- Karmidełko? - powtórzył zdziwiony Doktor Mitchell Poole. Miał na twarzy jakiś grymas, przypuszczałam, że to uśmiech. Moje podejrzenia szybko się potwierdziły, gdy w progu zauważyłam dwóch funkcjonariuszy...
- Karmidełko? - powiedział młodszy z nich, zapewne był w moim wieku. Był średniego wzrostu, ale miał niewyobrażalnie apetyczne ciało, mięśnie niemal wylewały się z dopasowanego munduru. Brązowe włosy i błękitne oczy podkreślały jego karnację, był ciachem - i to jakim!!! Chyba za zbyt łapczywie się mu przyglądałam, bo niezadowolony doktorek pstryknął palcami, a "Pan Aresztuj Mnie" wyszczerzył zęby w uwodzicielskim uśmiechu. Wyprostował się jakby chciał, żeby jego służbowa kurtka pękła razem z tym co było pod spodem, oczywiście obnażając to, co jest jego niezaprzeczalnym atutem. - Co to? Dlaczego Pani krzyczy? Wszystko dobrze?
- Uspokój się. - Przerwał mu starszy funkcjonariusz. Miał posępną twarz i rzucał zimne spojrzenie lodowatych, błękitnych oczu w stronę "Pana Aresztuj Mnie". Był bardzo wysoki i szczupły. Nie miał siwych włosów, nie były też przerzedzone, a na twarzy malowały się liczne zmarszczki... Możliwe, że to przez pracę, którą wykonuje, kilka zastrzyków z botoksu i po sprawie. - Syn jeszcze nie nabrał ogłady, za matką się wdał... Funkcjonariusz Winston Bush, a to jest Funkcjonariusz William.
- Witam. - Wtrącił William.
- No tak...-- Znowu spojrzał na niego z krytyką w oczach, zrobiło mi się szkoda chłopaka. Ten jednak uśmiechał się w najlepsze, a na twarz widać było beztroskę. - Chcielibyśmy zamienić z Panią parę zdań... - kiwnął do chłopaka, a ten wyciągnął notes i długopis. Dobrze wiedziałam, że nie będą mu potrzebne. William zestawił z krzesła moją torebkę, posyłając mi przepraszające spojrzenie i wskazał to miejsce ojcu. Sam wyjął spod łóżka taboret, o istnieniu którego nie miałam pojęcia i usiadł na nim okrakiem. Całkiem sexy scena. Usłyszałam chrząknięcie, nie musiałam się odwracać... Wiedziałam, że do Poole, który ustał koło funkcjonariusza. - Pan Poole, to znaczy Doktor Poole nie wyraził żadnych przeciwwskazań, aczkolwiek potrzebuję również Pani zgody, Pani Bloom...
-Oczywiście wyrażam taką zgodę.
-Dobrze, to połowa roboty z górki. - wtrącił Młody funkcjonariusz. - Mam nadzieję, że nie zawsze jest Pani taka uległa. Jedynie w... - urwał i puścił do mnie oczko. Hm, czy właśnie miałam branie?
-Zapewniam, że nie. - bąknął Poole. Spojrzałam na niego w taki sam sposób, jakim obdarzył, w tej samej chwili, syna Pan Winston Bush. - Trzeba było widzieć dziś jak chciałem ją zbadać. Prawie mnie o gwałt oskarżyła... Ale przyznać trzeba, że od tamtej pory się uśmiecham na samo wspomnienie.
-Bawi Doktora przestraszona dziewczyna? Pełno takich gnojków. Pomyśleć, że miałem Pana za człowieka szanowanego... - oschło dodał "Pan Aresztuj Mnie".
-Ależ skąd, nie bawi mnie przestraszona dziewczyna, bawi mnie Pan. - wybuchnęłam szczerym śmiechem, a oczy wszystkich skierowały się na mnie. Można było z nich wyczytać wiele - od szoku, przez dyskomfort, po zwyczajną dumę. No cóż ma się to wyczucie... Nic nie poradzę, że euforia związana z nazwaniem mojego trzymaka na jedzenie "karmidełkiem" zmieszała się z jakże trafną uwagą Pana Doktora - chyba się polubimy. Tak właśnie określiłabym przesadzoną reakcję funkcjonariusza, który nagle stracił w moich oczach. - A człowiekiem szanowanym w dalszym ciągu jestem i będę... Dobrze, no to ja zostawię Państwo, chyba, że Pani Bloom życzy sobie inaczej?- usłyszałam jakby nadzieję w jego głosie.
-Niech Pan Doktor zostanie. - powiedziałam szybko, zbyt szybko.... Zabrzmiało to tak, jakbym od dłuższego czasu chciała to powiedzieć, nie dobrze. - Doktor używając fachowego języka wytłumaczy Panom moje... Niedysponowanie. - Dokończyłam zadowolona z własnej pomysłowości.
![](https://img.wattpad.com/cover/175631519-288-k908688.jpg)
CZYTASZ
Kocham żonatego...
Roman d'amourEstella budzi się po ciężkim wypadku w szpitalu, jednak nie pamięta niczego. Diagnoza jest prosta - amnezja.... Czy kobieta, która nie wie kim jest i nie zna swoich priorytetów oprze się przystojnemu lekarzowi? I czy obrączka ślubna na jego palcu je...