Poniedziałek
Pozwólcie, że opowiem wam na szybko poprzednie zdarzenia: pojechaliśmy na kemping, a po powrocie Gruby Złodziej wypatroszył naszą lodówkę. Teraz sobie przypominacie? No dobra, do rzeczy. Nie kupiłem sobie nowego dziennika, dlatego pół dnia myszkowałem po domu w poszukiwaniu pustego zeszytu. Poszukiwania zakończyły się sukcesem.
Już od września straszą nas egzaminem końcowym, który będzie JUTRO. Byłem tak podekscytowany, że nie mogłem ani jeść, ani spać. Powiem wam szczerze, że egzaminy próbne, które mieliśmy w ciągu praktycznie całego roku były strasznie trudne, a więc jaki będzie ten GŁÓWNY? Wiele osób próbowało mnie uspokajać spełniając moje zachcianki, ale to nic nie dawało. Próbowałem się dostać do Lucka, ale on się uczył, więc spotkamy się dopiero w szkole.
Wtorek
Na ten dzień czekałem całe życie - dziś egzamin końcowy. Dla Pawła i Mateusza - dwóch prymusów - to nie był żaden problem. Zajmowali się raczej przemądrzałym irytowaniem innych gadkami typu "Nerwy, co?"
Niektórzy wcale nie byli tak podekscytowani nie tylko wiedząc, że zdadzą ten egzamin, ale też wiedząc, że go obleją. Na przykład Adam Stone albo Fabrycy. W ogóle się tym nie przejmowali.
Większość żuła palce z nerwów, nie chcieli z nikim rozmawiać i siedzieli w kiblu udając, że ich nie ma.
Egzamin rozpoczął się o 9 rano. Dwie minuty przed czasem zebraliśmy się przed salą gimnastyczną. Przyszedł dyrektor, życzył powodzenia i zamknął nas w sali na dwie godziny razem z egzaminatorem części humanistycznej - panem od historii. On też życzył nam powodzenia i pogrążył się w lekturze jakiejś książki science fiction. Egzamin z części humanistycznej, tzn. z historii i angielskiego wyglądał następująco: składał się z pięciu, czy sześciu zszytych kartek, na ostatniej stronie widać było kartę odpowiedzi, a większość pytań to pytania zamknięte. A na końcu czekała na biednego ucznia praca stylistyczna. Z historią nie było problemów, zwłaszcza przy zadaniach o wojnie secesyjnej. Wałkujemy ten temat całą szóstą klasę, więc nauczyliśmy się aż za dużo. Co do angielskiego, słyszałem plotki, że to będzie opowiadanie i faktycznie, plotki okazały się być prawdziwe. Opowiadanie było łatwe, ponieważ ja w tej dziedzinie WYMIATAŁEM. Temat brzmiał: "Opowiadanie oparte na Twoich przeżyciach". Po prostu przepisałem z pamięci fragment mojego poprzedniego dziennika, przeniosłem wszystko na kartę odpowiedzi, oddałem i cześć pieśni; wyszedłem na korytarz. Między częścią humanistyczną, a egzaminem z przedmiotów ścisłych była przerwa obiadowa.
Od razu skierowałem się na stołówkę i zastałem tam Pawła i Mateusza z paroma innymi kujonami, którzy skończyli pisać zapewne zanim zaczęli.
Pozostali dołączyli do nas chyba po kwadransie, lub po dwudziestu minutach. W końcu, cała kantyna była zawalona dzieciakami ubranymi na galowo. Pan Redfish - fizyk - rozdał nam kanapki. Były paskudne. Wierzcie lub nie, ale wolałem być głodny.
Po okropnej przerwie, pisaliśmy z przedmiotów ścisłych, czyli z biologii, geografii, chemii, astronomii, fizyki i matmy. Bardzo przypominał zwykły sprawdzian, ale był łatwiejszy. Serio, poradziłem sobie jak nigdy. Wszyscy bali się tej części i dobrze to rozumiem, bo ja też. Ale pomimo wszystko, wyszło tak, jak chciałem. Oczywiście Paweł i Mateusz skończyli jako pierwsi i opuścili gimnastyczną kierując się ponownie na stołówkę. To samo uczynili inni, aczkolwiek godzinę później.Na przerwie między ścisłymi, a językiem obcym dali nam coś lepszego niż kanapki - słodką bułkę i banana. A ponieważ chciało nam się pić, dostaliśmy coś na wzór syropu rozcieńczonego z wodą, lecz smakował jak woda ze ścierki, którą woźny przetarł swoje przepocone pachy. Ogólnie to na tych przerwach gorączkowo dyskutowaliśmy o naszych odpowiedziach. Przy niektórych stolikach dało się słyszeć coś w stylu "No nie! Czyli miałem źle!". Ja siedziałem z Luckiem, Herkulesem i Yetim - takim jednym ziomkiem, o którym opowiem kiedy indziej. Każda przerwa trwała pół godziny. I po tym czasie, wszyscy rozeszli się do RÓŻNYCH sal, bo uczyli się innego języka obcego. Ja chodziłem od czwartej klasy na francuski, dlatego poszedłem za swoimi kolegami z języka. Naszym egzaminatorem był pan Robert - matematyk, który szybko wyjaśnił instrukcję i ustawił magnetofon na pierwszej ławce sali od angielskiego, którą okupowaliśmy.
Egzamin z języka obcego był zazwyczaj najłatwiejszy, ale najtrudniejszą jego częścią była część słuchana. Magnetofony w naszej szkole są bardzo stare, więc wszystko trzeszczało. Trzeba było się wsłuchać w ten dziadowski dialog, inaczej nie można nic zrobić.
Po zakończeniu części z języka obcego mieliśmy iść do sekretariatu po nasze telefony i rozejść się do domów. Poczuliśmy się, jakbyśmy wyszli z więzienia.
W domu nie chciałem odpowiadać na żadne pytania. Chciałem wywalić się na pryczy i spać do wakacji. Rychłym odpoczynkiem nie nacieszyłem się długo. Ja przychodzę z ciężkiego egzaminu, a rodzice już mi każą wynieść śmieci i umyć naczynia.Środa
Myślałem, że po egzaminach zaczną nas traktować trochę lżej, ale niestety nie. Dzisiejsze lekcje były TAK NORMALNE, że zapomniałem, że wczoraj był egzamin. Słuchajcie, teraz jest tak nudno, że nie wiem co powiedzieć. Jedyne, czego potrzebuję to zabawa i świeże powietrze. Także po szkole powałęsałem się po skwerze. O tej porze roku jest tam pełno ludzi, place zabaw pękają w szwach od dzieci (i ich dręczycieli), a trawniki robią się bardzo zielone. Idę sobie po skwerze, a tu nagle patrzę i widzę Fabrycego z Martą siedzących razem na ławce! Tak, znowu poszli na randkę. Gdyby nie ona, to Fabrycy w ogóle nie wychodziłby z domu. Szybko ruszyłem stamtąd dupsko zanim mnie zauważyli i wmaszerowałem do centrum handlowego. Wierzcie, lub nie, ale można się tam zrelaksować na fantastycznym fotelu masującym za jedynie 1 dolara. Jedna rundka trwała trzy minuty, a ja naprawdę byłem spięty jak nigdy, więc zużyłem całą kasę i spędziłem na fotelu pół popołudnia. Szkoda, że nie pomyślałem o ludziach mających tę samą potrzebę, co ja, stojących od parunastu dobrych minut w kolejce do fotelu.
YOU ARE READING
Dziennik Stefka (tom 3.) - Obłęd Fabrycego
Non-Fiction(2017) Ach, wakacje! Najlepszy okres w roku! Niestety są na świecie czynniki, które ten czas psują. Na przykład starszy brat, wisząca mi nad głową czerwonka amebowa, i co najgorsze... ten dziwny dzieciak - Fabrycy...