1. "Byliśmy podobni..."

1.3K 30 6
                                    

Tamtej nocy byłam przemarznięta do szpiku kości. Zimno ogarniało mnie zewsząd, doprowadzając moje kończyny do drgania. Nie mogłam się jednak dziwić zaistniałej sytuacji skoro leciałam na miotle już dobre cztery godziny, w dodatku przez gąszcz widniejących na niebie deszczowych chmur. Cóż za głupota.

Miałam wrażenie, że dłonie zaciśnięte mocno na dębowej rączce mojej wysłużonej miotły zaraz po prostu mi odpadną, rozlatując się na ostre, lodowe kawałki. Rzuciłam na nie okiem i od razu pożałowałam swojej decyzji. Moje zwykle blade, jednak całkiem ładne dłonie były prawie sine z zimna i zaczynały pulsować tępym bólem, który niesamowicie zaczynał mi doskwierać. Zawsze byłam nerwowa, jednak tym razem nie mogłam narzekać, gdyż byłoby to z lekka nielogiczne i irracjonalne. W końcu sama wymyśliłam sobie tą całą wycieczkę i wydzieranie się na samą siebie nie miało absolutnie żadnego sensu. Co bym jednak nie myślała, zdrowy rozsądek rządził się własnymi prawami i nie był w stanie powstrzymać mnie od cichego wyklinania co jakiś czas pod nosem na moją wątpliwą dzisiejszego dnia inteligencję. Kto normalny wpadłby na to żeby lecieć przez chmury w dodatku deszczowe? Do tego bez jakichkolwiek cieplejszych ubrań i chociażby celu podróży?

Tak, można było powiedzieć o mnie wiele rzeczy, ale na pewno nie to, że byłam całkowicie normalna.

Mimo, że był środek sierpnia noce były naprawdę chłodne i tłumaczenia astrologów, czy też pogodynek w mugolskiej telewizji, że obecny stan pogody jest przejściowy ani trochę mnie nie przekonywały. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że zanim dolecę do Cokeworth, w mojej głowie miną wieki. Szczególnie mając na uwadze fakt, że kilometr będę musiała przejść piechotą, żeby nie wystraszyć mugoli, którzy na widok nastoletniej czarownicy lecącej na miotle, dostali by ataku serca, paniki i całej reszty wstrząsających dolegliwości o których ledwie miałam pojęcie.

To właśnie były plusy i minusy życia w zapyziałej dziurze, ukrywając się pośród mugoli.

Uważałam to za całkiem zabawne, że mugole nie wierzyli w magię i pozostawali ślepi na wszystkie nadnaturalne zjawiska jakie się wokół nich działy. Może nawet było to przykre, że pozostawali nieświadomi tego co tracą pozostając w niewiedzy. Świat czarodziejów był piękny, choć w gruncie rzeczy poza magią, wcale aż tak bardzo się nie różnił od tego w którym od wieków egzystowali niemagiczni. Moi konserwatywni rodzice pochodzący z najbardziej kontrowersyjnego w ostatnim czasie środowiska w całym magicznym świecie nie podzielali mojego zdania, że niewiedza mugoli i ich strach potrafią być zabawne. Prawdopodobnie za takiego rodzaju numer jak złamanie Ustawy Tajności w całkiem sporej jak dotychczas kolekcji, by mnie wydziedziczyli, czym mówiąc szczerze nie bardzo bym się przejęła. Bardzo możliwe było również, że ich złość odbiłaby się rykoszetem na pół hrabstwa i w zasadzie się im nie dziwiłam, skoro ciągle dostają listy o łamaniu przeze mnie zasad regulaminu szkolnego, bójkach, kawałach i rzekomym znęcaniu się nad kotem woźnego. Rzekomym, gdyż do tego zawszonego sierściucha naprawdę nie miałam zamiaru i ochoty się zbliżać.

Pomijając jednak moje wszystkie maluteńkie przewinienia, którymi lubiłam ucierać im nosa, niezaprzeczalnie musiałam stwierdzić, że sowa z Ministerstwa Magii, o naruszeniu przeze mnie owej chroniącej czarodziejów ustawy, byłaby kropelką, dzięki której miarka by się przebrała i wulkan (zwany też moją matką) epicko by wybuchł, pozostawiając po sobie jeden wielki bałagan i spustoszenie.

Starałam się nie myśleć o karze, jaką dla mnie przygotują rodzice już niebawem, gdy o piątej rano wejdę do domu z miotłą w ręce, mokra, brudna i całkowicie nie reprezentująca jakichkolwiek reguł panujących w czarodziejskiej arystokracji, choć na pewno byłaby ona bardzo "kreatywna" . Mózg podsuwał mi obraz wściekłej jak zwykle matki, domagającej się wyjaśnień gdzie byłam całą noc i ojca niedowierzającego w to co widzi, miażdżącego mnie surowym spojrzeniem. A może raczej zawiedzionego tym co wychował? Prawdopodobieństwo takiego obrotu spraw było bardzo wysokie.

ŁaniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz