II rozdział

1.1K 83 35
                                    

Siedzę tu już dobre parę dni? Tak mi się przynajmniej wydaje, bo nie mam zegarka ani kalendarza.

Strasznie tu zimno, ale co się dziwić jak jest to piwnica? Dobrze, ale zmieniając temat osoba, kt-

— Wstawać! — Usłyszałem krzyk, a także stukot butów o metalowe schody. Po chwili drzwi się otworzyły, a w nich stanął on z latarką w dłoni. — Powiedziałem coś!

Posłusznie wstałem, nie chciałem mieć już problemów, chociaż ich już dużo mam.

— Masz iść za mną! — Krzyknął i podszedł do mnie. Kucnął i rozwiązał mi nogi. Wstał z ziemi i powiedział — idziemy!

Przeszłem krok, potknąłem się o własne nogi i się wywaliłem na niego.

O nie! Nie, nie, nie, nie! Zarumieniłem się! Cholera!

Wstałem pośpiesznie i popatrzyłem się na osobę, na którą przed chwilą się wywaliłem. Było widać wściekłość na jego twarzy, a w jego oczach żarzył się ogień. Tak w przenośni, miałem na myśli!

Wstał z ziemi i zaczął iść dalej...

Coś jest nie tak, normalnie zaczął by się na mnie wydzierać i by mnie uderzył, a teraz było inaczej...

Dogoniłem go i szłem za nim. Weszliśmy po schodach.

Czy on się nie boi, że ucieknę? Nie mam związanych rąk ani nic, więc mógłbym spokojnie stąd uciec. No dobra, nie licząc tego, że on jest ode mnie szybszy, silniejszy i jeszcze dużo wymieniać.

Schody się skończyły, a my weszliśmy do ciemnego pokoju, a jedyne co mogłem w nim zobaczyć, to krzesło. Samotne krzesło stojące na środku pokoju...


— Siadaj! — Rzekł spoglądając na mnie.

Usiadłem na krześle, by nie mieć więcej problemów, a on do mnie podszedł i mnie przywiązał do niego! Toż to chamstwo!

— No to teraz porobimy coś ciekawszego. — Powiedział uśmiechając się okropnie.

--Time Skip--

Ciemność...

Towarzysząca mi ciągle ciemność...

Czuję się jakbym nie żył, lecz niestety żyję.

Czemu życie się tak nade mną znęca? Nie lubi mnie? Przecież ja nic złego nie zrobiłem...

W oczach zaczęły mi się zbierać łzy. Poruszyłem ręką myśląc, że może sznur się poluzuje, ale tak się nie stało, wręcz odwrotnie - sznur zacisnął się na mojej ręce, podrażniając moje przed chwilą powstałe rany.

Mam już dosyć, dosyć życia. Nie mam nic ani nikogo dla kogo mógłbym żyć, więc dlaczego on jeszcze mnie nie zabił? A no tak, on przecież chce się ze mną "pobawić" raniąc mnie...

Ciemność... ✖Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz