Rozdział 2

60 6 2
                                    

   Następnego dnia obudziłam się o ósmej. W pracy miałam być na jedenastą, więc miałam trzy godziny, aby wziąć prysznic, pomalować się, ubrać, zjeść śniadanie oraz na spokojnie pojechać do firmy. Poszłam do kuchni coś zjeść. Zdecydowałam, że usmażę naleśniki. Przygotowałam potrzebne mi składniki i zajęłam się smażeniem. Wyszło mi pięć sztuk, wyłożyłam je na talerz i polałam syropem klonowym, dodając kilka borówek. Po smacznym śniadaniu udałam się do  łazienki wziąć szybki prysznic. Kiedy się odświeżyłam przeszłam do mojej garderoby, aby wybrać ubranie na dzisiejszy dzień. Zdecydowałam się na białą koszulę  i krótką, dopasowaną granatową spódniczkę, dołożyłam jeszcze złoty zegarek oraz dwie bransoletki (stylizacja w mediach). Następnie przeszłam do łazienki, aby się pomalować. Makijaż zajął mi trzydzieści minut. Kiedy skończyłam zerknęłam na zegarek, wskazywał godzinę dziesiątą trzydzieści pięć. Założyłam czarne szpilki od Louboutina, wzięłam torebkę oraz klucze i wyszłam z apartamentu i skierowałam swoje kroki do podziemnego parkingu. Zaparkowałam moje Porsche na parkingu i udałam się do budynku. Na wejściu zostałam przywitana przez moją sekretarkę Lily. 

   – Dzień dobry,  pani Ariano - powiedziała, posyłając mi ciepły uśmiech.

   – Witaj, Lily - odpowiedziałam.

   Po przywitaniu się z Lily poszłam w stronę mojego biura. Mój gabinet był urządzony w białych kolorach oprócz wejściowej ściany, która była z lustra weneckiego, dzięki  niej mogłam, widzieć co robią moi pracownicy a oni nie, widzieli mnie. Bardzo przydatny wynalazek. 

   Po kilku godzinach siedzeniem przy biurku postanowiłam zrobić sobie przerwę na lunch. Wyszłam, z gabinetu mijając moją sekretarkę, która robiła coś na komputerze. Postanowiłam się przejść. Klimat w Los Angeles był bardzo ciepły mimo zimnej pory roku. Udałam się do restauracji "Sunrise" która była za rogiem. Kiedy przekroczyłam próg podeszłam, do wolnego stolika chwytając w rękę menu. Chwilę potem podeszła do mnie młoda kelnerka. Wybrałam sałatkę z kurczakiem i sok pomarańczowy. W trakcie jedzenia zadzwoniła do mnie Lily, mówiąc, że mam gościa. Zostawiłam pieniądze na stole i wróciłam do pracy. Kiedy przekroczyłam, próg budynku moja sekretarka powiedziała, że mój gość jest w gabinecie. Byłam bardzo ciekawa, kto to może być. Otworzyłam drzwi i moim oczom ukazał się sam Nicholas Wilson, który siedział za biurkiem.

   Nick Wilson był dobrze zbudowanym mężczyzną mierzącym około sto osiemdziesiąt centymetrów wzrostu. Swoje ciemnobrązowe włosy miał postawione na żel do góry. Patrzył na mnie brązowymi oczami w odcieniu gorzkiej czekolady, a na jego twarzy znajdował kilkudniowy zarost oraz uwodzicielski uśmiech.

   – Chyba Pan nie wie, ale to jest moje miejsce.

   – Bardzo wygodne. - Spojrzał na mnie z uśmiechem, poprawiając się na miejscu.

   – Chyba mnie nie zrozumiałeś. —powiedziałam, zaciskając dłonie. – To moje miejsce, ja na nim zawsze siedzę, więc z łaski swojej podnieś tyłek i przesiądź się na miejsce na przeciwko. - Wściekła pokazałam ręką krzesło na przeciw mnie.  

   – Wow, ale ostry język w takiej małej osóbce - mówiąc to uśmiechnął się wrednie i wstał z mojego miejsca. 

   Kiedy stanął na przeciw mnie musiałam zadrzeć głowę do góry z przyczyny różnicy wzrostu, niedużej, ale jednak, wyminęłam go szybko i usiadłam na swoim miejscu. 

– Więc, co Pana do mnie sprowadza? – spytałam.

– Słyszałem że pracuje pani nad nowym pokazem.

–  I co w związku z tym? - zapytałam, zakładając ręce na piersi.

- Mam dla pani propozycje współpracy, skarbie.

No i mamy 2 rozdział! Piszcie jak się podoba? 

Wiem że krótki ale na pewno następne rozdziały będą dłuższe. 

Buziaki 😙☺️

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 22, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Fashion houseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz