chapter 5

53 9 0
                                    

KIM

Alan to naprawdę wspaniały chłopak, ale jednak ja nie mogę teraz myśleć o chłopakach, randkach i tego typu rzeczach. Teraz co jest dla mnie najważniejsze to skupienie się na nauce. Wiem, że tata tego wymaga ode mnie i chce mu udowodnić, że zawsze może być ze mnie dumny.

Dziś piątek, czyli Carmen będzie chciała znowu mnie gdzieś wyciągnąć. Nie mam pojęcia jak ta dziewczyna potrafi chodzić na te wszystkie imprezy. Jednak dziś nie mogę dać jej pozwolić, aby mnie gdziekolwiek zaciągnęła. Na kolacje ma przyjechać moja ciocia Rose. Jest to siostra mojej mamy. Nigdy nie przepadała za moim tatą. Jednak on jest zbyt miły i uprzejmy, aby jej odmówić i dać do zrozumienia, że nikt jej tu nie chce.

Shawn od zawsze bał się cioci Rose. Jej mocno pomalowane powieki na kolor niebieski odstraszały chyba wszystkich w pobliżu. Sama potrafiła wytykać innym błędy, ale sama była istnym ideałem.

Dziś do szkoły postanowiłam ubrać się luźno. Zwykłe czarne jeansy, bordowa bluzka i czarna bluza. Gotowa do wyjścia, zabrałam kluczyki z auta i wyszłam na zewnątrz.

Po jakiś piętnastu minutach parkowałam samochód na szkolnym parkingu. W oddali zauważyłam Josha i jego zgraje. Obok niego stał Alan. Jak zwykle odkąd go widziałam, wygląda wręcz idealnie. Ale jak mówiłam, zero chłopaków. Jeszcze tego mi brakuje.

Szybko zabrałam torbę z samochodu i chciałam jak najszybciej wejść do szkoły. Jednak nie zbyt mi się to udało, bo po chwili poczułam, jak ktoś chwyta mnie za ramie i odwraca w swoją stronę. I wiecie kto to był?

Amber, kolejna szkolna gwiazdeczka.

-Wiesz, co ci powiem mała suko? Odpierdol się od Alana. - nie potrafiłam skupić się na tym, o czym ona mówi. Przecież ja nic nie robie, to on co chwilę na mnie wpada.

-Ale ja nie mam z nim nic wspólnego.

-Wiesz, że i tak ci nie wierzę. Chcę, abyś tylko wiedziała, że mam cię na oku. Alan jest mój i niech tak lepiej zostanie.

Gdy odeszła spojrzałam na miejsce, gdzie stał Josh i Alan. Jego ciemne tęczówki potrafiły prześwietlić człowieka od góry do dołu. Szybko odwróciłam się, aby jak najszybciej znaleźć Carmen.

-I co ty zrobiłaś?

-Nic. - odpowiedziałam cicho.

-No właśnie, dziewczyno walcz o swoje. - gdy znalazłam Carmen wszystko jej opowiedziałam. O wypadku Alana, o tym, jak siedziałam z nim na imprezie i jak przyjechał do mnie do domu.

-Ale Alan nie jest mój i nigdy nie będzie. Dobrze wiesz co mam teraz na myśli.

-Przestań się tak zachowywać. Ja ci dobrze radzę, walcz o niego. Widać, że czuje coś do ciebie, a takie ciastko jak on nie może wystygnąć. - spojrzałam na nią głupio.

-Ale wiesz, o czym nie dawno myślałam?

-O czym?

-Ty i Josh pasowalibyście do siebie. - Carmen głośno się zaśmiała.

-Jezu, błagam. Kim, gdzie ty żyjesz? Ja i on? To tak jakby zjeść bułkę ze smalcem i popić kakao. Niewykonalne.

-Co ty gadasz? Moim zdaniem powinniście być razem.

-To lepiej zmień to zdanie. - zaśmiała się.

Po skończonych lekcjach pożegnałam się z Carmen i ruszyłam w stronę mojego samochodu. Podczas drogi zaczęłam szukać kluczy do auta w mojej torebce. Jest niby mała, ale jak coś wkładasz to znajdziesz dopiero jak wszystko wysypiesz.

Gdy w końcu miałam to, co chciałam, podniosłam wzrok i ujrzałam bruneta, który stał przy drzwiach samochodu. Wiedziałam, że dziś zbyt dobrze wyszło mi unikanie go.

-Czego chcesz? - zapytałam, próbując przejść do drzwi, jednak przez Alana i jego gruby zad nie miałam jak się do nich dostać.

-Chcę pogadać. - podrapał się po szyi.

-O czym chcesz gadać? - stałam od niego mniej niż pół metra i idealnie czułam jego perfumy.

-O co chodzi? - zapytał.

-Nie rozumiem. - wzruszyłam ramionami.

-Cały dzień mnie unikasz, a jak chce do ciebie podejść, to uciekasz na drugi koniec szkoły. Chcę, wiedzieć o co chodzi. - powiedział, robiąc się poważny.

Jezu, jaki władczy.

-O pociąg co nie chodzi, serio wszystko jest w porządku.

-Wiem, że tak nie jest. Widziałem dziś rano, jak rozmawiałaś z Amber. To ona ci coś nagadała? - nie odezwałam się.

Stałam tak chwilę, aż on ponownie zabrał głos.

-Pewnie, że to ona. Co ona ci takiego powiedziała, że nagle urywasz ze mną kontakt?

-Alan, nic mi nie powiedziała. Wszystko jest okej. Nie musisz się martwić. - spojrzałam mu w oczy.

-Czyli nie będziesz miała problemu się ze mną spotkać dziś wieczorem?

-Mam dużo nauki, nie dam rady. - westchnęłam.

-Kim, jest weekend. Daj się wyrwać gdziekolwiek.

-Naprawdę nie mogę.

-Jeśli uważasz, że nadal możemy się spotykać, bo nic się nie stało, to chodź.

Sama już nie wiem, czy iść. Mam ogromny mętlik w głowie. To wszystko już mnie przytłacza.

-Eh, dobra. Jedno małe spotkanie.

-Dam ci jeszcze znać, o której po ciebie przyjadę.

Ten wieczór będzie naprawdę zabawny, nawet sobie tego nie wyobrażałam.

Touch the skyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz