00 Evris

3.8K 65 5
                                    

We are all mortal

until the first kiss.

Or second glass of wine.

Whatever.

Wiecie co? Życie jest bani. Absolutnie, nieodwołalnie i definitywnie do bani. Całe życie szukamy sensu życia, jakiegoś drugiego dna, powodu dla którego pojawiliśmy się na tej masie magmy, skał i związków chemicznych we wszystkich trzech postaciach, a odpowiedź jest prosta: Życie to okrutny żarty, z którego mało kto się śmieje. Ci, którzy jednak to robią są szczęśliwi. Szczęśliwi, ale bez tych transcendentalnych fajerwerków i innych cholerstw, których złudzeniem faszerowane są dziewczynki do małego. Dobra, może przesadzam. Ludzie, którzy są świadomi tego faktu (że życie jest do bani) po prostu są ukontentowani. Biorą z życia co chcą i w pełni wykorzystują.

Na przykład taka ja. Może się przedstawię, bo tak pieprze i pieprzę, a Ty nie masz pojęcia z kim gadasz. Evris jestem – miło mi. No spójrz na mnie: Ładna, zabawna dziewczyna, która na dodatek nie tylko mądra, ale i oczytana.  Widzisz, mój sekret to to, że uwielbiam władzę. Posmakowałam jej dość wcześnie. Gdy miałam kilkanaście lat nauczyłam się - empirycznie rzecz jasna!- że władzę nad mężczyzną daje seks. Od kiedy zaczęłam tylko dorastać, a moje kształty stawały się z dnia na dzień coraz bardziej zauważalne, spojrzenia zawieszały się na mojej klatce piersiowej i biodrach. Gdy  do tego zaczęłam nosić szpilki do spojrzeń dołączył flirt. Kiedy nauczyłam się jak nosić makijaż i dobierać ubrania by podkreślały, ale nie odsłaniały do flirtu doszły prezenty.

Nie oszukuj się – wszyscy lubimy dostawać ładne rzeczy. Jeszcze bardziej, gdy te rzeczy są drogie.

Jedna rzecz doprowadziła do drugiej, a druga do trzeciej. Nim się obejrzałam do moich codzienny zajęć na uczelni dołączy wieczorne, a raczej nocne, imprezy w towarzystwie pięknych, wyrafinowanych mężczyzn ubranych w drogie garnitury. Wyśmienity szampan i elektryzujący seks był dla mnie najlepszym lekiem na sennym. A że rano budziłam się sama? Och, kochanie! Nic lepszego nie mogło mi się trafić. Nikt przynajmniej nie narzekał, że tusz został na jego poduszce. Wszak poduszka hotelowa, a nie jego własna.

Okazało się, że mężczyzn, którzy lubili moje towarzystwo było zbyt wiele.

Wtedy na scenę wkroczyła Mademoiselle. Panienką już nie była (Ze trzydzieści  ma już na bank! Nie żebym kiedykolwiek odważyła się ją zapytać.), ale nigdy wcześniej ani później moje oczy nie widziały piękniejszej kobiety. Z każdym jej krokiem poruszało się piekło, a niebo gęstniało by ukryć się przed widokiem tak pewnej siebie, seksownej i onieśmielającej kobiety. Czułam się zawstydzona tym, że się na nią gapię. Jakby w jakiś sposób było to zabronione i w danej chwili popełniałam grzech, czy coś równie niedopuszczalnego. Uwaga wszystkich dookoła skupiona była na niej, a jednak dosiadła się do mnie. Kompletnie nieznajoma mi piękna kobieta bez słowa zasiadła naprzeciwko mnie, nonszalancko zrzucając z siebie kaszmirowy płaszcz i wlepiając we mnie wzrok. To były najdłuższe minuty mojego życia, gdy wpatrywała się w moją twarz szukając czegoś. Siedziałam nieruchomo nie oddychając. Kiedy już odnalazła w moich rysach to co odkryć pragnęła, zaproponowała mi współpracę. Chociaż to o czym mówiła było absolutnie zakazane prawem na całym świecie i wzbudzałoby trwogę w pobożnych i moralnych sercach, ona mówiła o tym z taką swobodą jakby mówiła o pogodzie. Wyjaśniał na czym polegałaby jej rola i jak wyglądałyby moje obowiązki. Wytłumaczyła mi jak ważną sprawą jest w mojej sytuacji odpowiednia ochrona i dobieranie odpowiednich partnerów. Nie jest dla mnie jak matka i nigdy nie była. Ale nie dam o niej powiedzieć złego słowa. Dba o swój biznes i swoje podopieczne, bo przecież jesteśmy chodzącym, oddychającym i pachnącym drogimi perfumami źródłem dochodu.

Moje życie stało się o wiele łatwiejsze od kiedy zaczęłam prace dla niej. Towarzysze moich wieczorów zawsze byli schludni, zadbani i młodzi. Przeniosłam się do większego apartamentu w centrum Londynu, a o czesne na uczelni nie musiałam się nigdy więcej martwić. Moje życie jest i będzie cudowne. Ale wiesz co? Przez dwadzieścia dwa lata swojego życia nie zetknęłam się ani razu z tą pieprzoną bajką o cudownym sensie życia. Nie było olśnienia, nagłej iluminacji rozpieprzającej mi mózg i serce. Dlatego życie traktuję jak zabawę. Śmieję się z niego, bo przecież do tego właśnie są żarty. By się z nich zaśmiewać ile sił w płucach.

Nie wiem czy już chwyciłeś czy nie – przecież masz prawo być mało inteligentny, prawda? Nawet jeśli nie chwyciłeś o co tu chodzi to nic się nie martw, wszystko ci wytłumaczę. Tak już mam: jak nie musze to nie bawię się w owijanie bawełny.

Tak, jestem eskortą, damą do towarzystwa, prostytutką, kurtyzaną, dziwką. Nazywaj mnie jak chcesz. I tak, będąc tym kim jestem mówię z całą pewnością: Życie ssie.

Chociaż zazwyczaj mnie się o to oskarża.

Hellow, hellow! Oto krótki prolog do mojego małego projektu na boku. Szczerze, to nie potrwa on długo, myślę, że najpóźniej do końca listopada historia się skończy. Skąd taka pewność? Piszę to opowiadanie w pierwszej osobie, a to zawsze przychodziło mi łatwo. Plus, doskonale wiem co się wydarzy w tym opowiadaniu, więc raczej TYM razem moja wyobraćnia nie splata mi figla i nie stworzy dodatkowych wątków. 

Wiem, że to szalone zakładać trzecie opowiadanie, kiedy LD jeszcze nie skończone (ale już mało zostało!), a FEED nawet na dobre się nie rozkręciło, ale co poradzę - tak wyszło. Mam nadzieję, że wam się spodoba i liczę na wasze wsparcie!

xoxo

Evris - Liam Payne FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz