A oto i ona, panna Hermiona Granger we własnej osobie, biegała właśnie po domu szukając książki, którą niedawno dostała od mamy o nowych modyfikacjach magicznych roślin oraz pakując przy okazji wszystko co wpadło jej pod rękę do kufra, w końcu została prefektem naczelnym! Musi być gotowa na każdą sytuację, nawet jeżeli chodzi o spakowanie 4 dodatkowych czerwonych poduszkek, bo przecież kto wie? Może zabraknie? W końcu nikt jeszcze nie widział jak wygląda Hogwart po odbudowie wewnątrz, może kanapa w jej prywatnym dormitorium będzie za twarda i przyjaciele nie będą chcieli na niej siedzieć? Młoda kobieta spakowała jeszcze pilniczek do paznokci i krem do rąk do torebki podręcznej i uznała że w końcu jest spakowana. Nie żeby nie było łatwiejszego sposobu na pakowane niż bieganie i szukanie, po prostu Hermiona wolała zrobić wszystko po swojemu. Nagle mugolskie urządzenie znajdujące się w jej kieszeni zaczęło wibrować, a na nim pojawiło się zdjęcie dobrze znanego jej mężczyzny.
-Mioneczko kochanie, możesz wychodzić, czekam na ciebie przed samochodem.
-Dobrze! Już wychodzę! - Rozłączyła się i rzuciła czar na kufer, aby lewitował kiedy ona będzie szła do samochodu. Nie bała się że zobaczy ją jakiś mugol, przecież od zakończenia wojny mieszkała w magicznej części Londynu. Wyszła z przestronnego białego domu, zamknęła drzwi na klucz i szepnęła kilka zaklęć, aby mieć pewność, że nikt podczas jej nieobecności się nie włamie.
-Jak ma się moja przepiękna narzeczona - szepnął jej do ucha wysoki, piegowaty, rudy mężczyzna.
-Cudownie, już nie mogę się doczekać aż zobaczę zamek, Harry'ego, Ginny i Lunę! Nie mogę się doczekać, aż dodam w końcu parę punktów za dobre sprawowanie kilku osobom, zobaczę swoje dormitorium i pomogę jakiemuś pierwszakowi! Ten rok będzie wspaniały! A zwłaszcza, że Voldemorta już nie ma. - Ron spojrzał na swoją przyszłą żonę dziwnie
-Tak, ja też nie mogę się doczekać, ale ty chyba przesadzasz skarbie. - Gryfonka zmroziła go spojrzeniem.
-Ja przesadzam?!? Ja?!? To ty jesteś jakiś dziwny. Nie jesteś ciekawy czy nie wybudowali nowego i lepszego boiska do Quidditcha? Oooo... może zakupili te miotły co ostatnio patrzyłeś jak byliśmy na Pokątnej!
-Hermiona, kochanie, cudownie by było, ale na pewno tego nie zrobili, a po za tym jesteśmy już na miejscu. Dworzec King's Cross. - Wysiadła z pojazdu i przypomniała sobie jak to było gdy pierwszy raz tu przyjechała z rodzicami i zdała sobie sprawę, że czuje się podobnie podekscytowana jak wtedy. Ruszyła w kierunku peronu i ujrzała swoich przyjaciół oraz osobę, której nie spodziewała się spotkać w tym roku.
-Co tam szlamciu? - zapytał blondyn zbliżający się do niej z szyderczym uśmiechem na twarzy - Nie no żartuję. - Od razu zmienił wyraz twarzy na bardziej przyjazny, o ile można mówić o przyjaznej mimice twarzy u Malfoy'a, jakiegokolwiek Malfoy'a- Hermiono Granger, chciałbym oficjalnie przeprosić cię za wyzwiska oraz niemoralne zachowania z mojej strony, a także ze strony mojej rodziny. Myślę, że musimy chociaż ten rok zacząć bez bezsensownych kłótni, zwłaszcza, że sytuacja teraz zdecydowanie się zmieniła. Byłbym bardzo wdzięczny gdybyś wybaczyła mi moje zachowanie. -Hermionie momentalnie przeleciały przed oczami wszystkie okropne chwile związane z wojną, Malfoy'em i jego rodziną, a zwłaszcza jego ciotką, po której do tej pory ma pamiątkę. Przeszedł ją zimny dreszcz na myśl o tym co się wydarzyło i szybko poprawiła rękaw sweterka, który miała na sobie.
-W porządku Malfoy, ale nie myśl sobie, że to wystarczy, musisz pokazać, że naprawdę masz to na myśli. Zobaczymy co czas przyniesie - powiedziała, ale prawda była taka, że sama nie dokońca była w stanie w to uwierzyć, że kiedykolwiek mu wybaczy
-Dziękuję. Harry, ciebie też chciałbym przeprosić za to co cię spotkało z mojej strony i ze strony mojej rodziny. Liczę, że też mi wybaczysz.
CZYTASZ
Ups?
FanfictionDramione Drogi Dracona Malfoya i Hermiony Granger zostają połączone, a wszystko to głównie przez pewną panią profesor, która niedawno została ogłoszona dyrektorem Hogwartu. Czy otworzyła tym samym puszkę Pandory? A może wręcz przeciwnie i dzięki jej...