Marsyliusz z poświęceniem godnym namiestnika, pisał kolejne wersy, gdy nagle...
-Co do cho...?-zaczął.
Coś skapnęło mu na rękę... To była krew... Najwidoczniej goniąca go Tenebrae drasnęła szponem jego szyję. Właśnie z tamtąd powoli sączyła się kropla po kropli.
-Dlaczego wcześniej tego nie zauważyłem?-powiedział z wyrzutem.-Oby nie wdało się zakażenie...
Doskonale wiedział jak może się to skończyć. Jad tych potworów działa bowiem bezwzględnie na ludzkie zmysły. Było jednak za późno...
Mężczyzna upadł na podłogę. Nie wiedział co się dzieje a trucizna płynęła już w jego żyłach powodując ból. Życie stanęło mu przed oczami. Ostatkiem sił sięgnął po antidotum-Łzy Ignis-stworzenia żyjącego jedynie w Flamma Ardua na wschód od Stolicy.
Skropił nimi ranę. Po pewnym czasie została po niej tylko ledwie widoczna kreska. Chwilę jeszcze leżał, potem chwiejnie podniósł się na nogi.
-Było blisko...-powiedział sam do siebie.
Całe zajście kompletnie odciągnęło go od zadania. Nie miał pojęcia co miałby dalej napisać, przy czym chciał, aby to co stworzy było wzniosłe i podkreślające rolę Monarchini... Zamyślił się. Stwierdził, że pójdzie zasiągnąć rady od samej Królowej.
Kilka godzin później postanowił iść do niej w celu ustalenia szczegółów powierzonego mu zadania. Nie zastał jej jednak na tronie, ani w jej komnatach, ani na korytarzach. Pomyślał, że może poszła gdzieś z dyplomatyczną wizytą, lecz to wiązało by się z objęciem przez Marsyliusza rządów. Przecież dostałby o tym wiadomość...
-Witaj.-ktoś przerwał mu jego rozmyśla, ktoś kogo nie znał...
-Dzień dobry. Z kim mam przyjemność?
-Jestem Ogrodnikiem. Zajmuję się królewskimi roślinami, takimi jak ta.-dodała-Aha! Mam na imię Eria.
Chwilę jeszcze patrzył na dziewczynę o bujnych włosach, po czym zapytał:
-Wie pani może gdzie mógłbym znaleźć Królową?
-Tak! Jest aktualnie w alejce z młodymi pędami Czarnej Herbaty z odmiany Terrastrium. Zaprowadzić cię tam?-dodała i zatrzepotała rzęsami.
-Nie...-odparł delikatnie zakłopotany-Poradzę sobie...
-Dobrze, to dłużej pana nie zatrzymuje.
Poszedł wzdłuż wyznaczonej przez Ogrodnika ścieżki. Za zakrętem widać już było maleńkie krzaczki, spokojnie poddające się wiatrowi. Królowa również tam była. Tak, jak powiedziała Eria.
-Witam Panią. Mam nadzieję, iż nie przeszkadzam.
-Skądże. Po prostu rozkoszuję się cudownym zapachem.
-Rozumiem. Zmieniając temat... Czy mógłbym o coś zapytać?
-O co chcesz.-powiedziała z uśmiechem.
-W takim razie... Mam problem z wypełnieniem powierzonego mi zadania... Nie mam na tą Konstytucję pomysłu! Dziś w nocy stało się coś co kompletnie odebrało mi inspirację... Ale o tym może później.
-Przede wszystkim nie zapomnij o wstępie. Ma być wzniosły. Co do paragrafów... Opisz ustrój panujący, lub który dopiero ma zapanować, w naszym królestwie. Mam nadzieję, że pomogłam ci chociaż odrobinkę, ale resztę musisz zrobić sam.-odparła poważnie, ale z uśmiechem.
Po spotkaniu z Najwyższą udał się do Karczmy pod Bażantem. Zjadłszy strawę zapłacił i zaczął się rozglądać. Poczuł się strapiony. Nie było tu bowiem nikogo, komu mógłby opowiedzieć o wydarzeniach dzisiejszego dnia. Stwierdził, że w takim razie nie będzie tu długo przesiadywał i wyszedł.
Mimo późnej pory zaczął spacerować po grodzie. Luna Sanguineo zaczął wspinać się po nocnym niebie. Marsyliusz rozkoszował się pięknem, zmierzchu.
Z melancholii wyrwał go widok postumentu przedstawiającego Królową. Przypomniał sobie o zadaniu.
-Muszę to przemyśleć...-powiedział sam do siebie tuż przed pomnikiem, stojącym po środku Placu Wielkiego.
Tak zakończył się dla Namiestnika kolejny dzień w Herbaciepospolitej.
CZYTASZ
Herbaciana Misja
Fantasía"Uniósł ręce. Oparł się głową o ścianę powozu. Zaczynało robić się zimno... i ciemno... Frigida Deserto nocą jest jakby w zawieszeniu. Padający śnieg zdążyły już zakryć płatki róż..." Książka o Namiestniku ze specjalną misją.