Rozdział 3

5 2 0
                                    

- Dlaczego...Przyszliśmy do ciebie? - zabrzmiałam trochę oskarżycielsko. Ale jak mogłam nie mieć pretensji, skoro zrobił coś tak naprawdę bez mojego pozwolenia?

- A dlaczego nie? - zapytał obojętnie, wzruszając ramionami.

- No nie wiem, może dlatego, że prosiłam, abyś mnie zaprowadził prosto do domu? - burknęłam, czując lekkie podirytowanie.

Widziałam kątem oka jak przewraca oczami, mrucząc coś pod nosem. Po chwili złapał mnie delikatnie za dłoń, a mnie przeszedł niekontrolowany dreszcz. Najwyraźniej musiał to poczuć, ponieważ jego wzrok nagle przeniósł się na moją osobę.

Zaprowadził mnie do toalety, gdy nagle znalazł się bardzo blisko mnie. Nasze nosy prawie się ze sobą stykałam, a ja byłam wręcz pewna, że jego usta wylądują zaraz na moich. Przymknęłam lekko oczy, wdychając jego zapach. Jego dłonie wylądowały na moich plecach, sunąc powoli w dół i zatrzymały się na moich biodrach. Westchnęłam z przyjemności, gdy podniósł mnie lekko i usadowił na pralce. Otworzyłam oczy, gdy nagle jego obecność, zastąpił nieprzyjemny chłód. Widząc mój zaskoczony wzrok, chłopak uśmiechnął się łobuzersko.

- Będzie mi wygodniej opatrywać twoje kolano. - odparł głębokim głosem i puścił mi oczko.

Spaliłam buraka, spuszczając wzrok ziemię. Pozwoliłam kosmykom włosów, przykryć moje różowe, zawstydzone policzki. Widziałam jak patrzył na mnie z uśmiechem, wiedziałam, że chciał coś powiedzieć, ale tego nie zrobił. Nie chciał mnie bardziej zawstydzić?

- Będziesz musiała ściągnąć spodnie. - przygryzł wargę, patrząc mi głęboko w oczy.

- Słucham?

- Nie przemyje ci rany przez spodnie. - parsknął, po czym dotknął mojego ramienia. - hej, odwrócę się, okej?

Kiwnęłam głową, a moje serce przyspieszyło. To jakieś żarty? Kurwa... że niby nie potrafię odmówić, a bez problemu potrafię się rozebrać?

- Wiesz... Może to nie najlepszy pomysł. Wrócę do domu i sama się tym zajmę, w końcu co może pójść nie tak dezynfekując ranę? - zaśmiałam się gorączkowo. Zaczęłam zsuwać się powoli z pralki, lecz powstrzymała mnie jego dłoń na moim kolanie.

- Wyluzuj, Rose. Zaproponowałem pomoc, ty ją przyjęłaś. Dlaczego teraz panikujesz? - mruknął, a ja czułam, że miał mnie w pewnym sensie już dość. Nie chcąc sprawiać kłopotu, niepewnie chwyciłam go za ramiona odwracając w drugą stronę. Zsunęłam się z pralki i trzęsącymi dłońmi, ściągnęłam z siebie spodnie. Szybko zakryłam pupę swetrem i wsunęłam się ponownie na pralkę.
Chłopak odwrócił się w moją stronę, a jego wzrok spoczął przez sekundę na moich nogach. Po chwili wzrokiem powrócił do mnie, a ja speszona spojrzałam na przygotowane gaziki.

Szatyn chwycił potrzebne rzeczy i przybliżył się do mnie. Znów poczułam jego ciepło, choć tym razem moje kolana zostawiały sporą odległość między nami.

Szkoda...

Rana była dosyć duża, choć nie było tragedii. Luke przyłożył płatek nasiąknięty wodą utlenioną i przejechał po moim kolanie. Zasyczałam, lekko się krzywiąc. Po skończonej czynności założył mi opatrunek.

- Gotowe. - mruknął. - Masz może na coś ochotę?

Pokręciłam przecząco głową i czekałam, aż chłopak opuści łazienkę. Przez ten czas moje mięśnie były napięte, dlatego dopiero teraz poczułam się swobodnie. Naciągnęłam na siebie cygaretki, poprawiłam włosy w lustrze i wyszłam.

W połowie drogi do salonu, poczułam kuszący zapach. Przystanęłam w progu, widząc jak szatyn zwinnie podrzuca naleśnika na patelni.

- Mówiłam, że nie jestem głodna. - zaśmiałam się, a chłopak posłał mi uśmiech.

- Pierdolenie. - parsknął. - czekolada, dżem?

- Skoro nalegasz...- udałam, że się zastanawiam. - czekolada.

Usiadłam wygodnie przy stole, przyglądając się Luke'owi. Był naprawdę bardzo przystojny, może dlatego jego obecność mnie tak zawstydzała? O dziwo, że w tej chwili czułam się swobodniej, niż wcześniej.

Przysunął mi talerz z naleśnikami pod nos, a następnie sam usiadł obok mnie.

- Nie jesz? - zapytałam z pełną buzią.

- Nie jestem głodny.

Połknęłam, to co miałam w budzi po czym odchrząknęłam, wyprostowując się.

- Pierdolenie. - odparłam głębokim głosem, naśladując Luke'a. - Czekolada? Przepraszam... nic więcej nie mam do zaoferowania.

Chłopak parsknął rozbawiony, unosząc brwi do góry.
- A wiesz, może się skuszę. - odrzekł, odbierając mi widelec. Ukroił sobie kawałek naleśnika i wziął do buzi. - wyborne.

- Takie dwa na dziesięć. - odparłam z degustacją, a chłopak posłał mi mordercze spojrzenie.

Nastała niezręczna cisza, a szatyn cały czas się we mnie wpatrywał.

- Mam coś na twarzy? - zapytałam, czując jak jego wzrok wypala we mnie dziurę.

Wstał ze swojego miejsca i skierował się w moją stronę. Ukucnął przy mnie, biorąc w dłoń chusteczkę i przetarł nią mój nos.

- Ubrudziłaś się. - szepnął seksownie. Niekontrolowanie na moje policzki wdarł się krwisty rumieniec. - słodko się rumienisz.

Zaczął powoli zbliżać swoją twarz do mojej, a ja znieruchomiałam. Jedną dłoń usadowił na moich udach, a drugą przeniósł na moją szyję, kreśląc na niej niewielkie kółeczka. Zadrżałam pod wpływem jego dotyku i sama przeniosłam ręcę na jego barki i chwyciłam mocno palcami wierzch jego koszulki.
Gdy jego usta stykały się z moimi i miały właśnie złączyć się w całość, po prostu się opamiętałam. Odsunęłam głowę do tyłu, odpychając go delikatnie od siebie.

- Muszę już iść. - wydukałam, zabierając swoją torebkę i kierując się w stronę wyjścia.

Nawet na niego nie spojrzałam. Po prostu to wszystko działo się za szybko, nawet jeśli chodzi o zwykły pocałunek. Uczucia mają dla mnie ogromne znaczenie i nie chcę, abym ponownie została skrzywdzona. Przecież ja nawet go nie znam...

Od: Nieznany

Do zobaczenia w szkole, Rosie ❤

Rosie?

I ᴋɴᴏᴡ ʏᴏᴜ ʜᴀᴛᴇ ɪɴ [ᴡ ᴛʀᴀᴋᴄɪᴇ] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz