Rozdział 2

232 25 10
                                    

Kruszel, śmiejąc się nieprzerwanie, głaskał małą kotkę, która już od jakiegoś czasu spoczywała na jego kolanach. Ze smętną miną, wolną ręką zdecydował się odpalić telewizor. Wolnym ruchem sięgnął po pilota, a następnie włączył jakiś losowy kanał. Większość swojego czasu spędzał sam, ponieważ jego dziewczyna, Wiktoria pracowała w kawiarni, więc codziennie wstawała o wiele wcześniej niż Marek. Chłopakowi nie bardzo to przeszkadzało, była to dla niego kwestia przyzwyczajenia.

Po dłuższej chwili niechętnie zsunął się z łóżka i zaczął wykonywać swoją poranną rutynę. Spojrzał jeszcze na obramowane zdjęcie znajdujące się tuż obok niego. Przedstawiało ono jego rodziców, nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że oboje nie żyli od jakiegoś roku. Jazda samochodem tego dnia skończyła się tragicznie dla obojgu, z naprzeciw wyjechał tir, a w nim pijany kierowca. Marek patrząc na to zdjęcie, odczuwał nieznane ciepło, które nie towarzyszyło mu przy innych sytuacjach. Kochał rodziców całym swoim sercem, lecz nie spotkało się to ze wzajemnością. Rodziciele zaślepieni byli chęcią pięcia się wzwyż w karierze zawodowej, nadzieją na zdobycie bogactwa. Chłopak nie był takim jak oni, chciał po prostu czuć się kochany, potrzebny. Po śmierci nagle jego wszystkie uczucia ulotniły się, a on sam zaczął odczuwać nienawiść do świata, gdy spoglądał na fotografie, nie widział już smutku, rozpaczy. Pozostało jedynie uczucie nostalgii, tęsknoty za czymś, co utrwaliło się w jego pamięci, nie mógł przecież tego wymazać.

Patrząc na zegar, spostrzegł, że była już naprawdę późna godzina. Jego dłoń szybko spotkała się z czołem.

- Nie zdążę do szkoły.- rzekł, jak gdyby byłoby to coś oczywistego.- Nie ma nawet co próbować. - wyjaśnił, tłumacząc się samemu sobie. Co prawda jego frekwencja obecności w szkole była bardzo niska, ledwie wystarczająca, ale nie interesowało go to. Ślamazarnym krokiem ruszył w stronę łazienki i przygotowywał się na wyjście z domu.

Na ulicy znalazł się jakiś czas później. Drogi były pełne przechodniów, lecz to również skończyło się ignorancją Marka, ludzie których nie znał, zupełnie go nie obchodzili i nie uważał tego za coś dziwnego, w końcu byli dla niego obcy. Czemu miałby okazywać im jakąkolwiek sympatię? Skierował się w stronę najbliższego sklepu, chcąc zrobić zakupy. Nie miał na to największej ochoty, ale gdyby jego dziewczyna zobaczyła, że lodówka jest pusta, z pewnością zrobiłaby mu armagedon.

W sklepie kupił wszystko, co potrzebne, kolejki jak zwykle były bardzo długie, dlatego chłopak chcąc, czy nie chcąc spędził w sklepie o połowę więcej czasu niż przypuszczał.

- Trudno.- szepnął i ruszył krokiem w stronę najbliższej kasy.

W domu znalazł się godzinę później, rzucił reklamówki w kąt i usiadł na sofie, błądząc wzrokiem po mieszkaniu. Nie miał nic więcej w planach, więc postanowił się zdrzemnąć. Czemu nie?

Marek pov.

- Nie złapiesz mnie!- krzyknął mój mały braciszek, z uśmiechem wymalowanym na twarzy.

- Jeszcze się przekonamy! - odparłem, dumnie rzucając się w pościg za młodym.

Oboje bardzo lubiliśmy zabawę w berka, sprawiała nam sporo frajdy. Graliśmy w nią praktycznie codziennie!

- Robert! - krzyknąłem, gdy straciłem brata z oczu.- Gdzie jesteś? - odpowiedziała mi cisza.

Po chwili, z moich oczu wyłoniły się łzy, nie kontrolowałem tego. Niespodziewanie nagle znalazłem się w rezydencji, obok moich rodziców.

- To twoja wina. - mruknął mój ojciec.- Tylko i wyłącznie twoja, nie waż się o tym nigdy zapominać. Odpowiedziałem mu jedynie skinięciem głowy, a z moich oczu dalej wylewały się łzy.

Później wszyscy zniknęli, widziałem pustkę..

Przed moimi oczami zaczął kształtować się mały chłopczyk, jestem pewien, że już gdzieś go widziałem.

- Pobawimy się? - spytał, a jego kąciki ust podniosły się ku górze.

- Jasne! - uczucie smutku w dalszym ciągu nie zniknęło, byłem zagubiony.

- Okej! - powiedział, szczerząc się.- Berek!

Tylko przecież...

- Obudź się! - krzyknął.

- Kochanie, wstawaj. - krzyknęła moja dziewczyna, szturchając mnie. - Wiesz, która już godzina? Byłeś, chociaż w szkole? - dopiero wstałem, a ona już zaczęła zasypywać mnie milionami pytań. Moje policzki piekły mnie i tak jak w śnie, były mokre od łez, ale przecież Robertowi nic nie jest..

- Poczekaj! Muszę się z czymś upewnić. - odpowiedziałem, ignorując jej dalsze wypowiedzi. Popędziłem w stronę telefonu i wystukałem dobrze już znany numer.

- Robert? - byłem lekko zdesperowany, nie wiem czemu. To był tylko sen, chociaż wydawał się bardzo realistyczny.

- Coś się stało braciszku? Czemu dzwonisz? - odezwał się głos, co za ulga..

-----------------------------------------------------------------------------------------------

Sen zostanie dokończony, najprawdopodobniej w kolejnych rozdziałach i być może będzie mieć inne zakończenie. Robert bez rodziców jest teraz w rodzinie zastępczej. Marek nie musi, mieszka z pełnoletnią dziewczyną, starszą o kilka lat. To tak dla sprostowania.

Następny rozdział w sumie nw kiedy xD 

Dziękuję za wszelkie komentarze :D 

Już kończę te krótsze rozdziały, które mają wprowadzać do fabuły. Ten miał ok. 720 słów, w następnym postaram się bardziej.
Moje drugie konto to Yukiska wrazie, gdyby ktoś miał pomysły na następne rozdziały, jakąś wenkę czy cuś :D to tam proszę pisać na priv heh

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 21, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Blackside - KxkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz