Epilog

444 14 4
                                    

Kilka miesięcy później

Podczas jednego z tych wyjątkowo ciepłych majowych sobotnich popołudni. Stoję przed lustrem znajdującym się w wąskim korytarzu mieszkania, zakładając pośpiesznie kolczyki, które są idealnym dodatkiem do mojej kremowej sukienki, kupionej specjalnie na tę okazję. Uśmiecham się radośnie, ciesząc na najbliższe godziny, które spędzę w wyśmienitym towarzystwie bardzo dobrze znanych mi osób. Był to w końcu wyjątkowy dzień dla mojej siostry, który powtarzał się tylko raz do roku. W dodatku ten miała zapamiętać na zawsze.

- Markus, proszę cię. Pośpiesz się. Jeśli się spóźnimy, Caroline mi tego nie daruje. To w końcu jej urodziny. Czy my zawsze musimy być wszędzie ostatni? - pytam swojego chłopaka, udając się na jego poszukiwania po mieszkaniu, gdy nie odpowiada w żaden sposób na moje słowa. Odnajduję go dopiero w sypialni, gdzie kończy zapinać guziki od swojej białej koszuli. Niemal od zawsze sprzeczaliśmy się o to, że ja chciałam być gdzieś przed czasem, a jemu przesadnie nie zależało na punktualności. To się już pewnie nigdy nie zmieni.
- Nie denerwuj się. Mamy jeszcze sporo czasu. Obiecuję, że tym razem będziemy punktualnie - przyciąga mnie do siebie i delikatnie całuje zapewne w celu mojego uspokojenia.
- Mam taką nadzieję. Obiecałam przecież Karlowi, że pomogę mu w jego niespodziance - mimowolnie uśmiecham się, wiedząc doskonale czego ona dotyczy. Jako jedyna byłam od samego początku wtajemniczona w plany Karla. Głównie ze względu na pomoc przy wyborze pewnej rzeczy.
- Powiesz mi w końcu, co to takiego? Dlaczego obydwoje robicie z tego taką tajemnicę? Mnie przecież możesz powiedzieć - kręcę przecząco głową, zaczynając się śmiać z jego obrażonej miny. Od kilku już dni próbował się ode mnie czegokolwiek dowiedzieć, ale ja uparcie milczałam jak grób.
- Obiecałam, że nie powiem nikomu i nawet dla ciebie nie zrobię wyjątku. Dowiesz się razem ze wszystkimi. Za niedługo wszystko będzie jasne. Poza tym masz pięć minut i ani sekundy więcej. Potem wychodzimy - chcę już się od niego odsunąć i zacząć powoli zbierać do wyjścia, ale mi nie pozwala.
- A jeśli bym ładnie poprosił? Klara, proszę cię. Wiesz, że nie lubię czegoś nie wiedzieć - próbuje przymilnym głosem przekonać mnie do wyjawienia zamiarów Karla.
- O nie, mój drogi. Znam te twoje sztuczki na pamięć. Tym razem im nie ulegnę. Rozchmurz się i idziemy - biorę go za rękę i ciągnę za sobą w stronę wyjścia. Podczas ostatnich przygotowań do opuszczenia mieszkania, nie potrafię przestać się śmiać z jego udawanego obrażenia. Czasami był gorszy niż małe dziecko.

W czasie drogi do restauracji, w której miało odbyć się przyjęcie urodzinowe Caroline, która to stanowczo odmówiła, gdy tylko usłyszała, że mogłabym podjąć się jego organizacji. Twierdząc, że mam spędzić ten dzień razem z nią, a nie w pracy. Wracam pamięcią do ostatnich miesięcy, w których wszystko układało się wspaniale. Nasz związek z Markusem od kiedy wróciliśmy do siebie, rozwijał się dużo lepiej niż mogłabym przypuszczać. Przede wszystkim przestaliśmy się tak często ze sobą kłócić. Ucząc się iść na wzajemny kompromis, co kiedyś byłoby nie do pomyślenia. Teraz jeśli nawet pojawiała się między nami jakaś ostrzejsza wymiana zdań bardzo szybko przeistaczała się ona w spokojną dyskusję lub wymianę czułości, prowadzącą do natychmiastowego pogodzenia. Zapominając o wydarzeniach z przeszłości, nauczyliśmy się sobie ponownie ufać. Zaczynając od nowa z postanowieniem, że nie będziemy wracać do tego, co było. Nasza miłość na nowo rozkwitała, a my cieszyliśmy się każdą wspólnie spędzoną chwilą.

Gdy przed prawie trzema miesiącami podjęliśmy decyzję o wspólnym zamieszkaniu. Nasz związek przeszedł ostatni i najważniejszy test, mający na celu sprawdzenie, czy będziemy potrafili żyć ze sobą pod jednym dachem. Ku mojemu ogromnemu zdziwieniu rozpoczęcie na poważnie prowadzenia we dwójkę codziennego życia, układało się nam praktycznie bez zarzutów. Ostatni rok, który niósł za sobą niezbyt miłe, a często tragiczne wydarzenia wiele zmienił. Zmieniliśmy się przede wszystkim my sami. Staliśmy się dużo dojrzalsi i dziś inaczej postrzegaliśmy świat. Dzięki czemu byliśmy w pełni gotowi na stworzenie poważnego i stabilnego związku.

Miłość kończy się wtedy, gdy zakochani są dla siebie zbyt idealni. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz