Nie po raz pierwszy w życiu – i zapewne nie ostatni – Marinette zaspała w poniedziałkowy poranek. Jak poparzona wybiegła z domu, niemal wpadając pod auto na przejściu dla pieszych. W panice dopadła drzwi wejściowych do szkoły i jak huragan przebiegła przez dziedziniec. Po to tylko, żeby zderzyć się na schodach z czekającym na nią Adrienem.
- Dzień dobry, Księżniczko... - przywitał się z uśmiechem.
- A-Adrien... - wyjąkała, po staremu. Zupełnie jakby mury szkolne przeniosły ich do stanu sprzed miesiąca.
- Już się martwiłem – szepnął, a ona zagapiła się na niego. – Marinette? Wszystko w porządku?
- Ja-jasne... - mruknęła. – Spóźnimy się na lekcje! – otrząsnęła się nagle.
- Yhm... - uśmiechnął się szelmowsko. – Jeszcze tylko jeden drobiazg i możemy iść.
- Drobiazg? Jaki znów dro... - nie skończyła, bo ją pocałował.
- Teraz możemy iść – zarządził, biorąc ją za rękę.
- Ee... Adrien?
- No co tam? – spytał, idąc po schodach.
- My... Tak po prostu wejdziemy razem do klasy?
- A co? Wstydzisz się? – spojrzał na nią zdumiony.
- No n-nie... - zająknęła się. – Ale oni wszyscy tam zaczną się gapić. A Chloe...
- Co z Chloe? Boisz się jej?
- No trochę tak jakby...
- Jakim cudem? Taka nieustraszona superbohaterka... - zaśmiał się.
- Cicho! Bo zacznę cię nazywać Adrieniśkiem... - syknęła.
- Grozisz mi, Kropeczko?
- Jak nie pomoże łagodna perswazja...
- Zdecydowałaś się już, jak będziesz mnie nazywać? – zmienił temat, prowadząc ją w stronę klasy.
- Nic nie mogę poradzić na to, że jesteś dla mnie Kotkiem... - Westchnęła zrezygnowana. – Ale może jeszcze coś wymyślę.
- Ja tam nie mam nic przeciwko temu, żeby nazywać mnie Kotkiem.
- Wiem, Adrien. Ale ktoś w końcu się połapie. Tym bardziej, że uparcie tytułujesz mnie Kropeczką...
- Może zróbmy od razu coming out, powiedzmy wszystkim i będzie spokój.
- Szczególnie Władca Ciem się ucieszy... - mruknęła Marinette.
- Ach, no tak...
W tym momencie oboje poczuli na ramionach drobne dłonie swojej nauczycielki.
- Potrzebujecie specjalnego zaproszenia? – spytała łagodnie Panna Bustier, której uwagi nie uszły ich splecione dłonie. – Mam was zapowiedzieć?
- Nie, nie – zaprzeczyła od razu Marinette.
- Przymknę oko na powitalno-pożegnalnego buziaka, pod warunkiem, że będziecie potrafili skupić się potem na lekcjach – szepnęła Panna Bustier i mrugnęła do nich, a oni wymienili spojrzenia. I uśmiechnęli się do siebie.
Nauczycielka odchrząknęła i weszła do klasy, dając im dwie sekundy na owego „powitalno-pożegnalnego buziaka". A potem już musieli wejść do środka.
***
Panna Bustier nie przewidziała jednego. To nie Adrien i Marientte mieli problem ze skupieniem się na lekcji. Wręcz przeciwnie – to oni byli jej najpilniejszymi uczniami. Za to cała reszta klasy była tak poruszona oczywistą sensacją, że nauczycielka – mimo że się dwoiła i troiła – nie była w stanie zaciekawić ich tematem lekcji.
Ledwo zabrzmiał dzwonek, wszystkich poderwało z miejsc i rzucili się do pierwszych ławek. Otoczyli Adriena i Marinette szczelnym kordonem i zaczęli gadać – jeden przez drugiego.
- Jesteście parą?
- Od kiedy jesteście parą?
- Jak to się stało?
- Gratulacje, chłopie!
- Liczę na szczegóły, dziewczyno!
- Och, żałosne! Dzwonię do tatusia!
Marinette uśmiechnęła się pod nosem, słysząc komentarz Chloe Bourgeois. Ta dziewczyna miała receptę na wszystkie swoje problemy. I ta recepta nazywała się Andre Bourgeois. Marinette miała w tym momencie wrażenie, że Chloe może jej co najwyżej skoczyć. Znacznie bardziej przejęła się zmarszczonymi brwiami swojej najlepszej przyjaciółki. Tak, Alya nie była zachwycona.
- No? Dowiem się, co takiego wydarzyło się w weekend, że widzę dzisiaj rano taki obrazek? – spytała z urazą Alya, wyciągnąwszy głównych zainteresowanych na korytarz.
- Jakbym tego nie opowiedziała, i tak mi nie uwierzysz... - mruknęła Marinette.
- Spróbuj...
- Zaczęło się od szalika – wtrącił Adrien, a Marinette przygryzła wargę, żeby się nie roześmiać. No cóż... W sumie miał rację. Naprawdę zaczęło się od szalika... - A potem to już jakoś poleciało...
- Jakiego szalika? – spytała Alya podejrzliwie.
- Szalika, który Marinette zrobiła mi na urodziny – szepnął Adrien, choć zarówno on jak i Marinette wiedzieli, że chodziło o zupełnie inny szalik.
- T-ty wiesz, że tamten szalik jest od Marinette? – zająknęła się z wrażenia Alya.
- Dowiedziałem się całkiem niedawno. Żałuję, że nie wcześniej...
Nagle Alya roześmiała się głośno i wyściskała przyjaciółkę serdecznie.
- A nie mówiłam ci, dziewczyno, że on kiedyś odkryje, że jesteś cudowna?!
Marinette tylko się zarumieniła, a Adrien objął ją czule i powiedział:
- Bo jesteś cudowna.
A potem szepnął jej do ucha tak, że tylko ona mogła to usłyszeć:
- Naprawdę niezwykła...
CZYTASZ
Szalik dla Dwojga
FanfictionHistoria zaczyna się zaraz po wydarzeniach z odcinka „Zombuziara", gdzie Biedronka obiecała Czarnemu Kotu całusa. Czarny Kot decyduje się zrobić coś miłego dla Biedronki I zamawia dla niej prezent. U Marinette. Historia MariChat, w której punktem wy...