§1 art. 1.

35 4 4
                                    

Zciemniało. W jednej z wież wartowniczych zasłużony wojownik zapalił świecę. Przyszedł czas na conocny obchód. Ludzie od dawna już nie szwendali się po grodzie... Nie o tej godzinie... Było to bowiem zbyt niebezpieczne. Mieszkańcy podczas takiej przechadzki mogli paść ofiarą jednej z Tenebrae (Tenebrae Creaturae), stworzeń żywiących się ludzkim mięsem i oddechem. Niektóre z nich były szczególnie niebezpieczne... Wartownik całkowicie zdawał sobie z tego sprawę. Przeżył on bowiem niezbyt przyjemne spotkanie twarzą w twarz z jednym z tych potworów.
Noc zapowiadała się spokojnie.
-Pozory mylą...-powiedział sam do siebie stróż.
Miał rację. Nagle, gdzieś z oddali, rozległ się tętent kopyt. Zaspany pobiegł podnieść alarm. Na szczęście szybko okazało się iż był to tylko Królewski Namiestnik.
Miasto natychmiast się rozbudziło. Był to od dawna wyczekiwany gość. Pojechał według rozkazu od Królowej do Turrim Triumphi po Antiqius-uwielbianej przez Monarchę rodzaj herbaty. Wypełnienie tego zlecenia zajęło jednak nieoczekiwanie dużo czasu...
Stukot końskich kopyt stawał się coraz głośniejszy. Wrota Główne otworzyły się. Namiestnik w wielkim pośpiechu wjechał przez nie z takim pędem i łoskotem, że ludzie otwierali w przesyrachu okna.
Księżyc górował. Królowa zaniepokojona wyjrzała przez okno. Wtem ujrzała galopującego na izabelowatym koniu, wysokiego mężczyznę z powiewającymi, kęconymi włosami w odcieniach ciemnego blondu. Królowa (będąca na odwyku od słowa "tragedia") odetchnęła z ulgą. Dostała od niego rano gołębia, iż zamierza zjawić się z powrotem w grodzie. Nadworny astronom zawiadomił ją jednak iż nadszedł czas na Luna Sanguineo (krwawy księżyc). Oznaczało to zwiększone starania zapewnienia mieszkańcom bezpieczeństwa, z powodu nadpobudliwości Tenebrae podczas tego okresu...
-Ośmieliłbym się wspomnieć, iż jestem już w sali... Od jakichś piętnastu minut...-powiedział Namiestnik przerywając rozważania Królowej.
-Oh... Witaj... Po głowie chodziły mi czarne myśli... Już się bałam, że...
-Nie, naszczęście nie. Ale było blisko, jedna bestia goniła mnie aż pod Silva Porta. Nagle wysunęła szpony i prawie mnie...
-Chodziło mi o herbatę...-przerwała Namiestnikowi
-Oczywiście...-odparł zakłopotany.
Widząc niezręczność przybysza, Królowa przybrała najwyraźniej zafrasowany wyraz twarzy, gdyż przyjezdny powiedział:
-Jest już późno... Niech się Pani uda do swej komnaty i położy spać. Czeka Panią jutro wiele pracy.
-Masz rację, i ty uczyń tak samo. Mam dla ciebie zadanie... Ale o tym później.
"Cudownie" pomyślał Namiestnik kierując się do wyjścia. Niepospiesznym krokiem poszedł do swego domu. To naprawdę był dla niego ciężki dzień, szkoda tylko, że nikt jego poświęcenia nie docenia...
Jeszcze tej samej nocy przyleciał do niego królewski gołąb. Marsyliusz- bo tak miał na imię-wziął od niego list. Był od Królowej. Przysłała mu wcześniej zapowiedziane zadanie, a mianowicie, sporządzenie Konstytucji. Postanowił z tym nie zwlekać. Sięgnął po specjalny pergamin, używany do pisania ważnych dokumentów i mimo zmęczenia rozpoczął pracę: "§1 art. 1".

Herbaciana MisjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz