Carter
Isabelle i ten jej wampir mogli mieć rację. Po przeanalizowaniu, niektórych detali wszystko układało się w całość. I już wiem, że muszę działać szybko. Miałam iść na tą misję z Alec'em, Isabelle, Clary i Jace'm, ale nie mogę tak długo czekać, co jeśli będzie kolejny atak? Szybko założyłam strój bojowy, związałam włosy w luźnego koka i poszłam po moje serafinowe ostrze, stelę włożyłam do wysokiego buta. W moim planie był tylko jeden, mały błąd, a mianowicie nie mogła namierzyć napastnika, jakim był Meliorn. Muszę pójść do Isabelle i jej o tym powiedzieć, na szczęście spotkałam ją na korytarzu.
- Isabelle, musisz mi pomóc - dziewczyna spojrzała na mnie wielkimi oczami - chcę znaleźć tego, kto zabija Nocnych Łowców, podejrzewam, że może to być Meliorn i, jeśli masz jakąś jego rzecz, bardzo byś mi pomogła - lekko się uśmiechnęłam.
- Carter, właśnie miałam iść szukać mordercy - zdziwiłam się - możemy pójść razem - pokiwałam głową i wyszłyśmy z Instytutu - musimy jeszcze iść po Raphaela, może nam się przydać - pokiwałam głową i westchnęłam, zawsze Podziemni. Gdy dotarliśmy na miejsce czarnowłosy odezwał się.
- Poszłaś do domu w jego koszuli i tyle ją trzymałaś? - na kilometr można było wyczuć, że jest zazdrosny.
- Ciesz się, dzięki niej go namierzymy. Nie mogę uwierzyć, że Meliorn to zrobił - a jednak.
- Drogi elfów są niezbadane - wampir filozof? Dużo o takich słyszałam - mamy towarzystwo - Izzy, wyprostowała swój bat, a ja wyciągnęłam ostrze. Podeszliśmy w kierunku skrzyń - czekaj! - zza skrzyń wyskoczył mały chłopiec z rękami zaciśniętymi w piąstki.
- Na Anioła! Max, co ty tu robisz?
- Wytropiłem cię. Mówiłem, że byłem najlepszy w klasie. Ty - pokazał na mnie - ty, jesteś Wielką Łowczynią! Uwielbiam cię, dasz mi autograf? - cicho się zaśmiałam.
- Mogłeś zginąć...
- Czuję krew Nocnego Łowcy - dobrze, że mamy ze sobą wampira.
- Chcesz udowodnić, że jesteś najlepszy? - zapytałam - Ukryj się i nie wychodź. Jasne? - chłopiec pokiwał głową - pobiegliśmy w stronę zapachu. Przy zabitym człowieku klęczał elf, gdy nas zobaczył podniósł ręce do góry.
- To nie ja. Tropiłem zabójcę, spóźniłem się.
- Nie wierz mu.
- Elfy nie mogą kłamać.
- Ale naginają prawdę, póki nie będziesz mieć dość - poparłam wampira.
- Pomogę wam znaleźć mordercę. To elf, mogę go wytropić.
- Chodźmy - widać, że bardzo jej zależało, ale nie mogliśmy postępować pochopnie.
- Isabelle, to może być pułapka - ostrzegłam ją.
- Wierzę mu. Zabierz Maxa do Instytutu, tam będzie bezpieczny - zwróciła się do Raphaela, poszliśmy po młodego Lightwooda - Max! O nie. Max? Max!
- Nie denerwuj się, Izzy. Zaraz go znajdziemy - próbowałam ją uspokoić - chodźmy. Namierzyłeś mordercę? - pokiwał głową - prowadź - elf poprowadził nas do opuszczonego magazynu.
- Mój brat Samuel był dla mnie wszystkim, a teraz nie żyje. To przez twojego brata Jace'a - zanim było za późno, wytrąciłam jej nóż z ręki.
- Rusz się i po tobie - ostrzegłam elfkę, wskoczyliśmy na podłogę.
- To koniec Kaelie - Isabelle pobiegła rozpiąć swojego brata.
- Nocni Łowcy zaprowadzili nas na rzeź. Czemu jesteś po ich stronie?
- Tu nie chodzi o strony, tylko o to co jest słuszne - powoli podchodziliśmy do sprawczyni, zaczęła się walka. Dziewczyna zaczęła gniewnie wymachiwać nożem, a potem rzuciła go w stronę elfa. Wampir przygwoździł ją do ściany, ale ona oblała go jakimś płynem i momentalnie się odsunął. Musiałam zareagować, kiedy była blisko Meliorna, wbiłam jej ostrze w plecy, a ona upadła na podłogę.
- Wracajmy do Instytutu - w drodze powrotnej Max zadawał mi dużo pytań i zachwycał się moimi umiejętnościami w walce, obiecałam, że nauczę go kilku ciosów. Gdy wróciliśmy było już późno, więc chłopiec poszedł się położyć, a ja z Isabelle poszłyśmy porozmawiać z Jace'm i Alec'iem - Miała wszystko. Pazury wilkołaków, kły wampirów, ostrza elfów - zaczęłam tłumaczyć - stworzyła pozory, że to powstanie Podziemia.
- Tylko po co?
- Nie wiemy, ale to musi być coś więcej niż tuszowanie śladów.
- Zgadzam się - poparłam chłopaka.
- Dobra robota dziewczyny. Słyszałem, że Max jest zachwycony twoim przybyciem - uśmiechnęłam się lekko - i jest gotowy ratować świat. Jak ty się czujesz? - zwrócił się do Izzy.
- Z dnia na dzień coraz lepiej.
- To dobrze. Kontynuujemy śledztwo w sprawie Kaelie. A teraz pora na moje pierwsze rozporządzenie, które wzbudzi kontrowersje. Potrzebuję twojej pomocy. Przejmujesz stery.
- W śledztwie?
- Nie. Alec'u Lightwood od teraz jesteś szefem nowojorskiego Instytutu.
- Możesz to zrobić?
- Tak. Jak mówiłeś Herondale'owie mają przywileje. Mogą też wybrać następcę, miałeś rację. Podziemni i Nocni Łowcy są mieszanką krwi ludzi, aniołów i demonów. Jeśli damy Clave o tym zapomnieć, zasłużymy na to powstanie - nie mogłam uwierzyć, może oni faktycznie mają rację? - zawsze będę żołnierzem, ale ty...ty jesteś liderem.
- Gratuluję, szefie - podałam rękę Lightwood'owi, którą z uśmiechem uścisnął.
- Jace, mam dla ciebie pierwsze zadanie - może jestem tylko głupim pionkiem Clave, może oni mają rację.
- Przepraszam, muszę się położyć. To będzie zaszczyt z tobą pracować - uścisnęłam chłopaka - może Podziemni też mają rację, dobranoc.
- Dobranoc, Carter. Jutro czeka cię ciekawy dzień - już nie mogłam się doczekać, z uśmiechem poszłam do swojej sypialni.
----------------------------------------------------------
Strasznie krótki rozdział. Mam grypę i czuję się fatalnie. Czy ktoś mi pomoże?
CZYTASZ
Bow And Sword | Alec Lightwood [ZAWIESZONE]
Fanfiction,,Mówią, że miłość jest ślepa, ale to powiedzenie głupców. Czasami widzi zbyt dużo" - Stephen King