ALAN
-Dobrze wiesz, że nie możesz się przemęczać.
Moja mama, chyba taka jak każda inna, zatruwa mi w tym momencie moje czyste powietrze swoi gadaniem.
-Wszystko rozumiem. - przewróciłem oczami.
-Wiesz, że to nie jest śmieszne.
-A czy ja wyglądam ci na osobę, która się z tego śmieje? - spojrzałem na nią.
-Alan, ja wiem, że jest ci ciężko. Nam razem z tatą też jest. Rozumiem cię jako matka, ale nie m..
-Ty nic nie rozumiesz! Nie wiesz jak to jest, więc proszę, nie wtrącaj się już.
-Muszę ci pomóc, więc muszę się wtrącać do życia mojego syna. - podniosła lekko głos.
-A co jeżeli ja tego nie chce? - spojrzałem na nią.
-Nie masz nic do gadania.
-A właśnie, że mam! To jest moje życie!
-To o nie walcz! - krzyknęła.
Zacisnąłem usta w wąską linię i wyszedłem z domu trzaskając drzwiami. Wybrałem numer jednej osoby jaka może mi w tym momencie pomóc.
-Halo? - jej melodyjny głos odezwał się w słuchawce.
-Możemy się spotkać?
-Alan, nie za bardzo, bo jestem w stroju śpiocha.
-Nic nie szkodzi, zaraz będę.
-Ale.. - rozłączyłem się.
KIM
Głośno westchnęłam u rzuciłam telefon na łóżko. Wyciągnęłam z szafy jakieś leginsy oraz jakąś zwykłą, białą koszulkę i weszłam do łazienki ogarnąć swoją twarz.
Po piętnastu minutach usłyszałam dzwonek do drzwi. Zeszłam na dół i otworzyłam drzwi widząc za nimi Alana.
-Co chciałeś? - zapytałam kiedy zaczął ściągać kurtkę.
-Przyjechałem spędzić czas ze swoją przyjaciółką. - uniosłam wysoko brwi.
-Od kiedy jesteśmy przyjaciółmi?
-Od kiedy mnie uratowałaś. - uśmiechnął się szeroko siadając na kanapie.
-To.. co robimy? - zapytałam siadając obok niego. Czułam się bardzo nie zręcznie, bo jednak znam Alana od niedawna i nie wiem czego mogę się spodziewać.
-Możemy obejrzeć jakiś film, wyjść gdzieś, wszystko zależy od ciebie. - wzruszył ramionami.
-Wolę zostać w domu. - powiedziałam siadając na kanapie i włączając telewizor.
-Jestem głodny. - spojrzałam na Alana lekko zirytowanym wzrokiem.
-Oh, serio? - uniosłam brwi.
-Tak, bardzo serio. Zamówmy coś do jedzenia, bo zaraz umrę. - wymamrotał.
-Jesteś jak dziecko. - stwierdziłam.
-Ah tak? - spojrzał na mnie wyciągając telefon z kieszeni spodni.
-Tak.
Alan zamówił dla nas dwie pizze. Pepperoni dla niego oraz hawajska dla mnie. A tak btw, hawajska to życie, okej?
-Nasze jedzenie będzie za jakąś godzinę jak nie więcej, więc co będziemy oglądać? - brunet spojrzał na mnie spod swoich długich, czarnych jak smoła rzęs.
-Możemy obejrzeć coś ciekawego. - zaproponowałam.
-Jakiś maratonik? - uśmiechnął się, pokazując przy okazji swoje urocze dołeczki.
-Co powiesz na "Szybcy i wściekli"?
-Może być. - przytaknął.
Podłączyłam laptopa do telewizora i oboje zaczęliśmy nasz maraton. Około pół godziny później przyszło nasze jedzenie. Usiedliśmy po turecku na kanapie, a pudełka z pizzy leżały przed nami.
Gdy otworzyłam już pudełko od razu uderzył we mnie ten wspaniały zapach. Hawajska to istne niebo. Ugryzłam ogromny kawałek pizzy przy okazji wydobywając z siebie zduszony jęk.
-Jezu, zaraz zjesz tą pizzę na raz. - Alan zaśmiał się. Spojrzałam na niego lekko mrużąc oczy.
-Wal się.
-Z wielką chęcią. - chłopak przygryzł wargę na co prychnęłam.
-Daj mi w spokoju rozkoszować się tym cudem. - powiedziałam z pełnymi ustami.
-Ej, Kim.
-Hm? - spojrzałam na niego.
-Jesteś brudna. - uśmiechnął się.
-Co, gdzie? - zaczęłam kręcić się w miejscu.
-O tutaj.. - Alan dotknął palcem mojej białej koszulki zostawiając na niej ślady z ketchupu.
-Nie zrobiłeś tego. - zmrużyłam oczy pewnie wyglądając jak chomik.
-Aw, chyba zrobiłem. - przygryzł swoją wargę i zaczął się śmiać.
-No cóż.. - włożyłam palce do sosu czosnkowego i wtarłam we włosy Alana. Chłopak momentalnie przestał się śmiać i spojrzał na mnie z poważną miną.
-Nie zrobiłaś tego.
-Aw, chyba zrobiłam. - zrobiłam to samo co on chwilę temu.
-Albo mnie teraz przeprosisz i umyjesz moje włosy ale pożałujesz.
-Chyba śnisz. - prychnęłam nadal zajadając pizzę.
W pewnym momencie poczułam jak sos spływa po moich włosach. Odłożyłam wszystko na stolik obok i spokrzałam na chłopaka, który wręcz zwijał się ze śmiechu.
-Ha. Ha. Bardzo śmieszne. Jesteś bardzo dojrzały wiesz? - spojrzałam ostatni raz na niego i wyszłam z salonu kierując się do łazienki. Muszę zmyć ten okropny sos. Gdy chciałam już zamknąć drzwi do łazienki, Alan również do niej wszedł.
-Ja też muszę się przecież umyć. - zrobił bardzo głupią minę na co zaśmiałam.
Tak właśnie zszedł nam cały dzień. Na jedzeniu, leniuchowaniu oraz śmianiu się z samych siebie.
CZYTASZ
Touch the sky
Fanfiction-To jest niemożliwe. - szepnęłam zakrywając twarz dłońmi. -Wszystko jest możliwe. - czuje jego przeszywający wzrok na sobie. -To mi do cholery powiedz jak mam to zrobić. - warknęłam i spojrzałam w jego czarne jak węgiel oczy. -Wystarczy dotknąć ni...