Rozdział 4

419 16 1
                                    

Hermiona zaraz po lekcjach zamknęła się w pokoju, aby odrobić lekcje. Jednak coś nie dawało jej spokoju. Był to burczący brzuch, jednak nie mogła jeszcze niczego zjeść, o nie. Nie po tym jak usłyszała na śniadaniu od tej wstrętnej Pansy, że przytyło jej się przez wakacje. Gryfonka czuła się okropnie, wtedy gdy poczuła wszystkie te spojrzenia na sobie. Zgarnęła kanapki, które sobie przygotowała z zamiarem wyjścia, jednak zatrzymała ją przyjaciółka pytając czy wszystko w porządku. Panna Granger nie chciała dawać jej powodów do martwienia się o nią, z resztą jak tak dzielna gryfonka jak ona mogłaby się przyznać do swojej słabości, więc zwyczajnie przytaknęła. Oczywiście rudowłosa przyjaciółka Hermiony nie wiedziała przez co dziewczyna przechodzi. Hermiona postanowiła wziąć te kanapki, tylko po to, aby stwarzać pozory, tak naprawdę chciała je zostawić pewnemu blondynowi na śniadanie. Orzechowłosa  zauważyła nieobecność swojego podopiecznego na śniadaniu, więc pomyślała, że oboje na tym zyskają, a i chleb się nie zmarnuje. Po chwili burczenie w brzuchu ustało i gryfonka wróciła do pracy domowej. Nie zamierzała schodzić na obiad i liczyła, że nikt jej nie będzie przeszkadzał w opisywaniu działań żadnego z zaklęć. Jednak spokój nie był jej pisany, gdy Hermiona była w połowie pracy domowej rozległo się pukanie do drzwi, więc wstała i lekko zdenerwowana wytrąceniem jej z transu poszła otworzyć drzwi.

-Graaaa...AAA...anger, dobra nie będę pytał o co chodzi z tą fryzurą w stylu Hagrid'a jednak chciałbym wiedzieć o czym wczoraj chciałaś pogadać, zanim no wiesz... Widziałaś mnie w takim stanie...

-Aaa tak, chciałam pogadać, ale narazie to nie ważne. -Powiedziała gryfonka i jeszcze szybko dodała - po za tym nie ma za co

-Co? - zapytał zdezorientowany Malfoy

-No najpierw zajęłam się twoimi zwłokami gdy tutaj dotarłeś, a potem cię obudziłam rano i jeszcze przyniosłam jedzenie. Chyba należy mi się jakieś dziękuję, czy coś - wyjaśniła dziewczyna

-Ktoś cię o to prosił? Wiesz ile razy znalazłem się w takim stanie tylko i wyłącznie w ubiegłym tygodniu i dałem sobie radę? - zapytał ze swoim aroganckim uśmieszkiem numer 6 i obrócił się na pięcie - A i  Wybraniec i reszta bandy wysłała sowę do naszego pokoju wspólnego, chcieli się z tobą spotkać, więc lepiej ogarnij te swoje włosy, bo wyglądasz jak Albert Einstein.- Dodał przez ramie i skierował się do swojego pokoju.

Zirytowana gryfonka nie mogła uwierzyć w cynizm  tego okropnego ślizgona. Jak ona ma sprawić, że on stanie się lepszy skoro wszystko co on robi to dokładnie to samo co robił gdy go poznała. Był dupkiem. Był cholernym wrednym dupkiem. Jednak od tego czasu gdy mieli po 11 lat zdecydowanie zmienił się pod jednym kątem, zdecydowanie wyprzystojniał. Te jego mięśnie, te lśniące, piękne blond włosy i linia szczęki, którą mógłby kartki przecinać. Dziewczyna definitywnie żałowała, że nie żyją w innym świecie, może wtedy on byłby inny? A ona miałaby u niego szanse? Ale żyli w tym świecie i ona miała narzeczonego! Jak mogła myśleć w taki sposób o swoim wrogu? Właśnie... jej narzeczony. W momencie gdy Hermiona o nim pomyślała przypomniało jej się jak mało czasu z nim ostatnio spędza. Jasne, siedzą razem w ławce, ale to nie to samo, przecież oni tam nie gadają. To tylko kwestia bliskości i tego, że notatki Rona wreszcie mają jakiś sens, ale nie spędzają razem czasu tak jak powinni. Tak jak to robili gdy byli parą, ale bez tego pierścionka. Ron chciał, żeby wzięli ślub niedługo, chciał, żeby to się stało w święta. Jednak dziewczyna nie była pewna czy tego chce. Jasne czuła się w jego obecności dobrze, czuła się przy nim bezpieczna. Gdy rudowłosy zapytał czy za niego wyjdzie była pełna nadziei, entuzjazmu i radości, zwłaszcza, że dopiero co pokonali Voldemorta. Ognistowłosy zabrał ją wtedy do Francji, do Paryża gdyż pamiętał jak panna Granger wspominała, że marzy, żeby tam pojechać, a dzięki pieniądzom od ministerstwa za zaangażowanie wykazane w trakcie wojny był w stanie jej to zapewnić. Ron był dobrym człowiekiem, temperamentnym, ale  dobrym.  Kochała go za to, jednak od jakiegoś czasu miała wątpliwości co do tego czy naprawdę chce za niego wyjść. A przecież nie tak miało być. Miała wziąć ślub z człowiekiem, którego kochała i w którego obecności czuła się kochana. To była prośba jej rodziców, tylko tyle chcieli. Chcieli szczęścia swojej małej córeczki. Gryfonka czuła się jakby podjęła tą decyzję zbyt raptownie, nie przemyślanie, mimo że gdy odpowiadała „tak" czuła całą sobą, że tego chce. Dziewczyna wiedziała, że musi porozmawiać o tym z przyjaciółką, ale jednak się bała. Przecież tu chodziło o jej brata. Co jak ją znienawidzi na zawsze? Hermiona miała tyle pytań tego dnia, a tak mało odpowiedzi. Postanowiła się tym nie zadręczać i wrócić do pracy domowej. Jednak gdy spojrzała w kierunku zegara spostrzegła, że do spotkania zostało jej pół godziny, więc szybko rzuciła zaklęcie na swoje włosy, aby się ułożyły i wyszła z pokoju

-Malfoy! - krzyknęła tak, że miała wrażenie, że na drugim końcu zamku ją było słychać

-Co się drzesz?! Ja tu serial oglądam! - odkrzyknął jej

- Możesz z łaski swojej ruszyć tutaj tyłek i nie wkurzać mnie?!

-Dobra, już dobra, idę. Okres ci się zbliża czy jak?

-Malfoy, zaraz mnie coś trafi jak się nie zamkniesz i tu nie przyjdziesz. -Odpowiedziała na jego bezczelny komentarz. Jak on mógł takie pytanie jej zadać? Nawet gdyby tak było, to by mu nie powiedziała! - Czy mógłbyś opuścić naszą wspólną przestrzeń na czas pobytu tutaj moich przyjaciół, albo chociaż z dormitorium nie wychodzić, proszę.

-Noooo w porządku, ale przychodzi do nas tutaj Zabini!

-Niech ci będzie, w sumie Ginny będzie mogła mieć go na oku, skoro musi się z nim użerać, ale siedzicie u ciebie i nie wychodzicie?

-Yup, masz moje słowo

-Cudownie- blondyn udał się z powrotem do swojego dormitorium żeby wysłać wiadomość przyjacielowi, ale Hermiona go zatrzymała

-Malfoy, musimy porozmawiać o ważnej dla mnie sprawie - odezwała się gryfonka po jakimś czasie

-Spoko, co jest?- Odpowiedział jej luźno

-Pamiętasz to jak wszedłeś do łazienki kiedy akurat dopiero co wyszłam spod prysznica?- gryfonka zaczerwieniła się

-Jakże mógłbym zapomnieć - uśmiechnął się łobuzersko

-Więc następnym razem pukaj zanim wejdziesz, chciałabym uniknąć takich niezręcznych sytuacji

-Nie ma problemu współlokatorko -Podkreślił z uśmiechem ostatnie słowo, tak jakby chciał jej przypomnieć o tym że przez resztę roku szkolnego jest na niego skazana - A tak swoją drogą, jak już rozmawiamy, w piątek robię imprezę w naszym dormitorium...

-Niech zgadnę, mam się z niego wynieść na ten czas? - skrzywiła się

-Jeżeli chcesz - wzruszył ramionami - jednak chciałem powiedzieć coś innego. Chciałem, żebyś zaprosiła swoich znajomych. Jak nie chcesz wychodzić to i tak rzuciłem zaklęcie wyciszające na nasz pokój wspólny, więc nic nie będziesz słyszeć

-Och... - dziewczyna zaczerwieniła się, bo tak szybko błędnie oceniła intencje blondyna- okej, zaproszę swoich znajomych, tylko nie jestem pewna czy przyjdą

-Cudownie, jutro idziemy na zakupy!

-Co?! - zakrzyknęła zdezorientowana

-No musimy kupić alkohol i alkohol, a potem więcej alkoholu i coś na zagryzkę, a no i więcej alkoholu - zaczął wyliczać

-I po co jestem ci ja? Weż sobie, nie wiem, Zabiniego? Albo Parkinson? Co ja się znam na takich rzeczach?

-Nieee wiem, a po za tym wiesz co piją twoi znajomi i myślę, że ogarniasz kwestię jedzenia. Dla mnie liczy się tam tylko ognista

-Ugh... ok, juto o 19 wychodzimy, nie spóźnij się - powiedziała zrezygnowana, na co on się jedynie uśmiechnął i poszedł do dormitorium. Gryfonka nie mogła uwierzyć, że Draco Malfoy, ten sam dupek, który uprzykrzał jej życie przez tyle lat właśnie zaprosił ją na imprezę i do tego kazał jej z nim iść, żeby miała na niej swoje ulubione napoje i przekąski. Była ogółem w szoku, ale niemogła się doczekać aż opowie o tym przyjaciołom. W dalszym ciągu jednak spodziewała się jakiegoś podstępu po nim. Nie była w stanie mu zaufać, ale co się dziwić, po jej przejściach z tym mężczyzną? Wszystkiego się można spodziewać. Po za tym wątpiła, że człowiek może się tak z dnia na dzień zmienić. Ale czy to napewno było z dnia na dzień? A może on od dawna chciał się zmienić? A może on nigdy tak naprawdę nie chciał robić tego co robił? Może to jego rodzice go zmusili, a teraz kiedy ich nie ma wreszcie może żyć tak jak by chciał, a ona mu to utrudnia? Ale co mogła z tym zrobić... nie była wszech wiedząca, nie wie również czy to na pewno tak jest. Nie wie czy może zaufać mężczyźnie, który miał za zadanie zabić samego Albusa Dumbledore'a. Jak był gotów zdradzić jego to jaki problem by był z tym żeby zdradzić i ją? Ale przecież z drugiej strony nie był w stanie tego zrobić w końcu, a gdy miał szansę raz na zawsze pozbyć się Harrego, nie powiedział, że to on, mimo że oczywistym było że go rozpoznał. Jednego była pewna Draco Malfoy to ciężki orzech do zgryzienia i to będzie dla niej ciekawy rok

Ups?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz