2. List, maska i uczucie

557 35 5
                                    

Bruce obudził się w swojej sypialni. Był obolały. Do tego psychicznie czuł się zmęczony i pałał do siebie obrzydzeniem, po tym co stało się w nocy. Spojrzał ospale na zegarek stojący na komódce.

-"Trzynasta... super pół dnia w plecy." - Pomyślał i niezgrabnie wygramolił się z ciepłej kołdry. 

Opatrzone rany po wczorajszej batalii przypominały o sobie w bolesny sposób. Bruce powlókł się ociężale do łazienki. Po porannej toalecie, obmyciu się i zmianie opatrunków uznał, że dobrze byłoby zjeść jakieś śniadanie. Gdy wszedł z powrotem do sypialni zauważył Clark'a siedzącego przy biurko.

- Przynieść ci śniadanie? - Spytał niebieskooki kryptonianin.

- Nie, dzięki. Zjem w salonie. - Odpowiedział nieco niemrawym tonem Bruce. - Nocowałeś?

- Tak. Alfred przygotował mi pokój.

Bruce'owi wydawało się, że coś trapi jego rozmówcę, był jednak zbyt ospały i głodny, by dłużej się nad tym zastanawiać. 

Śniadanie złożone z jajecznicy z bekonem smakowało jakoś inaczej. Nie było złe. Wręcz przeciwnie, jednak było z nim coś nie tak. Przez salon przeszedł Tim Drake. Drugi Robin i zarazem drugi adoptowany syn Bruce'a. Miliarder od razu zauważył, że chłopak jest osowiały. 

Coś ewidentnie było nie tak. Wayne poszedł odnieść naczynia do kuchni. Czekali tam na niego Tim z Clark'iem.

- Co się stało? - Spytał Bruce. Patrząc na ich przygnębione miny. 

Wtem Tim zasłonił twarz dłońmi i szybkim krokiem wyminął go, wychodząc z kuchni. Bruce chciał go zatrzymać lub chociaż go zawołać jednak poczuł na ramieniu dłoń Clark'a. Odwrócił się w jego stronę zdezorientowany. 

- Clark?

- Bruce, usiądź. - Powiedział Kent. Bruce zauważył zgiętą kartkę w jego dłoni. 

Bez słowa usiadł na jednym z taboretów przy wyspie kuchennej i wyczekująco spojrzał na przyjaciela. Kryptonianin przesunął w jego stronę kartkę, po czym założył ręce na piersi i oparł się bokiem o blat. Jego mina wyrażała zatroskanie choć nieudolnie starał się to ukryć. Bruce wziął kartkę w dłonie i ze zdziwieniem spostrzegł na niej dobrze mu znane pismo Alfred'a.

"Bruce

Wybacz mi jednak nie mogę dłużej tego znieść. Zawsze Cię wspierałem w twojej niekończącej się wojnie o Gotham, jednak po tym co widziałem przez ten miesiąc muszę niestety stwierdzić, że jestem już wykończony. 

Pochowałem zbyt wielu Wayne'ów. Twojego pogrzebu nie byłbym z stanie znieść. Byłeś mi jak syn i choć nadal martwię się o Ciebie i Tim'a muszę was opuścić. Jeszcze raz przepraszam.

Wylatuję do Anglii. Potraktuj ten list jako moje wypowiedzenie. 

Żegnaj,

Alfred Pennyworth"

Bruce'owi zrobiło się słabo. Jego niebieskie oczy zaszkliły się w jednej chwili. Jego ciało przeszły lekkie drgawki.  Siedział prawie w bezruchu starając się zebrać myśli. Wtem poczuł dotyk na ramieniu. Czuł się jak w sennym koszmarze. Spojrzał z niedowierzaniem na zmartwioną minę Clarka, po czym niemal natychmiast wstał i odwrócił się do niego tyłem.

Niczym noc i dzieńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz