Dziś był najpiękniejszy dzień w moim życiu. Stałam właśnie przed wielkim i pięknym budynkiem w którym za chwilę miało zmienić się całe moje życie. Biała suknia w stylu księżniczki wyglądała na mnie cudownie a makijaż był wręcz idealny.
-To już czas... - Powiedział mój tatuś a ja złapałam go pod ramię.
Powolnym krokiem przekroczyliśmy kościelne bramy. Nie wierzę, że to już dziś. Już z tej odległości mogę dostrzec mojego narzeczonego. Wygląda tak dobrze...
-Czy ty Rose Star bierzesz sobie Dylana O'Brien za męża, ślubujesz mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską dopóki was śmierć nie rozłączy?- Słowa księdza rozbrzmiały w mojej głowie.
-Tak, ślubuję. - odpowiedziałam bez zawahania.
-A czy ty Dylanie, ślubujesz Rose miłość, wierność i uczciwość małżeńską aż po grób?
-T...
-Wstawaj!- usłyszałam niewyraźny głos z tyłu głowy. Czy ktoś musi nam przeszkadzać właśnie w tym momencie?! Przewróciłam się na drugi bok i próbowałam powrócić do uroczystości.
-Rose do cholery nie będę na Ciebie czekał, nie jesteś gwiazdą!- o nie... rozpoznaje ten głos.
-Tak się składa Collin, że jestem gwiazdą, więc daj mi święty spokój. Jakim w ogóle prawem masz czelność przerywać mój ślub? - mruczę z zirytowaniem wyraźnie słyszalnym w moim głosie.
-Czy ty nie masz czasem gorączki?- mój brat odgrywa teraz rolę tego zmartwionego i przykłada mi dłoń do czoła. Nie powiem, aktor byłby z niego dobry... jak z mojego niedoszłego męża.
A może on tylko udawał że mnie kocha?
-Czy ty w ogóle mnie słuchasz?- Col ściągnął ze mnie kołdrę i wylał prosto na moje ciało szklankę wody która leżała na biurku obok, tak w razie gdyby chciało mi się pić.
-Ty kutafonie! Czy ty masz mózg?!- wstałam z łóżka jak poparzona.
-Poszedł akurat na spacer, a co?- zrobił dziwną minę.
-Po prostu wyjdź.- nie mogłam na niego patrzeć ,i psuć sobie humor z rana, więc z zamkniętymi oczami wskazałam na drzwi i czekałam aż usłyszę trzask, aby już chwilę później rzucić się na łóżko z niezidentyfikowanym dźwiękiem wydobywającym się z moich ust, który w zamyśle miał przypominać poirytowanie.
Ale wyszło jak zawsze i brzmiałam jak rodząca foka.
Dopiero po upływie jakiegoś czasu zorientowałam się, że łóżko dalej jest mokre co wprawiło mnie w jeszcze większą nienawiść do tego świata i człowieka za ścianą.
Kolejny raz usłyszałam krzyki przypominające te przy oralu or smt. Skapnęłam się, że to znowu ta wkurzająca istota zwana Collin. Dziwne w tym było tylko to że krzyczał moje imię. Iłu... Nie chcąc go słuchać dłużej odkrzyknęłam tylko krótkie ''już'' i podeszłam do szafy.
Na dzisiejszy jakże super hiper fajny dzień (przyzwyczajajcie się do mojego niezmywalnego sarkazmu) wybrałam musztardowy krótki top bez ramiączek który podkreślał moje krztałty i odkrywał płaski brzuch. Mam nadzieję, że nie zostanę w kozie za mój strój już pierwszego dnia szkoły. Upsi dupsi. Dobrałam do niej czarną spódniczkę zapinaną z przodu na guziczki. To coś pokroju tych które można znaleźć na instagramie przeglądając główną tablice. Na wierzch zarzuciłam tylko czarną jeansową kurtkę z futerkiem w środku. Są dość modne w tym roku. Tak myślę...
Zaraz po ubraniu się wykonałam makijaż. Z racji że moja skóra jest nieskazitelna nie nakładałam żadnych podkładów i korektorów. Nie potrzebne mi to. Zrobiłam tylko cienką kreskę, wytuszowałam rzęsy moim ulubionym tuszem i podkreśliłam usta naturalnym odcieniem jednej z płynnych pomadek od Kylie. Włosów nawet nie rozczesywałam bo zepsuło by to moje loki opadające luźno na ramiona.
Do najbardziej pojemnej torebki jaką tylko mam wrzuciłam kilka zeszytów, długopis, portfel i powerbanka. Czyli tak zwany szkolny niezbędnik. Zgarnęłam z półki mój telefon i wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami. Schodząc na dół do mojego noska dotarły piękne zapachy świeżo zrobionych omletów. Nagle przypomniało mi się dlaczego Collin jeszcze nie leży pod ziemią na cmentarzu.
-Proszę powiedz, że pokroiłeś mi owocki i kupiłeś moją ulubioną bitą śmietanę. - powiedziałam zaraz po przekroczeniu progu.
-Wszystko dla mojej gwiazdeczki- odwrócił się i nałożył mi moją porcję. Jednak uwielbiam tego kutafona.
Usiadłam do stołu i zaczęłam się zajadać. Rozpływałam się nad omletami. Nie minęło dużo czasu, a usłyszałam dźwięk odkładanych przez Collina sztućców. Popatrzyłam na swój tależ a później na niego marszcząc brwi. Jak on je tak szybko wciągnął?!
-Stresujesz się? - zapytał z uniesioną brwią, zawsze mnie bawiło kiedy robił taką minę.
-Trochę tak, ale wiesz nie mogę tego pokazać. Ta szkoła też będzie na moich zasadach- puściłam mu oczko i uśmiechnęłam się.
Wstaliśmy w tym samym momencie i udaliśmy się w stronę wyjścia.
- Dzisiaj ja prowadzę! - krzyknął mój brat.
- Nawet na to nie licz. To moje auto. - otworzyłam czarnego Mercedesa klasy s i wsiadłam za kierownicę.
- Ok Google, znajdź mi trasę do Malibu High School.
Hej wattpadowicze, zaciekawiła was historia? Jak tak, to klikajcie gwiazdki, polecajcie innym i komentujcie NRBK. Następny rozdział, i każdy kolejny, wyjdzie za tydzień w piątek i wtorek rano. ~bezbalastu
CZYTASZ
Not really bad, Kotku
Teen FictionLubicie czytać te typowe książki o złych chłopcach? Cóż, sądzę, że ta spodoba wam się jeszcze bardziej bo opowiada o oryginalnej miłości i niezastąpionej przyjaźni. Brzmi typowo? Przekonajcie się że wcale tak nie jest. Po prostu dodajcie to do bibli...