Daniela poznałem jeszcze w gimnazjum. Nawet nie było jeszcze widać, jakim skurwielem zostanie w przyszłości. Z początku wydawał się, jakby nie pasował do tego zakątka świata. Przyjechał prosto z Białorusi (Tam w ogóle upadła już komuna?), mówił z tym śmiesznym akcentem, prawdopodobnie nie mył się od miesiąca i żywił się wyłącznie ziemniakami. Lecz ja od naszego pierwszego spotkania wiedziałem, że w jego spojrzeniu tkwi niesamowita iskra. Postanowiłem się z nim zaprzyjaźnić. Na przekór wszystkim, zacząłem zadawać się z samym Dejnielem. Już szybko odkryłem jego niesamowity, oświecony umysł (Nauki od niego w późniejszym okresie pobierał sam Elon Musk). Tak naprawdę nie tkwił z głową w chmurach, on tam się wspinał po łbach zakopiańskiego plebsu.
Od najwcześniejszych miesięcy naszej znajomości spędzaliśmy razem wiele czasu. Nigdy nie zapomnę wspólnego podpierdalania żydowskich rodzin do lokalnych oficerów SS.
Zawsze jednak Daniel trzymał się na uboczu, gdyż był zbyt oświecony aby zadawać się z resztą plebsu, aczkolwiek wciąż tkwił pod ścianą z dziewiczym wąsikiem i tłustymi włosami. Jednak pewnego dnia coś w nim pękło. Ten wewnętrzny virgin zniknął. Następnego dnia przyszedł do szkoły z gładką twarzą, bez żadnych pryszczy, z włosami ułożonymi na żel (kosztował 8 złotych). Powiedział do mnie:
-Eeehehehe stary, widzisz tę gierkę na steamie za 3,99 euro?
-No...
-Sprzedałem ją za dychę!
-Sztos.
-A za tę dychę kupiłem dwie następne, i zgadnij co...
-Kupiłeś za nią dwie następne?
-Dokładnie! Biznes is biznes, przyjacielu!
Od tamtej pory Daniel do końca gimnazjum dorobił się sporej sumki. Od tamtej pory rozporządzał lokalnymi dresami, a ze mnie uczynił swojego księgowego, a do niego samego przylgnął pseudonim "Wilka z Kościeliska".
Sielanka ta trwała do końca gimnazjum, gdy nasze drogi się rozeszły. Daniel dalej rządził swoim osiedlowym imperium, a ja po ukończeniu nauk w Akademii Pranków Cheetos wybrałem się na studia chemiczne do Kolumbii.
Był to koniec złotych lat 80. Kolorowe kolumbijskie ulice tętniły życiem, a w podziemiach rozwijał się nowy biznes. Na Universidad Superior de Uso y Producción de Alucinógenos przybyłem jako jeszcze nieświadomy przyszłości student. Pomimo bariery językowej, szybko odnalazłem wspólny język z kolegami z uczelni w postaci pewnego zielonego zioła. Aczkolwiek pewnego razu, jeden z nich w stanie wątpliwej trzeźwości podzielił się ze mną nowo poznaną recepturą na pewien śnieżnobiały środek, który dla nas miał być bramą do złotej przyszłości.
***
Niecały tydzień później zebrałem szybko bagaże i pędem pobiegłem na lotnisko. W ramach podziękowania kolesiowi, który podwiózł mnie na lotnisko, odpaliłem trochę towaru. Z tego co się dowiedziałem, jego życie również niespodziewanie zmieniło bieg. Będę zawsze o tobie pamiętał, Pablo.
Gdy wróciłem po tych wszystkich latach do Zakopanego, jednocześnie mało, jak i wiele się zmieniło. Do miasta wreszcie prowadziły drogi wyłożone asfaltem, w domach było widać szyby, a i turystów było więcej, odkąd w zakładach pracy wdrożono projekt Fiat126+.
Tymczasem, na Kościelisku niepodzielnie rządził wciąż Daniel. Jego gang, nazywany potocznie Baciarami, kontrolował całą dzielnicę. On sam był jednym z bogatszych ludzi na Podhalu, gdyż podczas mojej nieobecności zbił jeszcze większą fortunę na nielegalnym sprzedawaniu kluczy do gierek na steamie oraz sprzedaży waty cukrowej robionej z prawdziwej waty na odpustach. Jednak przez ostatnie lata jego biznes podupadł, głównie ze względu na rosnącą konkurencję, między innymi Gang Jacoba "Kanibala" Kardashiana z Antałówki, z którym później nasze losy mocno się związały.
Tak, czy inaczej, w ciągu ostatnich trzech lat Nendza nie inkasował już takich sum, jak za czasów licealnych. Aczkolwiek, przez moją nieobecność nabrał więcej cech młodego bóstwa. Gdy wbiłem mu na chatę, byłem oszołomiony przez jego niebywałą urodę i świetlny intelekt, pomimo tego z jego oczu bił wielki smutek. Nie wiedział jeszcze, jaką niespodziankę przygotowałem dla niego.
Po gorącym powitaniu, wziąłem go na stronę, oraz otwierając teczkę wypełnioną torebeczkami z białym proszkiem powiedziałem:
-Kościelisko to nie cały świat, przyjacielu.
Od razu ujrzałem w jego oczach tę iskrę sprzed lat.
Ani świat, ani my nie byliśmy gotowi na rewolucję, jaką wprowadzimy nie na Kościelisku, nie w Zakopcu, lecz w całym kraju i poza jego granicami.
![](https://img.wattpad.com/cover/177575766-288-k196309.jpg)
YOU ARE READING
STRONG D: SUKCES CZYNI MISTRZA - Historia życia Daniela Nendzy
Historical FictionThe Poorfather, Strong D, DNKMMLOVA, Deyniel Poorfield - pod tymi i wieloma jeszcze imionami znacie go i uwielbiacie, a może nawet nienawidzicie. Nie można jednak odmówić jego wpływu na popkulturę i bieg historii XX i XXI wieku. Oto jest opowieść o...