Kiedy zostajecie przyjaciółmi cz. 2

240 18 5
                                    

> Todoroki Shoto

Jeśli chodzi o Shoto, to zaczął się otwierać przede mną dopiero po dwóch tygodniach znajomości. Od kąt jest bardziej otwarty zaczęliśmy się częściej spotykać, a mianowicie spotykamy się regularnie w środy i soboty. A jak tam życie przyniesie wolny czas to z Todorokim często wydzwania i pyta się czy mam czas. Tak było i dziś. Jest piątek wieczór, a ja właśnie leżę i wpatruje się w jakiś serial. Wyrwał mnie dźwięk dzwonka, więc musiałam wstać, gdyż nikogo nie było w domu. Wstając leniwie z kanapy w salonie, podeszłam do drzwi otwierając je.

- Shoto? - spytałam patrząc na niego ze zdziwieniem

- Hej. Chodź się przejść - powiedział patrząc na mnie błagalnym wzrokiem

- ok... Daj mi chwilę. Przebiorę się tylko - wpuściłam go do środka

Po tym, gdy go wpuściłam popędziłam do pokoju się przebrać. Po chwili wróciłam do niego biorąc jakiś plecaczek na plecy. Po przechadzaliśmy się po parku po mieście rozmawiając na prze różne tematy. Po tych dwóch godzinach skierowaliśmy się w stronę kawiarni. Zamówiliśmy co chcieliśmy i czekaliśmy w ciszy zamieniając ze sobą od czasu do czasu z trzy zdania. Gdy przynieśli nam zamówienia, zaczęliśmy jeść w ciszy rozkoszując się smakiem zamówionego jedzenia/napoju. Po około dwudziestu minutach skończenia swoich zamówień, przyszła kolej zapłacenia. Szukałam gorączkowo portfela w plecaczku, ale nic z tego.

- [imię], stało się coś?  - spytał spokojnie patrząc na mnie jak zawzięcie szukałam jakichkolwiek pieniędzy

- A-ale Shoto nie trzeba... - powiedziałam cicho patrząc na niego zakłopotana jak płaci za mnie

- Jesteśmy przyjaciółmi, prawda? - spytał wychodząc powoli z kawiarenki przepuszczając mnie przodem, przytrzymując drzwi

- No tak - wyszłam z kawiarenki

- Potraktuj to tak po przyjacielsku - lekko jego kącik ust poleciał w górę, ale było to prawie niezauważalnie

>Kaminari Denki

kami zaprosił mnie na spacerek po parku, oczywiście zgodziłam się. Już miałam wychodzić z domu, ale gdy otworzyłam drzwi ktoś zapukał mi w czoło, A tym kimś był Kaminari.

- Oh. [imię] przepraszam! - zaśmiał się nerwowo blondyn

- Nic się nie stało - uśmiechnęłam się - idziemy?

- Tak! - krzyknął zadowolony

Kierując się w stronę parku gadaliśmy o prankach, które można by zrobić nie ponosząc konsekwencji. Gadaliśmy tak oj długo, okrążyliśmy park dobre trzy razy, a park wcale do tych mniejszych nie należał. Nawet nie zważając na to, że Kacchan zaczął ganiać Deku po całym parku krzycząc w kółko " zabije cię!", "Zdychaj!". Stanęliśmy obok jakiegoś placu zabaw patrząc na bawiące się na nim dzieci.

- Masz na myśli to samo co ja? - spytał mnie blondyn spoglądając na mnie z uśmiechem

- Oczywiście, przyjacwelu! - zaśmiałam się - Zajmuje karuzele!

- Ja ci dam przyjacwela! - ruszył biegiem za mną, gdy już rozkręcałam karuzele na maksa

- Spróbuj wskoczyć! - śmiałam się w najlepsze z Kaminariego i jego nie udanych prób wejścia tutaj - wygrałam!

- nie... - próbował wskoczyć jeszcze raz, co wyszło lądowaniem na ziemi - uznajmy, że jest remis...

- niech ci będzie przyjacielu - poklepałam go po głowie, gdy zahamowałam karuzelą przez co się uśmiechnął

____________
Heh jest rozdział
A nie było wcześniej bo nie miałam internetu przez te dni
A pisze na laptopie
Paa

Naośka~

Scenariusze ¦BNHA¦ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz