Prolog

4.2K 167 9
                                    

Staruszka siedziała w wielkim bujanym fotelu okryta miękkim kocem i z lekkim uśmiechem obserwowała swoją rodzinę krzątającą się przy stole. Naturalnie, to ona, jako gospodyni tego domu powinna przygotowywać Wigilię, ale z uwagi na swój podeszły wiek, w tym roku wyręczały ją dzieci i wnuczki, podczas gdy najmłodsze z prawnucząt bawiły się na strychu. Jaka może być większa uciecha dla dzieci, nudzących się w starym domu, niż przeszukiwanie zebranych przez lata pamiątek osiemdziesięciolatki? 

Weronika właśnie wyłożyła na stół parujący talerz z ziemniakami, a jej mąż przyniósł pokaźnych rozmiarów dzban kompotu. Z kuchni dobiegło wołanie Stanisławy i śmiech Artura. Ich wnuczęta siedziały przed telewizorem, świata poza nim nie widząc.

Ten dom rzadko kiedy był tak pełen wesołości i rozmów. Serce kobiety radowało się i napełniało całą tą świąteczną atmosferą i obecnością bliskich. Niczego jej nie brakowało. No, może poza faktem, że chciałaby pomóc rodzinie w przygotowaniach, ale stare kości znacznie utrudniały jej jakikolwiek ruch. 

Od frontu słychać było pukanie do drzwi. To z pewnością był jej drugi syn z małżonką. Ich dzieci już tu są. 

Omiotła wzrokiem cały, dwudziestoosobowy stół, przy którym siedzieli już ci, dla których zajęcia nie starczyło. Politowanie wpełzło na jej twarz, gdy podsłuchała polityczne dyskusje Grzegorza z Robertem. Barbara stała przy kominku, bujając w wózku płaczące dziecko.

Zapatrzyła się w piękną, wysoką aż do sufitu choinkę, którą ubrały dla niej jej kochane prawnuczęta. 

Gdy tylko o nich pomyślała, w całym salonie dało się słyszeć odgłos małych stópek zbiegających w pośpiechu ze schodów i rozentuzjazmowane piski dzieci. 

– Mówiłam wam, żebyście nie szaleli na schodach – odezwała się zmęczonym głosem Barbara, ale jej córka i siostrzeniec skutecznie ją zignorowali, podbiegając do bujanego fotela. 

– Babciu Haniu!– sapnęła zdyszana Karolinka i oparła się małymi rączkami o podłokietnik, kucając przy tym na ziemi. 

  – Znaleźliśmy bardzo dziwne zdjęcie Kasi!– Chłopiec wyciągnął zza pleców fotografię i pomachał nią w górze z zadowoloną miną. 

Katarzyna, dumna dziewiętnastolatka oderwała wzrok od ekranu swojego telefonu i spojrzała na nich w zdziwieniu. Wstała od stołu i z gracją podeszła do całego zamieszania. Wyrwała zdjęcie z ręki Stasia i przyjrzała się mu uważnie. 

  – Niemożliwe. To nie ja, gówniarzu.

Hanna, nieodzywająca się wciąż, bujając się lekko w fotelu, domyślała się już, co tu zaszło. W milczeniu obserwowała, jak jej najstarsza prawnuczka odwraca czarno-białą fotografię na drugą stronę i omiata wzrokiem datę i podpis. 

– Babciu, to z czterdziestego czwartego.–  Jeszcze raz przyjrzała się zdjęciu i skrzywiła swoją idealnie wymalowaną twarz.– Sami naziści. Skąd to masz? 

Staruszka uśmiechnęła się lekko i wyciągnęła pomarszczoną dłoń, by odebrać kartonik od Katarzyny. Ta w milczeniu podała jej go. 

– Sami naziści i moja matka. Jesteś do niej niewiarygodnie podobna, Kasiuniu.–  Jej skrzypiący głos rozległ się po pomieszczeniu.  I choć słaby i cichy, zwabił do niego całą rodzinę.– Wyglądasz zupełnie jak ona w młodości. 

Wszyscy zebrali się w salonie, nawet Stanisława w fartuszku oderwała się na chwilę od kuchni. 

  – Co ty opowiadasz, mamo? 

– Ale ona nie wygląda, jakby była do tego zdjęcia zmuszona, więc co na nim robi  pra... pra...– wyliczała dziewczyna – babcia? 

– Chcesz nam o czymś powiedzieć, Hanno?– Artur odsunął krzesło i usiadł na nim ciężko. Widocznie miał już dość pomagania w kuchni. 

Jesień 42Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz