2. Seul

97 13 27
                                    


WIECZÓR. NIENAWIŚĆ. 


Odgłos odrzuconego sygnału połączenia nieznośnie dźwięczał mu w głowie jeszcze przez jakiś czas.

Namjoon mocno ścisnął telefon w dłoni, sprawiając, że pod palcami poczuł małe pęknięcie, które powstało na plastikowej obudowie.

Znowu mu to zrobiła. Po raz kolejny zamiast porozmawiać odwracała się do niego plecami, ograniczając możliwość normalnej rozmowy. A on tak bardzo nie lubił tej ciszy, która powodowała, że rysował w głowie najczarniejsze scenariusze.

Nie mógł ot tak po prostu wsiąść w jeden z najbliższych lotów i za kilka godzin zapukać do drzwi jej mieszkania. Nie mógł tego zrobić, bo był tak bardzo uwiązany pracą i kontraktem, że chciało mu się krzyczeć. Zimny i nieprzyjazny teraz Seul trzymał go w swoich szponach, sprawiając że czuł się jak więzień a nie jego mieszkaniec.

Mężczyzna naciągnął bardziej głęboki kaptur szarej parki na oczy i ruszył w kierunku mostu Mapo. Częściowo uszkodzona nawierzchnia trzaskała pod jego stopami, kiedy deptał po nowo powstałych wyrwach. Uspokajało go to. Szczególnie teraz, kiedy kipiał ze złości.

Nagle jego uwagę przykuł napis na podświetlonej balustradzie. "Jak minął dzień?". Czarne litery krzyczały do niego, próbując zainicjować rozmowę. Prychnął pod nosem i minął go, czując jak nagromadzona w nim adrenalina pcha go do przodu.

Jednak po chwili przystanął, odwrócił się w powolnym tempie i wrócił tam, dotykając dłonią napisu.

- Beznadziejnie... - odpowiedział cichym szeptem, jakby sam do siebie.

Jaka to była ironia losu, że zamiast porozmawiać z żywym człowiekiem, Namjoon chętniej rozmawiał z kawałkiem metalu, który był tam tylko po to, aby ludzie w gorszym stanie emocjonalnym niż on nie chcieli wspinać się na barierki i skakać prosto w otchłań Hangang. Tak walczono z niechlubnym przydomkiem tego miejsca, nazywanego kiedyś Mostem Samobójców. I nawet sama rzeka związana była ze smutkiem przez swoją nazwę.

Lider westchnął cicho, wbijając wzrok w ciemną toń rzeki Han. Postawił stopę na barierce i pochylił się do przodu, przyciągany przez cichy szum fal i dręczony myślami o tych wszystkich duszach, które postanowiły tutaj wyrwać się ze swojego ciała.

I tylko nagłe uderzenie metalu o metal sprawiło, że wyrwał się z tego dziwnego transu.

To był ten srebrny gwizdek, który od Niej dostał. Ten, który od dłuższego czasu nosił przy sobie, manifestując swoje przywiązanie.

Namjoon odetchnął głęboko i po raz kolejny wyciągnął telefon z kieszeni kurtki. Wybrał Jej numer i odczekał kilka sekund, aż ponownie usłyszał, że został rozłączony.

- Kurwa mać... - uderzył zaciśniętą pięścią w zimną barierkę. Z każdą chwilą jeszcze bardziej nienawidził tego miasta.


*


Kiedy przekroczył granicę mostu i stanął na stałym lądzie, skierował swoje kroki w stronę pobliskiego postoju taksówek.

- Poproszę na Yongsan-gu - rzucił grzecznie do taksówkarza, kiedy usiadł z tyłu i zaczął się szarpać z pasem, który nie chciał się rozciągnąć. Specjalnie podał adres nieznacznie oddalony od kompleksu w którym mieszkał razem z resztą chłopaków, aby nie wzbudzać niepotrzebnych podejrzeń.

INTO . MONO [wstrzymane]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz