Rozdział 4

8 2 0
                                    

Starałam się wymazać z pamięci wczorajszą sytuację, dlatego nie wspomniałam o niczym Kate. Jednak dziewczyna zauważyła, że od rana jestem nieobecna i zaprzątała mi od godziny głowę, niepotrzebnymi pytaniami.

- Kate, wszystko jest w porządku. - mruknęłam.

- I jeszcze mnie oszukujesz! - mówiąc to, brązowowłosa spojrzała na mnie z niedowierzaniem.

Nie odezwałam się. Tak, oszukiwałam ją, ale czy naprawdę musiała tak na mnie naciskać? Zna mnie bardzo dobrze i chyba powinna wiedzieć, że jak będę chciała jej o tym powiedzieć, to jej o tym powiem.

- Odechciało mi się iść do szkoły. - westchnęłam. - jakoś źle się czuję, pójdziesz sama?

- O nie koleżanko! - krzyknęła Kate. - ty musisz ukrywać coś naprawdę dużego, skoro Rosaline Smith nie idzie do szkoły! Pofatygujesz się do tej szkoły, a ja się dowiem wszystkiego.

Pogroziła mi placem, podchodząc do wieszaka. Zdjęła z niego moją oliwkową, jesienną kurteczkę i rzuciła nią w moją stronę.

- Nie wygram z tobą? - prychnęłam, wciągając ją na siebie. Brunetka pokręciła głową i posłała mi triumfalny uśmieszek.

Niedługo po tym jak opuściłyśmy dom, w mojej kieszeni zawibrował telefon. Niechętnie po niego sięgnęłam, bojąc się tylko jednego.

Od: Lucas

Nie odpisujesz mi od wczoraj.

Zmarszczyłam czoło, wciskając ponownie telefon do kieszeni kurtki.

- A kto to? - zapytała wyraźnie zaciekawiona Kate.

- Tylko mama. - odparłam. - powiedziała, że zostanie dłużej na delegacjach z ojcem.

Przyjaciółka wbiła we mnie wzrok, próbując wyczytać coś z mojej twarzy. Natomiast ja zachowałam pełną ignorację, chcąc, aby moje słowa brzmiały wiarygodnie.

- Widzimy się na lekcjach. - odparła beznamiętnie, wymijając mnie i idąc w swoją stronę.

Zrobiło mi się nieco smutno, ponieważ wiem, że ją zraniłam. Chciała wiedzieć wszystko, co dzieje się w moim życiu, a ja zawsze jej ulegałam. Tym razem po prostu nie mogłam.

Będąc już w szkole, skierowałam się w stronę szatni. Schowałam komórkę do plecaka, oddając kurtkę i ruszyłam w stronę sali gimnastycznej.

Gdy byłam na miejscu, skierowałam się w stronę wysportowanego mężczyzny, ubranego w dresy i pomiętą białą koszulkę.

- Dzień dobry, panie Roggers. - przywitałam się niechętnie. - Mam do pana pytanie.

- Huh, Smith. - spojrzał na mnie obojętnie, odwracając się w moją stronę. - Jaka sprawa cię do mnie sprowadza?

- Źle się dzisiaj czuję. - odparłam, starając się brzmieć wiarygodnie. - Mogłabym dzisiaj posiedzieć na ławce?

- Jak się źle czułaś, to mogłaś zostać w domu. - odrzekł beznamiętnie. - Do szatni, nie będziemy na ciebie czekać.

- Przecież równie dobrze mogłam się poczuć źle teraz. - parskłam nieprzyjemnie. Mężczyzna posłał mi mordercze spojrzenie, które mocno dawało mi znać, że nie powinnam sobie bardziej grabić. Nie chcąc otrzymać żadnych konsekwencji, odwróciłam się na pięcie i wyszłam. Roggers był jedynym nauczycielem, który tak bardzo mnie irytował. Przy nim moja złość dawała upust, pokazując moje drugie „ja"

Weszłam do szatni, gdzie praktycznie wszyscy byli już przebrani. Dziewczyny o czymś najwyraźniej plotkowały, bo gdy weszłam do pomieszczenia gwałtownie przestały. Byłam tak podirytowana, że nie odezwałam się w ich stronę.

- Cześć Rose? - odezwała się w moją stronę Keith. - Coś się stało?

Keith była moją koleżanką z ławki, a nasze rozmowy opierały się tylko i wyłącznie na „hej, co tam, jak się masz, coś się stało, jak minął dzień, masz może zadanie?" nie łączyły mnie z nią bliższe stosunki. Byłyśmy po prostu dla siebie miłe, ale nigdy żadna z nas nie wyciągnęła ręki do bliższej znajomości. Jakoś niespecjalnie mi to przeszkadzało.

- Chodzi tylko o Roggers'a. - machnęłam ręką. - nic poważnego.

Po mojej odpowiedzi w szatni zapadła cisza. Żadna z nich nawet nie chciała kontynuować wcześniejszej rozmowy i w jakimś sensie mnie to zabolało. Po prostu miałam wrażenie, że rozmowa toczyła się na mój temat.
Szybko przebrałam się w strój na wf i jak najszybciej ulotniłam się z szatni, dając im możliwość plotkowania dalej.

Na sali nie było nikogo oprócz mnie i Luke'a, a gdy mnie zobaczył natychmiast zwrócił się w moim kierunku.

- Cześć, Smith. - przywitał się, posyłając mi słodki uśmiech. Wiedziałam, że był w rzeczywistości skurwysynem, który udawał uroczego, niewinnego chłopaka. O ile plotki o zaliczonych dziewczynach, są prawdziwe. Mimo to uśmiechnęłam się do niego delikatnie.

- Cześć, Lucas.

Przeniosłam wzrok na swoje buty, gdy do mojej głowy zawitało wspomnienie ostatniego dnia. Wiedziałam, że od tamtego czasu będę czuła się przy nim niekomfortowo i minie trochę czasu, zanim zapomne o tej całej sytuacji.

- Dlaczego mi nie odpisujesz? - odezwał się ochrypłym głosem, przysuwając się bliżej mnie. Jego wzrok był cały czas skierowany na mojej osobie, a ja unikałam tego jak ognia. Udawałam, że jego obecność jest mi obojętna, ale marna ze mnie aktorka. Na pewno zauważył mój speszony wzrok już na samym początku.

- Nie przyszło mi nic. - mruknęłam cicho, chcąc odsunąć się od chłopaka. Ale wtedy wyszłabym chyba na słabą, więc nie warto reagować w żaden sposób.

Poczułam jak chłopak daje mi delikatnego kuksańca w bok.
- Ktoś tu nie umie kłamać. - prychnął z rozbawieniem. - No Smith, tłumacz się.

Na moich policzkach pojawił się delikatny rumieniec, które szybko zakryłam pojedynczymi pasami włosów.
- To ty lepiej się tłumacz, skąd masz mój numer. - mruknęłam, niechętnie spoglądając w jego oczy.

- Ma się kontakty tu, tam i wiesz. - wzruszył ramionami. - Nie było trudno.

- Nie zdziw się jak zmienie numer.

Widziałam, że chłopak chce coś odpowiedzieć, ale Roggers kazał nam już wykonać rozgrzewkę. I naprawdę dziękuje, że nie trwało to dłużej. Zanim jednak wstałam z ławki, poczułam ręcę, które oplotły mnie wokół brzucha.

- Porozmawiamy po szkole, nie uciekniesz mi, mała Smith. - szepnął mi do ucha, a ja wiedziałam, że błędem było iść na tą imprezę.

I to wszystko przez Kate.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 21, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

I ᴋɴᴏᴡ ʏᴏᴜ ʜᴀᴛᴇ ɪɴ [ᴡ ᴛʀᴀᴋᴄɪᴇ] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz