Rozdział 4

4.9K 27 0
                                    


Liliana

Nie zmrużyłam oka, wciąż wpatrując się w drzwi. Sama siebie nie rozumiałam, bo z jednej strony nie chciałam, aby „Cichy" ponownie przekroczył próg mojej sypialni, lecz z drugiej pragnęłam, by wyważył to cholerne drewno i wziął ponownie mnie w pachnącej nami jeszcze pościeli. Moje rozchwianie sprawiło, że zapragnęłam melisy. Wiedziałam, że nie rozwiąże ona moich problemów, ale choć trochę zagłuszy myśli biegnące w dwie przeciwległe strony.

Sięgnęłam po słuchawkę telefonu, który znajdował się na moim nocnym stoliku, aby wybrać numer do kuchni. Sebastian wyposażając dom pomyślał przede wszystkim o mojej wygodzie i możliwości kontaktowania się z każdym pomieszczeniem za pomocą telefonu. Dzięki temu mogłam zawołać zawsze panią Wandę, by przyniosła mi do góry herbatę.

- Melisę i to podwójną – powiedziałam, słysząc grzeczne „kuchnia słucham".

Zrezygnowałam z powitania, bo każdy wiedział, że tylko ja i Sebastian możemy dzwonić telefonami, więc nie trzeba było zwracać uwagi na detale, jakim było „dzień dobry" czy „poproszę". Sebastian płacił każdemu niemałą pensję, więc ja mogłam wymagać posłuszeństwa. On nie miał na to czasu, stale będąc w tych swoich podróżach w interesach, które nikogo nie dziwiły. Jedynie moja ciągła obecność w domu stawała się przedmiotem plotek, w których uznawano mnie za wyrodną żonę, nie wspierającą ciężko pracującego męża. Czasem chciałam powiedzieć im prawdę i zobaczyć miny, które zasługiwałyby na pewno na niejednego Oscara. Chciałam, lecz nie mogłam. A może wolałam z tym jeszcze poczekać.

Musiałam wstać, aby otworzyć drzwi, by Wanda nie miała problemu z dostarczeniem mojego zamówienia. Doskonale wiedziałam, że do melisy dołączy jedno z tych swoich ciast, które piekła chyba z nudów. W naszej kuchnie nie było wiele do zrobienia, a i przyjęcia dla przyjaciół ograniczaliśmy do minimum, co nie zadowalało kucharki.

Pukanie w drzwi nie pasowało do tego, jakie wykonuje kobieta. Było mocniejsze i dobrze mi znajome. Wiedziałam, że osoba stojąca za drzwiami nie poczeka na moje „proszę", bo zaraz sama naciśnie klamkę, tak samo, jak wtedy, kiedy próbowałam zasnąć.

- Już myślałem, że tu zgniłaś – powitał mnie z tym swoim zawadiackim uśmiechem, kładąc obok mnie filiżankę, nad którą unosił się dym – nie lubię, kiedy tak robisz.

W jego głosie słychać było wyrzuty, których być nie powinno.

- Moja sypialnia to mój azyl.

- Jakoś rano o tym nie pamiętałaś – zauważył zaczepnie.

Po raz kolejny poczułam, że chce coś ugrać, lecz wciąż nie wiedziałam co. Moje zapomnienie nie miało tu nic do rzeczy, choć gdyby „Cichy" chciał to już dawno powiedział by Sebastianowi, że regularnie pieprzy mnie w naszym małżeńskim łożu. Doskonale wiedziałam, jak zareagowałby na to mój mąż i wolałam tym razem odpuścić „Cichemu".

- Ostatni raz – chciałam brzmieć groźnie, jednak on nie zwracał na to uwagi.

Patrzył jedynie na moje ciało, jakby chciał przyspieszyć powolne ściąganie biustonosza i dorwać się do moich piersi.

- Pamiętaj, że wciąż to ja mam więcej do stracenia niż ty – wyznał nim zatopił usta w pocałunku.

Ponownie poczułam przyjemne mrowienie, które zapowiadało nadchodzącą wolnym krokiem ekstazę. „Cichy" całował moje usta, schodząc coraz niżej, aż w końcu doszedł językiem do mojej nabrzmiałej łechtaczki. Owalnymi ruchami pieścił ją, drażniąc ją delikatnie palcem. Jęknęłam głośno z podniecenia, co spowodowało, że uniósł się nade mną i zakrył dłonią moje usta.

Tylko seksWhere stories live. Discover now