Rozdział 2

175 13 1
                                    

Sansa nie opuszczała komnaty od tygodnia. Ledwo cokolwiek jadła. Czuła, że Ramsay o niej zapomniał. Bała się, że w końcu zagłodzi ją na śmierć. Jednak po tygodniu w końcu do niej przyszedł. Uśmiechnął się widząc ją siedzącą na łóżku.

- Moja piękna żona. Dlaczego jesteś taka blada? - spytał szczerząc się. Wiedziała iż robi to specjalnie, ale nie mogła sprawić, aby przestał.

- Nie wiem panie, ostatnio mało jadam- bała się jego reakcji, więc spuściła głowę. Cała się trzęsła.

- Nie bój się, niedługo dostaniesz jakieś jedzenie. Może nawet pozwolę ci wyjść z komnaty. Cieszysz się? - spytał, a ona przytaknęła pokornie- Byłbym zachwycony gdybyś mogła wyglądać bardziej przyzwoicie. Chyba nie chcesz, aby brali Panią Winterfell za brudaskę, prawda? - spytał obejmując ją w talii- Kocham cię Sanso- powiedział po czym pocałował ją czule w czoło- Czy ty również mnie kochasz? - spojrzał jej głęboko w niebieskie oczy.

- Tak, mój panie- uśmiechnęła się delikatnie.

- Chciałbym, abyś była szczęśliwa- dotknął jej policzka- Dopilnuję, aby niczego ci nie brakowało. Nic się nie liczy tak jak ty- pocałował ją tym razem w usta i zdarł z niej ubrania.

- Ramsay, ja... Ja się boję- szepnęła.

- Nie bój się, nie będę brutalny. Postaram się dla ciebie.

Sansa obudziła się i ujrzała kogoś kogo nie spodziewała się widzieć. Petyr Baeilsh siedział koło niej na łożu i przyglądał się jej.

- Wszystko w porządku Sanso? - uśmiechnął się do niej.

-Tak, co tutaj robisz?

- Jestem tutaj w sprawach biznesowych. Możliwe, że nawet ci pomogę...

Sansa Stark&Ramsay BoltonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz