Шесть

104 11 0
                                    

- A więc? - obróciłam się na pięcie, a on zaczął zbliżać się w moją stronę.

- Nie chce tego zapewne tak samo jak ty, ale musimy to jakoś przeboleć, a ja nie chcę mieszać naszych prywatnych relacji w jakieś pieprzone korepetycje, rozumiesz? - popatrzył się na mnie niemal zabijającym wzrokiem.

- To na jaką cholerę się na to godziłeś? - zapytałam z grobową miną.

- Skąd miałem wiedzieć, że chodzi jej o ciebie?

- A nie mówiła ci?

- No jasne że nie. Gadała że mnie potrzebuje do pomocy z jakąś osobą, a gdybym wiedział że to ty, to odmówiłbym od razu, nie nowość - prychnął kpiąco.

- Często daje ci takie propozycje, czy jednak coś tam masz we łbie? - dogryzłam.

- Nie mieszaj w to moich prywatnych spraw, zrozumiano? Nie twój interes - oznajmił podnosząc delikatnie głos.

- Nie możesz najprościej się wycofać? Na pewno kogoś znajdzie, przecież nie wszyscy są tutaj amebami...

- Tak się składa, że zależy mi na forach u Biermieniewy, a ona z nikim innym układu nie zrobi - prychnął. Czy ta szkoła to jakiś jeden wielki spisek, czy co?

- Wiesz, nie mam ochoty jakoś zbytnio na ciebie patrzeć, jeżeli mnie do tego nie zmuszają, więc nie możemy iść po prostu na układ?

- Co uknułaś, geniuszu? - popatrzył na mnie kpiącym wzrokiem. W sumie to ciagle ma mnie takowym patrzył.

- Ja będę przerabiać materiał, Biermieniewa będzie mnie sprawdzała, a ty będziesz przytakiwał. Ja nie będę musiała patrzeć na twój głupi ryj po godzinach, a ty zgarniesz tą swoją waloną piątkę czy tam jakieś inne gówna i wszyscy będą zadowoleni.

- Świetnie - przytaknął głową z grobowym wzrokiem i odszedł w stronę klasy. Zadzwonił dzwonek, po prostu idealnie. Mi zostało jeszcze do przejścia pół szkoły, a cała pięciominutówka minęła. Niemal biegłam do sali, a to wszystko przez pieprzonego Uzeniuka. Przynajmniej się zgodziliśmy w chociaż jednej sprawie. Nie wiedziałam jeszcze czy uda mi się zrobić to, co mu powiedziałam, ale się postaram.

Ku mojemu zdziwieniu drzwi były otwarte. Już dawno wszyscy powinni zaczynać gramatykę, jednak z klasy wydobywał się głośny szum, co o czymś świadczyło. Weszłam do sali, pełnej rozgadanych nastolatków.

- Gdzie Michalowa? - zapytałam Anji, tuż po zajęciu obok niej miejsca.

- Nie ma jej i podobno ma nie być, chociaż kto ją tam wie...

- Jeszcze nikt nie zaproponował ucieczki całą wioską?

- Raczej nie, ale w sumie to poszłabym już do domu. Lecimy?

- Chętnie, ale jakoś nie chcę sobie psuć przed nią wizerunku na początek, więc daj mi z półtorej miesiąca - westchnęłam. Oni wszyscy mieli łatwiej, ich już znała. Natomiast ja? Ja nie miałabym tak łatwo, a równie szybko jak roznoszą się plotki za wrotami pokoju nauczycielskiego, byłabym już rozpuszczoną gówniarą, która przyjechała z wielkiej stolicy i ma o sobie wielkie mniemanie. Dobrze wiedziałam jak zawsze się to kończy.

***

Przez całe czterdzieści pięć minut wszyscy siedzieli na swoich miejscach. O dziwo nikt się nie ulotnił. Taka początkoworoczna mentalność. Jedni rozmawiali, drudzy siedzieli w telefonach, trzeci wpatrywali się bezczynnie w sufit lub tablicę. Od razu po zadzwonieniu dzwonka wstałam, rzuciłam szybkie cześć do Iwanowej i wyszłam z klasy.

между нами океаны | między nami oceany || AlljOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz