Wspomnienie część I

52 4 0
                                    

9 lat wcześniej

 Był słoneczny dzień, całą rodziną szykowaliśmy się na wizytę wujka Sho. Pamiętam, że tata naprawiał zawiasy przy wiecznie skrzypiących drzwiach i pogwizdywał swoją ulubioną melodię, która po czasie i dla mnie stała się taką. Ojciec był wysokim, dobrze zbudowanym, ciemnowłosym mężczyzną. Nazywał mnie swoją księżną, swoją zonę jego królową, a my mówiłyśmy na niego rycerzu. Niestety z każdym dniem wspomnienie rysów jego twarzy blakło i po tylu latach, w końcu zanikło doszczętnie. Szczupła i zwinna kobieta o długich, czarnych włosach, będąca moją matką dekorowała dom świeżymi kwiatami i wycierała ścierką kurze z mebli. Niestety w moich wspomnieniach jej twarz również była niewyraźna. Pamiętam tylko tyle, że zawsze jak się uśmiechała, w jej policzkach pojawiały się malutkie dołeczki, w które mój tatuś ją czule całował. Byliśmy rodziną jak z obrazka, a mama spodziewała się niedługo drugiego dziecka, chłopczyka. Byliśmy tacy szczęśliwi..Jednak żadne szczęście nie trwa wiecznie. 

 Tego samego dnia, wieczorem usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Rodzice kazali mi iść szybko się przebrać, co też uczyniłam. Gdy zapinałam ostatni guzik fioletowej sukienki usłyszałam krzyk mamy. Wystrzeliłam z pokoju jak z procy, akurat załapując się na widok łysego, barczystego mężczyzny trzymającego moją rodzicielkę za gardło.  Mój rycerz leżał na podłodze a w jego głowie tkwiła siekierka, którą jeszcze wczoraj ciął drewno na ognisko. 

- Tutaj jest, pamiętaj, żeby nie robić jej krzywdy! Jest potrzebna naszemu Panu- powiedział wspólnik tego sadysty. Wraz z wargami poruszała się także jego blizna, przecinająca w poprzek jego twarz. 

 Królowa poległego załkała i resztkami sił zwracając swoje sine lico w moim kierunku wyszeptała:

- Bądź silna Junko, mama i tata cię kochają- po czym zachłysnęła się krwią, która chlusnęła z jej ust, gdy bandyta wykręcił jej kark.

- Będę, ja tez was kocham- szepnęłam i wymówiłam w myślach szybką modlitwę, a do moich oczu mimowolnie napłynęły łzy. Byłam osieroconym, pięcioletnim dzieckiem w olbrzymich terapatach. 

- A ty, mała warknął czarnowłosy, a jego blizna ponownie się poruszyła -  Lepiej bądź grzeczna. Jestem pewny, ze nie chcesz skończyć  jak ta tutaj szmata oraz jej niesamowicie waleczny idiota.

 Pogładziłam ciało matuli po twarzy i pocałowałam ją w policzek, potem podeszłam do ojca i szeptając mu, że był naszym rycerzem w lśniącej zbroi przytuliłam się do niego. Gdy poczułam, że moi oprawcy się niecierpliwią podeszłam do nich. Zwiesiłam głowę, żeby nie widzieli mojej zapłakanej twarzy i dałam złapać się za rękę i poprowadzić w kierunku koni. To był mój ostatni dzień na powierzchni. 

JunkoWhere stories live. Discover now