-Witam wszystkich zgromadzonych na dzisiejszym spotkaniu. Na wstępie muszę przeprosić, iż odbywa się ono o takiej, a nie innej porze, lecz to tylko ze względów bezpieczeństwa...-zaczęła nieco zatroskanym głosem Królowa.
-Bezpieczeństwa? Czy coś nam zagraża?!
-Co się dzieje?
-Dlaczego się tu zebraliśmy?
-Niech Monarchini coś powie!
Krzyczały głosy zebranych. Wszyscy usilnie starali się nawzajem przekrzyczeć. Tylko w jakim celu?
-Cisza!-stanowczy nakaz wyrwał się z gardła Najwyższej.-Wystarczy. Już wyjaśniam. Otóż, przechadzając się po zamkowych korytarzach usłyszałam pośpieszne kroki i nawoływania. W moją stronę biegł nadworny ogrodnik... z okropną nowiną.
-Co się wydarzyło?-zapytała nieśmiała, ale wyraźnie rozdrażniona kobieta.
-Zapewne wiesz, co chroni Królestwo przed kreaturami mroku, tenebrami. Prawda Joann?-odparła- Cała plantacja wiciokrzewu wonnego uschła! Zostało jedynie kilka nędznych nasion...
-Czy to oznacza... że te kreatury mogą...-generał urwał myśl, po czym nieco speszony nagłym wtargnięciem do wypowiedzi Królowej, zaszył się w kącie komnaty.
-Tak... jesteśmy narażeni na ogromne niebezpieczeństwo.
-Sabotaż! Trzeba znaleźć zdrajcę!
-Nie to jest teraz najważniejsze, poza tym, nie znamy powodu obumarcia plantacji. Nie możemy więc nikogo oskarżać. Lecz do rzeczy. Musimy wyhodować nowe rośliny, a następnie wyprodukować z nich olejek aromatyczny o mocnym i skoncentrowanym działaniu. Stąd też me wezwanie do sformułowania specjalnego oddziału, który zostanie obciążony odpowiedzialnością za powodzenie misji.
-Misji?-odezwał się czyjś głos.-Jakiej misji?
-Specjalnej misji.-powiedziała wyraźnie poirytowana Królowa.-Która polega na odbudowaniu plantacji.
-Aha.-odparł.
Królowa posłała jednemu ze zgromadzonych gniewne spojrzenie, po czym kontynuowała swą wypowiedź.-Pssst... Pssst!
Marsyliusz rozejrzał się zdziwiony, ale nikt nie przykuł jego uwagi. Jednak, syczenie nie ustawało.
-Ej! Odwróć się! Tu jestem.
-Kim jesteś?
-Jak to? Przecież to ja! Brad.
-Ach! Nie poznałem cię. Miło spotkać się z tobą ponownie.
-Dawno się nie widzieliśmy, co nie? Ile to już... pięć lat?
-Dokładnie. A cóż tutaj robisz? Czyż to nie prawda, iż wyjechałeś w dalekie odludzia północy w stronę... Frigida Deserto?
-To prawda. Ale wróciłem. -odparł po czym przybrał żartobliwy wyraz twarzy.
Królowa posłała spojrzenie rozgadanym w najlepsze zgromadzonym.
-Cisza!-krzyknął generał, któremu najwyraźniej przeszkadzał hałas.-Monarchii mówi.
-Dziękuję najwyży jenerale. Lecz do rzeczy. Mamy do sformułowania oddział. Oddział śledczo-zwiadowczy. Zapytam więc wprost, czy jest ktoś chętny do poprowadzenia ekspedycji? -zero reakcji.-Ktoś odpowiedzalny i odważny?-zero reakcji.-Ktoś na kim może polegać nasz naród?-wciąż brak reakcji.-Dobrze. W takim razie nie pozostawiacie mi wyboru...
-Nie będzie to konieczne! Ja poprowadzę wyprawę.-powiedział dumnie Namiestnik.
-Czyli sprawa załatwiona!-prawie krzyknął Brad.
-Tak.-po czym zwróciła się do Marsyliusza i odparła-Pamiętaj aby zebrać chętnych kompanów i wystarczająco przygotować zarówno siebie, jak i ich.
-Oczywiście pani.
-Spotkanie uważam za zakończone. Możecie się rozejść.
Wszyscy zaczęli powoli wychodzić z sali. Namiestnik niepospiesznym krokiem udał się do swego domu. Nie zauważył jednak stojących w bocznym, nieoświetlonym korytarzu dwóch postaci.
-Mówiłam ci co masz zrobić a ty, po prostu niszczysz cały plan!-syknęła jedna z nich.
-Ale ja nie chcę źle ani dla nas, ani dla nikogo.-odparła nieśmiało druga.
-Spokojnie.-odparła łagodnie pierwsza.-Nikomu nic się nie stanie. Obiecuję.
-A jak Królowa się dowie? Co wtedy?
-Królowa nie musi o wszystkim wiedzieć.
Ale mężczyzna już tego nie słyszał. Był zbyt daleko.
CZYTASZ
Herbaciana Misja
Fantasi"Uniósł ręce. Oparł się głową o ścianę powozu. Zaczynało robić się zimno... i ciemno... Frigida Deserto nocą jest jakby w zawieszeniu. Padający śnieg zdążyły już zakryć płatki róż..." Książka o Namiestniku ze specjalną misją.