-A niech cię Klaus!- Wkurzona trzaskam z całej siły szklanymi drzwiami wytwórni książek. - To ty się nie znasz! -Krzycze w stronę okien aby dobrze mnie usłyszał po czym odwracam się i pewnym szybkim krokiem odchodzę z tego miejsca. Romansów mu się zachciało. Ja pisze horrory gdzie flaki fruwają we wszystkie strony a krwi jest tak dużo, że aż wycieka z książek a nie jakieś romanse. Myśląc o całej rozmowie z wściekłości kopie kamień, który bezczelnie stanął mi na drodze. Jeśli nie potrafią mnie docenić to ja odchodzę i jestem pewna, że będą mnie błagać żebym wróciła a ja powiem NIE! A zresztą co ja będę czekać. Wyciągam z tylniej kieszeni telefon i w kontaktach szukam mojego pożal się Boże producenta. Nagle w coś walnęłam i po chwili czuje silne uderzenie z powodu zetknięcia z chodnikiem. - kurrr!- Przeciskam przez zęby z bólu. Podnoszę głowę do góry by zobaczyć o co uderzyłam jednak słońce kompletnie mi to utrudnia. Cholerne słońce.
- nic ci nie jest?- Słyszę aksamitny lekko roześmiany głos. Wytęrzam wzrok a z jasnych słonecznych promieni wyłania się znajoma twarz. Podaje mi dłoń. korzystam z pomocy a on silnym pociągnięciem stawia mnie na nogi. - cześć. Spogląda na mnie z niebywałym uśmiechem. Wpatrzona w jego uśmiech nie jestem w stanie ogarnąć co się dzieje. Poprostu stoje a moje myśli jakby gdzieś odfrunęły. Dopiero dźwięk migawki aparatów paparazzi wybudza mnie z transu. Rozglądam się do okoła i widzę mnóstwo ludzi patrzących teraz na nas. O mój najsłodszy Boże! Przestraszona tym całym zamieszaniem spojrzałam w oczy mężczyzny, który wciąż stał obok trzymając mnie za rękę. Mimo tego iż były bardzo ciemne dostrzegłam w nich małe roztańczone ogniki. Znów przez chwilę przestałam się martwić.
- jak się nazywasz!?- Zapytał jednen z dziennikarzy, który walczył o pierwsze miejsce w rzędzie z innymi
-eee... -Strach powrócił starając się zebrać myśli jedyne co przyszło mi na myśl to ucieczka od tego zamieszania. Może jest ona głupia ale całkiem skuteczna. Następna fala ciekawskich dziennikarzy przedostała się do mnie
- ile masz lat?
- jak się poznaliście?
Pora zrealizować plany. Jeszcze raz odwracam się do męrzczyzny, który nie spuszczał ze mnie wzroku.
- dziękuję. -Wyduszam z siebie. Omijam go szybko i przepycham się przez tłumy gapiów, którzy równocześnie oglądają się za mną. Co to do jasnej Anielki miało być? Czy... Czy to nie był... Michael Jackson? Owszem obiło mi się gdzieś o uszy, że miał tu przyjechać z powodu koncertu no ale kto by się spodziewał, że na niego wpadnę. Całkiem już zapomniałam o tym jak bardzo wkurzył mnie Klaus kiedy wyjechał z pomysłem napisania romansu. Teraz w mojej głowie wirował tańczący Michael Jackson i jego niespotykany uśmiech i oczy..... Eghemm fajnie by było gdybym wróciła jednak na tą ziemię bo moje myśli zaczynają podążać dziwnym torem. Skupiam się na otwieraniu drzwi od mojego mieszkania jakby była to bardzo zajmująca czynność i odrazu po zdjęciu butów rzucam się na łóżko. Ten dzień był dla mnie nie zbyt łaskawy. Odrzucenie mojej książki nad którą pracowałam 3 lata, kłótnia z tym idiotą Klausem i ogromny ból dupy przez ten upadek i Michael Jackson. Pfff wybucham śmiechem. Przecież to jest takie niedorzeczne.
Natarczywe pukanie do drzwi zakłuciło mój sen.
-Co jest! -Wrzeszcze zaspana i podchodzę do drzwi. Zmęczona otwieram zamki całkiem zapominając o tym by spojrzeć przez judasza. Na korytarzu stał Michael Jackson we własnej osobie odrazu kiedy mnie zobaczył zaczął zachowywać się nadwyraz dziwnie. - hej. -Witam się nieśmiało zakładając kosmyk nieswornych włosów. Michael uśmiechnął się równie nieśmiało po czym spuścił wzrok i delikatnie odchsząknął. Zdezorientowana spojrzałam na siebie i odrazu wpadłam w panikę nie mam kompletnie nic na sobie. Odruchowo zakryłam pewne miejsca a zza pleców Michaela wyłonił się jeden z tych paparazzi i zaczął robić mi zdjęcia. - aaaaaaaaaaaaa! -
Przerażona oddycham głęboko - ufff to tylko sen. -Przecieram oczy próbując dojść do siebie po tym okropnym koszmarze. Gorączkowo zaczynam się obmacywać, okay mam na sobie ubrania mogę wstać. Czuje, że ten sen długo mi da znać o sobie Dlaczego ja mam takie porombane sny? Choć w zasadzie gdyby nie one nie napisałabym moich dwóch najlepszych książek. Z obrzydzeniem patrzę na moje drzwi przez ten chory sen już nigdy nie spojże na nie tak jak kiedyś. Podchodzę jednak do nich gdyż co rano znajduje się za nimi gazeta, którą przynosi listonosz. Dziwny facet ale całkiem zabawny. Zanim jednak postanowiłam je odtworzyć jeszcze raz sprawdzam czy napewno jestem ubrana i patrzę przez judasza czy napewno nikt za nimi nie stoi. Lekko je uchylam i szybkim ruchem zabieram gazetę. Rzucam ją na blat i sięgam po miskę żeby zalać sobie płatki zimnym mlekiem. Ostatnio moja najczęstrza potrawa. Rozsiadam się wygodnie i czytam pierwsze strony wpychając do ust pierwszą łyszkę.
Kim jest dziewczyna Michaela Jacksona?
Niedawno mogliśmy podziwiać Michaela Jacksona na muzycznej estradzie wczoraj jednak muzyk, do którego wzdycha nie jedna kobieta pokazał nam swoją wybranke. Pojawiła się podczas spotkania z fanami. Para trzymała się za ręce a Michael wyglądał jakby był w siódmym niebie, jednak nieznajoma szybko się speszyła i uciekła ginąc w tłumie. Kim jest ta dziewczyna? To pytanie zadaje sobie teraz cały świat.
Moje śniadanie wylądowało na gazecie. Zaczynam gorączkowo kaszleć ksztusząc się śniadaniem - ale że co!! Po raz kolejny czytam artykuł już nieco pofatygowany i nie mogę w to uwierzyć. Zwracam uwagę na zdjęcie zamieszczone pod artykułem. Rzeczywiscie wygląda to tak jak opisali, przyglądam się sobie i z ulgą stwierdzam, że nikt mnie nie rozpozna a przynajmniej tak sobie wmawiam. Jednak Na chodniku dostrzegam mały przedmiot który ewidentnie wygladał na........Zaraz zaraz gdzie jest mój telefon! Biegne do sypialni i przeszukuje łóżko zaglądam pod nim i macam wszystkie moje kieszenie. Wzdycham zrezygnowana, łudzę się jeszcze, że leży tam gdzieś na ulicy samotnie i czeka na mnie. Zrywam się więc i mimo wszystko dla bezpieczeństwa wkładam czarną bluzę z kapturem. Z głową lekko opuszczoną w dół szybkim krokiem udaje się na miejsce zdarzenia.
Cholerny pech!!! Przeklinam gdy niczego nie znajduje i zdaje sobie sprawę, że spóźnię się do wytfurni. Zegar ratusza wskazywał moją godzinę śmierci. Podjęłam bieg choć nie byłam w tym najlepsza musiałam się zmusić. Fuck fuck fuck!!!! Wyduszam z siebie przy każdym wydechu. Całe szczęście to nie jest aż tak daleko. Po chwili dopadam drzwi wytfurni i w biegam po schodach odrazu wpadając na Klausa.
- dziewczyno gdzie ty byłaś dzwonię do ciebie od wczoraj.- Wyraźnie zdenerwowany wlepia we mnie te swoje wyłupiaste gały.
- przepraszam ja.. Ja... -Staram się złapać oddech- ja zgubiłam telefon
- Zgubiłaś telefon?- Dopytuje jakby niewierzył -dziewczyno co się z tobą dzieje!
- co chcesz przez to powiedzieć?- Klaus spojrzał na mnie smutno
- chodźmy do gabinetu.- Zdziwiona podążyłam za nim jednak już wiem, że dostanę surowy opieprz. Kiedy oboje znaleźliśmy się w jego biórze Klaus głośno westchnął - powiedz mi co się z tobą stało!?
-ja... -Zaczęłam jednak szybko mi przerwa.
- nie piszesz już tak świetnie jak kiedyś, stałaś się agresywna, zagubiona, spóźniasz się
- przepraszam jeśli chodzi o wczoraj to rzeczywiście trochę mnie poniosło.
- nie tu nie chodzi o wczoraj, bardziej chodziło mi o to, że chyba straciłaś gdzieś siebie.
Ble ble Ble przewrócilam oczami - wiesz czemu zaproponowałem ci napisanie romansu?
A ten znowu zaczyna - widzisz wydaje mi sie, że jesteś pod presją twoje dwie pierwsze książki były bezcelerem a teraz starasz się im dorównać i piszesz...
Przerwał na chwilę jakby zastanawiał się nad najgorszą nazwą. - no co ja mogę powiedzieć piszesz gówno. Całkiem oryginalnie zważywszy, że zwykle mówił, że nie pisze książek tylko ozdabiam literkami papier toaletowy. - dlatego też stałaś się nerwowa i dlatego też zalecam ci napisanie romansu
- ale...
- nie ma ale musisz na chwilę odpocząć od horrorów zacząć coś czego nigdy jeszcze nie robiłaś może to pomoże Ci się uspokoić. Widzisz to tak jakbyś zaczęła od nowa, jak wtedy kiedy napisałaś swój pierwszy fenomenalny z resztą horror.
- jeśli myślisz że.....
- będę musiał cię zwolnic, wybacz ale mimo wszystko nie mogę doprowadzić do bankructwa mojej firmy albo ty albo wszyscy moi pracownicy pójdą z torbami, cóż mimo iż drze cię sympatią wybieram mniejsze zło. -Tymi słowami skutecznie uciszył moje protesty
- tyle, że ja nie mam zielonego pojęcia o czym napisać.- Biorąc pod uwagę, że nie mniewam romantycznej wyobraźni będzie to dość trudne. Szef jakby znowu się zmyślił a po chwili zaczął się rozglądać po biórku
- o proszę. -Sięgnął po gazetę i przesunął ją bliżej mnie. Spojrzałam na nią i pierwszą stronę gdzie znajdował się artykuł o ostatnim incydencie z moim udziałem.
- tu masz swoją inspiracje.- Przełknęłam głośno ślinę
- chodzi ci o to morderstwo? Masz rację to dobry pomysł. -Daremnie daję sobię nadzieję, że chodzi mu o ten artykuł obok
- nie,nie, nie! Dziewczyno czy możesz przez chwilę nie myśleć zabijaniu? -
W tym momencie akurat myślę o samobójstwie - to! -Postukał mi w gazetę w miejscu mojego zdjęcia z Michaelem
- rozumiem. -Ruszyłam do wyjścia by zrealizować swoje plany samobójcze gdy nagle klaus znów się odezwał
- tylko nazwij se go jakoś inaczej Gregor albo Alojz wiesz żeby nie wzbudzić podejrzeń.
- tak, tak nazwę go klaus.
- a i masz na to miesiąc.
- co!! Chyba oszalałeś
- wybacz ale musimy się jakoś wybić bo zmarnowałem za dużo pieniędzy na ciebie.
- nienawidzę cię Klaus. -Warknęłam po czym trzasnełam drzwiami. Moje życie właśnie się walilo. Za niedługo stracę pracę, potem dom i skończę pod mostem. Mimo mojej ,,świetlanej" przyszłości musiałam zejść na ziemię i choć spróbować napisać ten okropny romans, żebym kiedyś, jak już będę biedna nie pluła sobie w brodę pod mostem, że nie spróbowałam.
Zatrzaskuje drzwi mojego mieszkania wyciągam z lodówki wino i siadam na kanape przy okazji włączając telewizor. Pociągam jeden zdrowy łyk i kolejno przełączam kanały. Mój mózg powoli pływa już w winie a krew w moich żyłach zaczęła się rozgrzewać. Przy okazji przypomniałam sobie, że miałam się zabić jednak nie zbyt chciało mi się wstawać, cóż kanapa jest wygodna a alkohol coraz mocniej uderzał mi do głowy. Jednak nagłe rozlegające się pukanie do moich drzwi zmusiło mnie do tego bym opuściła swoją kochaną kanapę. Wciąż trzymając już prawie pustą butelkę wina. Otwieram drzwi.
- witam panią. -Za drzwiami stało dwóch facetów w skórzanych czarnych płaszczach i jedna dziewczyna z pięknymi kręconymi włosami
- słucham?- Lekko zataczając się lecz wciaż świadoma trzymam się niepostrzeżenie drzwi
- czy możemy wejść? Zapytał jednen z panów w czerni
- a ktoś ty? -Z trudem klecąc zdania wciąż dbam o swoje bezpieczeństwo. Facet widocznie zmarszczył brwi i zwrócił uwagę na moja butelke. Widząc to nie zgrabnie schowałam ją za siebie. - więc?? -Dopytuje,
drugi z nich rozejżał się po klatce po czym zaczął.
- jestem agentem Michaela Jacksona mamy do pani pewną sprawę.
-Bfaaa hahahaa hahaha!!!! -Wybuchnęłam głośnym nie kontrolowanym śmiechem prosto w twarz jednego z przybyłych. - ja przepraszam ja się miałam zabić i skoro już wstałam to...- Odwróciłam się prawie tracąc równowage zostawiając im otwarte drzwi i kiedy nie patrzyli a przynajmniej mam taką nadzieję sprawdziałam czy napewno mam na sobie ubrania. Przechylam jeszcze raz butelkę i w tym momencie wyrywa mi ją dziewczyna i prowadzi mnie w stronę mojej kanapy- gdzie! Oddawaj mówię!
- proszę się uspokoić.- Odezwał się agent siadając na przeciwko mnie
- ale ona mi zabrała butelkę. -Skarże się jak pięcioletnie dziecko i rzeczywiście również moja mina mogła tak wyglądać. Po chwili dziewczyna podaje mi szklane z jakąś mentną cieczą. - napij się to lepiej się poczujesz. -Odparła miło się do mnie usmiechajac. Przez chwilę patrzę na nią podejrzliwie przymróżając oczy co spowodowało nie małe zakłopotanie dziewczyny. Dobra kupuje ją ufam jej. Biorę łyk i czuje Kwaśny posmak cytryny.
- co to jest? -Pokazuje palcem na szklankę gdyby ktoś miał wątpliwosci o co mi chodzi.
- moja mikstura, która pomoże Ci wytrzeźwiec.
- aha.- Wypijam cała szklankę na raz i oddaję ją dziewczynie - jeszcze raz to samo.
Po kilku szotach tego specyfiku mogłam już zachowywać się wystarczająco normalnie aby zacząć rozmowę z tym typem. Siedziałam oparta o stół trzymając się za głowę, która powoli dawała o sobie znać.
- czy możemy już zacząć?- Zapytał na co ja podniosłam tylko palec w górę na znak by poczekał po czym wypiłam ostatnią szklankę mikstury i wróciłam do swojej pozycji.
- teraz pan może.- Skupiam się z całej siły aby nic mi nie umkło i bym jak najlepiej zrozumiała co do mnie mówi.
- więc, jak pani już zapewne wie w teorii jest pani dziewczyną Michaela Jacksona, przez ten incydent Michael ma sporo kłopotów.
- jakich?- Przerywam dość zdziwiona
- cóż, Michael jest teraz w rozkwicie gdyby ludzie się dowiedzieli, że porzucił dziewczynę został by znienawidzony jego kariera poszła by na dno.
- zaraz. -Podnoszę się lekko i odwracam głowę w stronę mężczyzny -czegoś tu nie rozumiem, nie możecie poprostu powiedzieć, że prasa kłamie?
- ludzie lubią plotkować jedni uwierzą drudzy nie a jeszcze inni będą mówić, że zostawił panią dla kariery. Do tego prasa będzie wyciągać kolejne brudy i przekonywać ludzi, że to oni mają racje. Już nie wspomnę o dziwnych teoriach spiskowych.
- rozumiem choć wciąż nie wiem jaką macie do mnie sprawe. -Facet jakby bardziej spoważniał.
- byłoby nam na rękę gdyby pani zechciała udawać jego dziewczynę.- Zaczęłam zastanawiać sie czy dalej jestem pijana czy naprawdę to słyszę
- co?
- poudawała by pani przez no nie wiem.....miesiąc a potem zerwalibyście ze sobą z powodu braku porozumienia i wszystko wróci do normy. Prasa napisze po jednym artykule i sprawa ucichnie. -
Miesiąc, miesiąc, miesiąc.. Ten termin dźwięczał mi w uszach i niestety przypomniał o romansie, który mam napisać w tym terminie. To może być jakiś sposób, gdybym tak opisała to wszystko i troche podkoloryzowała mogłaby wyjść z tego całkiem niezła powieść.
- Zgadzam się.
CZYTASZ
Może romans?
FanfictionPrzez jej błąd on ma wielki problem. Jak oboje spróbują go rozwiązać?