15 - Szalik

4.3K 363 13
                                    

W niedzielę Marinette zebrała się wreszcie w sobie i usiadła nad zielonym szalem – tak ostatnio ignorowanym.

- Kochanie, przyszedł Adrien! – Sabine zawołała z dołu, a jej córka odkrzyknęła natychmiast:

- Niech wejdzie na górę, mamo!

Po chwili usłyszała ciche kroki na schodach. Nie przerywała jednak roboty.

- Skończę tylko ten ścieg... - rzuciła przez ramię, nie odrywając wzroku od szala.

- Poczekam, nie ma sprawy – odpowiedział jej Adrien, podchodząc do jej biurka. Objął ją w pasie i położył policzek na jej ramieniu. – Chciałbym ci podziękować za szalik – szepnął jej do ucha.

- Przecież go jeszcze nie skończyłam – przypomniała.

- Nie ten szalik mam na myśli – powiedział, a ona zerknęła na niego z ukosa i wtedy zauważyła, że miał na szyi szalik, który prawie rok temu podarowała mu na urodziny.

Ręce zaczęły jej drżeć, podobnie zresztą jak podbródek. Nagle poczuła, że oczy podejrzanie jej wilgotnieją.

- Jak...? – zaczęła, ale nie była w stanie wydusić z siebie tego pytania. Adrien odwrócił jej krzesło w swoją stronę, po czym wziął ją za rękę i pociągnął do siebie.

- Zapomniałaś już o swoim podpisie? – Uśmiechnął się do niej ciepło, aż w oczach zaświeciły mu się zielone iskierki.

- Ale... - zająknęła się. – Przecież minął już prawie rok od twoich urodzin... Kiedy...?

- Całkiem niedawno. Kiedyś powiedziałaś, że dziergasz szaliki z zamkniętymi oczami. A potem robiłem prezent dla ciebie i rozmawialiśmy z Plaggiem o prezentach. I coś mnie tknęło, to sprawdziłem. Bardzo sprytnie ukryłaś swój podpis. A potem to już przeprowadziłem wewnętrzne śledztwo i Nathalie w końcu przyznała się, co zrobiła w moje urodziny.

- Och... - Westchnęła Marinette.

- A skoro już sama wspomniałaś o moich urodzinach... - Uśmiechnął się szelmowsko. – To co dostanę w tym roku?

- Kolejnego szalika ci już nie dam. Chyba że podzielę się swoją apaszką... - zastanawiała się głośno.

- Hmmm...

- Nic z tych rzeczy, Adrien – ostrzegła, widząc uśmiech na jego twarzy.

- Musisz lepiej dobierać słowa, Księżniczko – poradził. – Sama pakujesz się w kłopoty.

- Myślę, że Zygmunt Freud powinien zająć się raczej twoją głową, a nie moją.

- Niech sobie Freud spoczywa w pokoju – skomentował Adrien. – A co do twojej apaszki... Myślę, że zobaczenie cię w niej będzie doskonałym prezentem dla mnie. Ten zielony będzie doskonale pasował do moich oczu.

Marinette zachichotała. I przypomniała sobie ich rozmowę, kiedy Czarny Kot zamawiał u niej prezent dla Biedronki.

- Na pewno bardziej niż czerwony w czarne kropki – wykrztusiła, na co on się roześmiał.

- Och, na pewno! – zgodził się.

- Przynajmniej będę mogła nosić ten szalik. – Roześmiała się.

- A czemu miałabyś go nie nosić? – zdziwił się.

- Tikki mi powiedziała kiedyś, że jako Biedronka to nie będę miała okazji, bo będzie przeszkadzał w walce albo się zniszczy, a jako Marinette bym nie mogła, bo odkryjesz moją tożsamość.

- A wiesz, że o tym nie pomyślałem?

- Teraz to i tak bez znaczenia. Bo mogę go spokojnie nosić w cywilu.

- Najpierw to musisz go skończyć.

- A ty musisz mi go dać. Ale mnie! Żadnej tam...

- Żadnej tam, Marinette – odpowiedział poważnym tonem i pocałował ją.

Szalik dla DwojgaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz