. Nie ma opcji, abym ją zdjęła bo ma mechaniczne zamknięcie. Przyzwyczaiłam się do przymusowej ślepoty, nawet nauczyłam się poruszać. Na początku nie mogłam nawet zrobić kroku bez wpadnięcia na coś, zrzucenia jakiegoś przedmiotu i tym podobne.
- Debora! Kolacja!- krzykną strażnik i wszedł do mojej izolatki. Podszedł i zdjął mi opaskę. Rozejrzałam się po pokoju i spiorunowałam mężczyznę wzrokiem- na stole- pokazał palnem na mały stoliczek obok łóżka. Stała na nim szara tacka z grzanką. Strażnik wyszedł i pozwolił mi zjeść posiłek w spokoju. Powoli podeszłam do mojej kolacji i podniosłam tackę. Wzięłam z niej grzankę i odgryzłam kawałek ciepłego pieczywa. Czułam jak z każdym kęsem mój mały głód znika. Kiedy już zjadłam popijam posiłek wodą.
Po chwili z powrotem wszedł strażnik. Trzymał w prawej dłoni moją znienawidzoną opaskę. Nie widziałam sensu zakładania jej na noc i to w izolatce, ale to nie ja ustalam tutaj zasady.
- Podejdź- powiedział nieprzyjemnym tonem. Posłuchałam się mężczyzny i stanęłam przed nim. Był od mnie dużo wyższy, co spowodowało, że z łatwością założył mi opaskę. No i znowu ciemność i ślepota. Powoli wróciłam do łóżka. Położyłam się na nim i przykryłam kołdrą. Trzask drzwi spowodował u mnie dreszcz. Chwilę leżałam, aż nareszcie udało mi się zasnąć.***
Nagły huk wyrwał mnie ze snu. Gwałtownie podniosłam się z łóżka i zaczęłam szybko oddychać. Wszędzie słyszałam kszyki, kroki, uderzenia o metal. Nie wiedziałam co się dzieje. Starałam się usłyszeć pojedyncze krzyki i ustalić co się dzieje. Wstałam i stanęłam chyba na środku pokoju. Krzyki nie ustawały, a dudnienie stawało się coraz głośniejsze.
- Muszę zdjąć to z oczu- powiedziałam pod nosem i zaczęłam siłować się z zapięciem, ale na próżno- dobra walić- poddałam się i znowu zaczęłam nasłuchiwać. Po kilku sekundach zrozumiałam kilka krzyków: „Uciekaj", „Biegnij".
Czy to możliwe!? Czy dzieciakom udało się wydostać? Jeżeli tak to ja też chce uciec! Muszę się stąd wydostać, nie mogę zostać tu ani chwili dłużej. Zdesperowana poszukałam drzwi. Znalazłam je szybciej niż myślałam. Próbowałam pociągnąć za klamkę i otworzyć drzwi, ale były zamknięte na klucz.- Ratunku! Hej! Pomóżcie!- krzyczałam i uderzałem z całych sił w drzwi. Czułam jak ranie sobie dłonie, ale teraz nie zbyt mnie to obchodziło- Pomóżcie!- nie poddawałam się. Po chwili po drugiej stronie drzwi ktoś się pojawił. Zaczął coś krzyczeć, ale nie zrozumiałam.
- Odsuń się!- ktoś krzyknął za drzwiami. Nie było to chyba do mnie, ale na wszelki wypadek zrobiłam dwa kroki do tyłu. Po kilku sekundach dwie osoby wbiegły do mojej izolatki. Musieli wyrwać drzwi za pomocą telekinezy, jestem pewna.
- Dziękuje- powiedziałam dość głośno. Nie wiedziałam co robić. Nic nie widziałam i nie byłam pewna czy moi „wybawiciele" nadal są obok mnie.
- Debby?- powiedział znajomy mi męski głos. Lekko zachrypnięty. Nie był jednak to głos Alec'a.
- Tak- powiedziałam. Stałam na baczność. Chłopak podszedł i położył mi rękę na ramieniu, abym wiedziała gdzie jest.
- To ja, Noah- powiedział głośno. Po nutce szczęścia w jego głosie jestem prawie pewna, że uśmiecha się. Noah, najlepszy przyjaciel Alec'a. Uśmiechnęłam się do niego i otworzyłam usta, aby coś powiedzieć, ale uprzedził mnie- później będziemy rozmawiać. Teraz złap mnie za szyję, a ja cię zaniosę, bo tej opaski nawet moją mocą nie mogę zdjąć- powiedział szybko i złapał mnie jedna ręką w pasie, na co szybko chwyciłam i obięłam jego szyję. Poczułam jak unoszę się w powietrzu.Noah zaczął biec. Kiedy wybiegliśmy chyba na dziedziniec krzyki stały się głośniejsze. Dzieciaki krzyczały i biegły do bramy wyjściowej.
- Scott! Brama!- powiedział głośno Noah i chyba kiwną głową przed siebie. Chłopak szybko oddychał. Zaciskał zęby i ciagle się rozglądał.
- Noah! Sam nie dam rady!- krzykną jakiś chłopak. Pewnie ten Scott, do którego przed sekundą zwrócił się Noah.
- Już stary!- wrzasną Noah w odpowiedzi- Debby postawie cię na chwile na ziemi i pomogę wywalić bramę- powiedział mi do ucha chłopak. W jego głosie słyszałam lęk, co powodowało, że też odczuwałam pewien rodzaj obawy.
- Dobrze- powiedziałam mu również do ucha. Noah delikatnie postawił mnie na ziemi i wystawił ręce przed siebie. Brama powoli zaczęła się przewracać. Mogłam to stwierdzić po głośnym i nieprzyjemnym zgrzycie metalu.Kiedy rozległ się huk upadającej bramy podskoczyłam. Nie wiedziałam co się dzieje dookoła mnie. Byłam przerażona tym faktem. W tym momencie byłam w 100 procentach zdana tylko na Noah.
- Złap mnie za szyję- powiedział mi do ucha chłopak. Zrobiłam to o co mnie prosił. Trzymałam się go mocniej niż wcześniej. Byłam przerażona kiedy nagle rozpoczęły się strzały strażników. Naboje zapewne trafiały w uciekające osoby. Miałam wielką nadzieję, aby nikt nie trafił we mnie, albo tym bardziej w Noah.***
Siedziałam na ławce w podobno jakimś opuszczonym sklepie z odzieżą. Noah starał się otworzyć zamknięcie na mojej opasce.
- Cholera!- krzykną chłopak kiedy po raz setny mu nie wyszło. Słyszę jak uderza w półkę za moimi plecami.
- Noah- powiedziałam spokojnie. Nie mogłam pozwolić, aby przy tym wyładowywaniu emocji zrobił sobie krzywdę. Potrzebowałam go, ale wiedziałam, że jestem ciężarem. Nie widzę i można mnie nazwać kaleką, bo sama nawet kroku nie zrobię.
- Debby- powiedział chłopak i usiadł obok mnie na ławce. Ciężko oddychał i ruszał nerwowo nogą. Chciałam, aby się uspokoił, bo nie ma powodu do niepotrzebnego gniewu.
- Spokojnie- zaczęłam- możesz iść, jestem tylko ciężarem, który uniemożliwia ci ucieczkę. Jesteśmy za blisko obozu. Niedługo żołnierze nas znajdą- mówiłam bez nabierania powietrza. Chciałam, aby uciekł i uratował przynajmniej swój tyłek.
- Hej! Co ty gadasz?- oburzył się Noah i złapał mnie za rękę. Na jego dotyk wzdrygnęłam, bo nie spodziewałam się takiego gestu. Miał bardzo ciepłą dłoń, czułam jak rozgrzewa moje lodowate palce- nie zostawię cię tutaj samej. Rozumiesz?- powiedział i nabrał głęboko powietrza. Zrobiłam to samo i na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Miło mi się zrobiło, że mnie nie zostawi, pomimo że tak naprawdę mnie nie zna. Raz z nim rozmawiałam, wtedy na meczu.Za plecami usłyszałam jakieś kroki. Noah też je wyłapał i gwałtownie odwrócił się w stronę ich właściciela.
- Rosie- powiedział cicho. Puścił moją dłoń i wstał. Chyba podszedł do tej dziewczyny. Poczułam się dziwnie nie wiedząc kim jest właścicielka kroków- pomożesz mi z tą kłódką?- zapytał Noah lecz dziewczyna nic nie odpowiedziała- tak? Dziękuje- odezwał się znowu brunet. Pewnie ta Rosie nie potrafi mówić lub coś w tym stylu. Nagle poczułam jak ktoś dotyka mojego ramienia. Była to nieduża rączka, należąca chyba do dziesięciolatki. Następnie drugą ręką złapała za kłódkę.
- Co robisz?- zapytałam miłym głosem, lecz ani ona ani Noah nie odpowiedzieli. Kiedy chciałam ponownie zadać pytanie poczułam jak w tył głowy kopie mnie prąd, który szybko przechodzi przez całe moje ciało. Krzyknęłam z bólu, na co dziewczynka natychmiast zabrała rękę. Poczułam miłą ulgę, kiedy prąd przestał przechodzić przez moje ciało.Kiedy przestałam skupiać się na znikającym bólu, poczułam, że opaska poluzowała się. Chwyciłam za nią i pociągnęłam. Przy użyciu trochę większej siły opaska spadła. W moje oczy uderzyło jasne światło. Chciałam je otworzyć, ale ta jasność nie pozwalała mi na to. Zaciskam zęby i z całych sił staram się otworzyć oczy. Udało się! Otworzyłam je. Wszystko było strasznie jasne i powodowało, że chciałam z powrotem je zamknąć, ale powstrzymywałam się. Na początku widziałam tylko plamy, ale z czasem zaczęłam zauważać kontury, aż w końcu widziałam wszystko. Przed mną stał Noah. Uśmiechał się i przyglądał mi. Miał na sobie zwykłą bluzę, a jego brązowe włosy sterczały na wszystkie strony.
- Udało się!- krzyknęłam ze szczęścia. Czułam jak łzy napływają mi do oczu. Po raz pierwszy cieszę się, że widzę- dziękuje- powiedziałam odwracając się do Rosie. Tak jak myślałam była to około dziesięcioletnia dziewczynka, która nie mówi. Na dłoniach miała wielkie żółte rękawice robotnicze. Pewnie były po to, aby powstrzymywała moc elektryczności.- Wybierzcie sobie jakieś ubrania, a ja poszukam auta- powiedział Noah i wyszedł na zewnątrz zostawiając nas same.
CZYTASZ
EYES || Mroczne Umysły
Fiksi IlmiahTylko dzieci i młodzież należały do osób, którym nagle pojawiły się super moce, które zaraz potem je zabijały. 3/4 populacji osób poniżej 18 roku życia umarła. Ci którzy przeżyli byli w ciągłym lęku, że moc też ich zabije. Byłam jedną z nich. Nie wi...