Prolog

129 7 0
                                    

- Ja jestem bezczelna? - zapytałam cicho mężczyznę, dla którego jeszcze przed chwilą dałabym się zastrzelić...
     Sądząc po jego minie, chyba dotarło do niego jaki błąd popełnił, przecież próbował mnie oskarżyć o to, że to ja jestem winna jego zdrady... Papiery rozwodowe, prawnicy, płacz i lament - niezły początek nowego roku... Nie wiem nawet jak mam teraz się do niego zwracać. Mężu? Kotku? Kochanie? Kochanie!!! Właśnie kim jest to jego "Kochanie"?!?! Teraz już nie pozostawię na nim suchej nitki.
- Masz rację, to tylko i wyłącznie moja wina, ja... Ja, chciałem... Ja, próbowałem..
- Kim ona jest? - przerwałam mu, byłam nad wyraz spokojna.
   Zaskoczony spojrzał na mnie, jego oczy prawie były czarne... Chyba spodziewał się innej reakcji z mojej strony. Otworzył oczy jakby chciał zacząć, ale nie potrafił wydać z siebie dźwięku, znowu spuścił głowę. Bardzo denerwujący gest...
- Nie znasz jej... Pracuje trzy ulice ode mnie. Ma na imię Rose. Jest... Była tylko zabawką. Chodziło o seks. O nic więcej, o nic więcej - powtórzył jakby to miało magiczną moc, a ja miałabym mu wybaczyć, tęcza rozpostrzeć się nad nami a ptaki zacząć śpiewać, cud - Rozumiesz Misiu?
- Już mnie tak nie nazywaj. Rose powinien spodobać się nowy przydomek. Co ona ma takiego czego ja nie mam?! - teraz podniosłam głos, widząc jak opuszcza głowę, naprawdę bardzo denerwujący gest. - Miałeś wszystko! Byłam na twoje każde zawołanie! Każde skinięcie palcem! Stałam za tobą murem! Nawet zerwałam kontakty z połową znajomych!! - Spojrzał na mnie nieśmiało, szybko myślał nad moimi słowami, wstał, chciał złapać mnie za rękę, nie.. - Pytam się. Co ona miała takiego, czego ja nie mam?
    Bałam się jego odpowiedzi, ale wiedziałam, że bez tego nadal będę głupio go kochać. Znowu próbował mnie złapać za rękę, znowu mu nie pozwoliłam.
- Tak jak mówiłem, to był tylko seks... Wiesz, że ostatnio przestało układać nam się w łóżku, wogóle nie miałaś ochoty na to, co ja, wogóle się nie starałaś, nawet ze mną nie spałaś, ciągle tylko rysowałaś projekty tych przeklętych domów, nawet przestałaś mi gotować. - złapał mnie za rękę, a ja ledwie się powstrzymywałam, żeby nie zacząć krzyczeć i płakać jednocześnie - Nie miałaś dla mnie czasu, nawet nie dałaś się dotknąć, ciągle tylko ból głowy, zmęczenie po całonocnym projektowaniu, albo kłótnia... Przecież ty jesteś w łóżku jak kłoda...
     Teraz nie tylko wyrwałam mu dłoń z uścisku , ale też wbiłam paznokcie sprzedając mu siarczystego prawego sierpowego. Już nie chciało mi się płakać. Byłam wściekła. No i dumna, że jednak nie zrezygnowałam z lekcji boksu. Wybiegłam z domu, krzycząc coś, że do rana ma nie być ani jego, ani jego rzeczy i coś o tym, że od tej chwili będziemy się kontaktować wyłącznie przez adwokata. Ustałam na podjeździe. Cholera. Zapomniałam torebki, a co za tym idzie kluczyków do samochodu.
    Weszłam do domu. Ucieszył się na mój widok. Mina mu zżedła jak zobaczył, że wrzucam do torebki kilka najpotrzebniejszych rzeczy.
- Czyli zachowasz się jak dziecko i uciekniesz od problemu? - To pytanie sprawiło, że poziom mojego zdenerwowania sięgał generała Sherman'a, czyli najwyższej sekwoi na Ziemi... - Estella, Misiu...
- Powiedziałam, że masz mnie tak nie nazywać!!! - Sama byłam w szoku mojego krzyku, tak można lawinę wywołać... - Jak śmiesz po tym wszystkim wogóle się na mnie patrzeć...
- Już dawno zastanawiałem się czy nasz związek ma sens... Teraz już jestem pewien...
-Co?
-Oboje się zmienimy...
-Co?
-Przestań powtarzać się jak głupia! - to zabolało - gdyby nie ja, to nadal mieszkałabyś w tej zabitej deskami dziurze, żarła tynk ze ścian, żyła z jakimś dzieciorobem, dzięki mnie jesteś kimś, a nie biedusem.
   To zabolało jeszcze mocniej. Jego słowa były jak lawa... Została tylko skorupa, gdzie jest mężczyzna, którego kochałam...
- Może przynajmniej by mnie kochał..
   Dopiero teraz dotarło do niego to, co powiedział...
-Misiu to nie tak - wyszłam z domu, wsiadłam do samochodu - Misiu! - odpaliłam mojego Mercedes'a - Ja Cię kocham! - podbiegł do auta, ale ja ruszyłam z pieskiem opon, zalana łzami, skierowałam się na autostradę, jednak musiałam przejechać przez las, który dzielił nasz piękny dom od niej.... - Estella!!! Kurwa mać!!!
   W lusterku wstecznym widziałam jak kopie jakieś pudło... Tak, to chyba były papiery czy inne dokumenty, nie obchodziło mnie to na tyle, żeby dalej obserwować tę scenę... Czułam jak tusz spływa mi po policzkach, cicho pojękiwałam... Dlaczego to tak boli.. Tak wiem... Tak go kocham... Kochałam...
-Kurwa, kurwa, kurwa - z nerwów uderzyłam w klakson, wydał z siebie donośne bip... Minęłam las i skręciłam na główną, jeszcze chwila a będę na autostradzie, stamtąd pojadę do Kate, dobrze, że mam zapasowy klucz od jej mieszkania, ona jest za pół godziny kończy zmianę ... Jeszcze chwila, kątem oka zauważyłam, że na liczniku widnieje liczba 120, dodałam gazu, chcę już być u Kate.
    Kate, ona mi pomoże... Wyjęłam telefon, zaczęłam pisać sms'a do niej. Zaledwie dwa miesiące temu była w podobnej sytuacji.. Tylko, że ona miała partnera, a nie męża...
               "On mnie zdradza."
    Kliknęłam wyślij i podniosłam glowę, wyjechałam na sąsiednim pas prosto pod koła jakiejś ciężarówce, kierowca przeraźliwie trąbił, szybko odbiłam w prawo, auto wpadło w poślizg, przecież jest środek stycznia... Zaczęłam kręcić kierownicą, z tą prędkością czeka mnie pewna śmierć... Ostatni raz skręciłam kierownicą, a moim oczom ukazał się rozłożysty dąb... Huk był straszny, widziałam tylko jakieś mroczki. Poduszki powietrzne wybuchły. Nie czułam bólu, czułam zimno, a wokół mnie zapanowała ciemność....

Kocham żonatego... Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz