chapter 1

65 8 4
                                    

Do końca wakacji pozostało już tylko trzy dni wolności. Po dwóch miesiącach leżenia i spania do prawie piętnastej pora wrócić do szkoły. Przede mną ostatnia klasa liceum i pora iść na studia.

Szczerze to nie wiem co chciałabym robić w przyszłości. Tata namawia mnie abym poszła w jego ślady i została adwokatem. Nie jestem za bardzo do tego przekonana, ale nie chcę robić mu przykrości. Po prawie osiemnastu latach opiekowania się mną i moim bratem Shawnem chce mu się jakoś odwdzięczyć.

W pewnym momencie poczułam wibracje w tylnej kieszeni spodni. Nadal uwarznie patrząc na drogę przed sobą wyciągnęłam telefon. Na ekranie widniał numer i zdjęcie Shawna. Westchnęłam i kliknęłam zieloną słuchawkę.

-Halo? - zapytałam znudzonym głosem.

-Kim? Jesteś już w drodze do domu?

-Tak? Po co dzwonisz?

-Tata biega po całym domu i wyciera każdy kurz jaki znajdzie na drodze. Zaraz zrobi dziury w podłodze od tego chodzenia.

-Poczekajcie jeszcze jakieś pół godziny. Za niedługo będę w domu. - zaśmiałam się.

-Mam nadzieję. - z tymi słowami się rozłączył.

Jadąc autostradą pełną szybko jadących aut spojrzałam w steczne lusterko. Zauwarzyłam w nim motor. Pędzący motor. Gdy przechełam obok mnie poczułam ulgę. Nie wiem, dlaczego ale za każdym razem kiedy przejeżdża obok mnie motor, motocykl nawet skuter wszystkie moje mięśnie się napinają.

Szybko nacisnęłam stopą hamulec prawie wjeżdżając w zderzak czarnego audi. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że wszystkie samochody stoją w wielkim korku. Otworzyłam okno i próbowałam chociaż zobaczyć jak długo będę musiała czekać w tych korkach.

Wszystkie moje mięśnie spięły się na widok jaki zastałam. Wybiegłam szybko z samochodu nawet nie patrząc na to, że kluczyki były w stacyjce, a drzwi otwarte na oścież. Uklękłam przy człowieku, którego jeszcze kilka chwil temu widziałam pędzącego na motorze.

Delikatnie ściągnęłam kast z głowy poszkodowanego i położyłam obok jego bez władnego ciała. Spojrzałam na twarz chłopaka. Miał brązowe włosy i lekko zadarty nos. Wyglądał na jakieś osiemnaście może dziewiętnaście lat.

Nachyliłam się nad klatką piersiową chłopaka i sprawdziłam czy oddycha. Gdy byłam już pewna, że brunet wciąż jest wśród nas, wyciągnęłam telefon. Gdy już wykręcałam numer na pogotowie usłyszałam głośny jęk. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam w dół. Chłopak lekko pochylił się i złapał za głowę cicho sycząc.

-Nie ruszaj się, bo pogorszysz sprawę. - położyłam swoją dłoń na jego klatce piersiowej i lekko popchnęłam go aby ponownie się położył.

-Czy ja jestem w niebie? - usłyszałam jego zachrypnięty głos. Spojrzałam w dół i napotkałam jego lekko przymknięte, czarne jak smoła oczy.

-Z tego co mi jeszcze wiadomo to znajdujemy się na Ziemi. Chyba, że coś mnie ominęło. - prychnęłam. W oddali usłyszałam syreny karetki. Jak widać ktoś musiał zadzwonić szybciej.

-To, dlaczego widzę przed sobą tak pięknego anioła? - jego głos był naprawdę przyjemny. Jednak przy każdym kolejnym słowie syczał z bólu.

-Nie tak szybko chłopczyku. To jest zły moment na taki tandetny podryw. - prychnęłam.

-A czy ja cię podrywam? - na jego twarzy pojawił się leniwy uśmiech. Zmieszłam się trochę. Poczułam niewielkie ciepło na policzkach. Jednak nie zdąrzyłam nic więcej powiedzieć, ponieważ ratownicy medyczni pojawili się przy czarnookim.

W tym momencie nie zdawałam sobie sprawy, że od tego momentu moje życie zmieni się o 180°.

Touch the skyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz