- Chodź z nami! - Oreo złapało mnie za ręce i pociągnęło na plac zabaw zrobiony z cukierków. - Z nami będzie zabawa!
Nagle ze zjeżdżalni zaczęły zjeżdżać batoniki. Mnóstwo batoników. Za nimi rozpościerała się tęcza na różowym niebie. Batoniki podbiegły do mnie na swoich krótkich nóżkach i zaczęły pchać w stronę ogromnych McFlurry...
- Szybko, spróbuj nas wszystkie! Jest nas dużo, i nie jesteśmy płytkie! - McFlurry zaczęły śpiewać, a batoniki i oreo robiły im chórki. - Spróbuj, no spróbuj jesteśmy pyszniutkie! Wyliż nas do końca aż będziemy puściutkie!
Kiwałam się w rytm ich piosenki i zaczęłam podchodzić do pierwszego loda.
- In my dreams you're with me... We'll be everything I want us to be. - Usłyszałam słowa piosenki, ale to nie była piosenka wesołych McFlurry. Halo, co się dzieje?
- And from there, who knows? - Moje ukochane desery niespodziewanie zaczęły się oddalać, aż w końcu całkowicie zniknęły. Czy to był kolejny cholerny sen?!
- Maybe this will be the night that we kiss for the first time. Or is that just me in my imagination? - Otworzyłam oczy i już wiem co tu się właśnie stało. Piosenka Shawna Mendesa wydobywająca się z mojego telefonu mogła oznaczać tylko jedno. Kocham ją, ale nienawidzę gdy jej melodia budzi mnie o godzinie 6.30 rano! To zdecydowanie najgorsza część dnia. Sięgnęłam ręką na półkę nocną i wyciszyłam budzik nawet nie otwierając oczu. Rzuciłam telefon gdzieś na łóżko i głośno westchnęłam. Miałam zamiar poleżeć jeszcze dziesięć minut ale wiem jakby się to skończyło.
Powoli postawiłam swoje stopy na zimnej podłodze. Przetarłam oczy i szybko założyłam swoje kapciuszki jednorożce. Są takie urocze! I do tego takie mięciutkie. Przez okno wdzierały się już pierwsze promienie słoneczne. Stwierdziłam, że na dworze jest dziś cieplutko i odszczelniłam okno. Wyciągnęłam się jak najbardziej mogłam, żeby wyprostować moje kości.
Pierwsze co postanowiłam zrobić to ogarnięcie twarzy i włosów. W tym celu udałam się do toalety. Odprawiłam całą poranną rutynę i wróciłam do mojego królestwa.
Wybierając outfit na dziś kierowałam się tym co zobaczyłam ostatnio na pintereście. Często czerpię z niego inspirację. Górną część mojego ubioru stanowił krótki czerwony top bez ramiączek natomiast na nogi postanowiłam założyć moje ostatnio kupione czarne spodnie z wysokim stanem, idealnie podkreślające moją wąską talie. Co mam powiedzieć? Jak zwykle wyglądałam bosko.
Gdy schodziłam po schodach usłyszałam mojego brata krzątającego się po kuchni. Jak dobrze, że nie będę musiała go budzić. On śpi jak niedźwiedź! Żadnym sposobem nie da się go ruszyć! Ma to w sobie pewien urok, ale ten urok znika, kiedy jestem spóźniona do szkoły i trzeba jak najszybciej wyjść!
Po szybkim śniadanku podjechałam z moim bratem pod szkołę. Wyszłam z mojego mercedesa niczym królowa i niby przypadkiem strasznie głośno zatrzasnęłam drzwi. Gdy już wszystkie osoby na parkingu na mnie spojrzały (zgodnie z moim planem), założyłam swoje nowe ray bany w złotych oprawkach.
Podszedł do mnie brat, zabierając mi moją chwilę chwały. Ku mojemu zaskoczeniu nie odwrócili od nas wzroku, tylko zaczęli się patrzeć na mojego brata, a szczególnie dziewczyny wpajały w niego swój wzrok. Może on na prawdę w między czasie wyprzystojniał? Nie, to niemożliwe, zauważyłabym.
- Dać ci snickersa? - Popatrzyłam na niego pytającym wzrokiem. - Bo gwiazdorzysz.
- Ale ty jesteś kreatywny, braciszku. - Zadrwiłam z niego.
Wyciągnęłam z tylnej kieszeni spodni mój telefon i włączyłam plan lekcji. Na pierwszej lekcji mam matmę. No cóż, da się przeżyć. Przez to, że dopiero zaczął się rok szkolny, nauczyciele nie odpytują, ani nie robią kartkówek, więc mam święty spokój. Taka "cisza przed burzą".
Kiedy skończyły się pierwsze 3 lekcje, zaczęło się to, co lubię najbardziej - długa przerwa. Każdy skierował się do stołówki. Podążyłam za tłumem.
Nagle ktoś złapał mnie za rękę, chcąc mnie zatrzymać. Szybko się odwróciłam i zobaczyłam Charlesa. Uśmiechnęłam się do niego, a on puścił moją rękę. Naprawdę go polubiłam.
- Czy zaszczyciłabyś mnie swoją obecnością przy największym stoliku na stołówce? - Zwrócił się do mnie udając jakiegoś szlachcica.
- A czy zaproszenie uwzględnia osoby towarzyszące? - Odpowiedziałam w tym samym stylu.
- Jak tylko sobie życzysz. - Chłopak był wyraźnie zadowolony z mojego uśmiechu, a ja nie miałam zamiaru mu odmawiać.
- Daj mi chwilkę. - Rzuciłam do niego odchodząc. Usłyszałam tylko jego cichy śmiech za sobą.
Zwinnie poruszałam się pomiędzy nastolatkami. Czasami kogoś szturchnęłam, ale się tym nie przejmowałam. Liczyło się tylko jedno - znaleźć moje ukochane cheerleaderki. Gdy w końcu zobaczyłam ich twarze, szybko do nich podeszłam.
- Hej, chciałybyście może usiąść ze mną przy głównym stoliku? Dostałam zaproszenie. - Dziewczyny popatrzyły na mnie z wątpliwością. Nie wiedziałam o co im chodzi, może cheerleaderki zawsze siedzą razem, a one zapomniały mi o tym wspomnieć?
- Jesteś pewna, że chodziło tej osobie o największy stolik? - Alex spytała się podejrzliwie. Pokiwałam głową, zaczynając się martwić. Co jest nie tak?
- To jest stolik szkolnej elity. Wiesz, książę, chłopaki z drużyny i puste laski. - Olivia wyjaśniła.
- Aa, to jest największy stolik... - powiedziałam lekko zaskoczona. Charles jest z elity? Przynajmniej prościej mi będzie zostać królową, z nim u boku. - No nic, przynajmniej podniesiemy ich średnią IQ przy stoliku.
- Nie wierzę w ciebie. - Odezwała się Rudowłosa. - To jest twój drugi dzień, a już zdobywasz coś, o czym marzą wszystkie dzieciaki w tej szkole. Co będzie jutro? Zostaniesz przewodniczącą?
- Nie ma mowy, nie oddam swojej posady. - Zaśmiała się Alex.
- No to na co czekamy? - Ponagliłam dziewczyny. - Chodźmy już!
- Nie wierzę, że to robimy. - Odezwała się blondynka.
Gdy weszłyśmy do stołówki, od razu w oczy rzucił się główny stolik. Nie trudno było go znaleźć. Podeszłam do niego pewnym krokiem i położyłam rękę na ramieniu Charlesa, który siedział do mnie tyłem.
- W końcu jesteś! - Uśmiechnął się, ale jego koledzy nie wydali się aż tak zachwyceni jak on. Szczególnie Noah zlustrował nas piekącym spojrzeniem. - Już się bałem, że ode mnie uciekłaś.
Blondyn wstał i odwrócił się do moich towarzyszek.
- Olivia Charls. - Pierwsza odezwała się rudowłosa i uśmiechnęła się pewnie do chłopaka.
- Pierdolisz jakieś farmazony. - Odezwał się.
- Pierdolić to się mogę z kimś w łóżku. - Przewróciła oczami.
- Co ty na to żebym skorzystał z tej oferty? - Chłopak poruszył zabawnie brwiami.
- Nie ma takiej opcji, nawet się nie przedstawiłeś!
- Ah no tak... Gdzie moje maniery? - blondasek podrapał się po karku. - Charles Otis, słońce. - puścił jej oczko.
- Pierdolisz! - Niemalże krzyknęła dziewczyna.
Zaczęliśmy się śmiać i atmosfera się rozluźniła. Dalej już poszło z górki. Poznałyśmy kilku piłkarzyków i ich puste lale. Nie miałam pamięci do nazwisk, ale jedno mi utknęło w pamięci, Louis Tomlison. Przez cały czas rozmawialiśmy z Charlesem o głupotach i serialach. W tej szkole jest lepiej niż sądziłam. Jedyne co mnie prześladowało, to tajemnicze spojrzenie Noah. Za każdym razem gdy je odwzajemniłam przypominały mi się jego wczorajsze słowa... Nie mogę go zrozumieć. Jest taki tajemniczy...
CZYTASZ
Not really bad, Kotku
Genç KurguLubicie czytać te typowe książki o złych chłopcach? Cóż, sądzę, że ta spodoba wam się jeszcze bardziej bo opowiada o oryginalnej miłości i niezastąpionej przyjaźni. Brzmi typowo? Przekonajcie się że wcale tak nie jest. Po prostu dodajcie to do bibli...