Rozdział 14. Wigilijny poranek

760 66 22
                                    

– Miarka się przebrała. – oznajmił chłodno Snape – Nie będę dłużej tolerował twoich idiotycznych zachowań. Najpierw, wieszałaś gdzie popadnie te durne ogłoszenia o odrabianiu prac domowych...

– Nie wieszałam ich wszędzie! To Neville wziął jedno i je zgubił! – przerwała mu Hermiona.

– ZAMILCZ! – ryknął tak gwałtownie, że Gryfonka aż podskoczyła – Potem, wbiegasz do Zakazanego Lasu ganiając parę monet...

– A co by pan zrobił, gdyby pańscy rodzice byli w tak koszmarnej sytuacji, że musieliby lada dzień sprzedać własny dom, żeby uchronić się przed bankructwem?! – wybuchnęła dziewczyna.

Przez chwilę w pokoju zapadło milczenie.

– Zapewne poczekałbym na pomoc wspaniałomyślnego Pottera, który lubi wyrzucać galeony na lewo i prawo. – wycedził.

Hermiona zastanowiła się, czy nie wyznać profesorowi prawdy o tym, że to nie Harry jej pomógł, ale postanowiła jednak mu nie przerywać.

– Ten chłopak jest strasznie zarozumiały. – kontynuował – Założę się, że pławi się teraz w naiwnych pochwałach głupców, którzy wierzą, że dowiedział się jakimś cudem o sytuacji twoich rodziców i im pomógł! Zrobi wszystko, nie wyłączając oszustwa, żeby tylko znaleźć się w centrum uwagi.

– Wcale nie! – krzyknęła dziewczyna.

W gabinecie ponownie zrobiło się cicho. Gryfonka zmarszczyła brwi.

– Skąd jest pan taki pewien, że to nie Harry wysłał sto galeonów? – zapytała podejrzliwie.

Nauczyciel wpatrywał się w nią czarnymi oczami. Jego spojrzenie stało się nieprzeniknione. Nagle przez jej głowę przeszła pewna irracjonalna myśl – „A co, jeśli Snape zna prawdziwą osobę, która podarowała jej mamie i tacie te pieniądze?". Ta teoria została natychmiast zastąpiona przez następną – „Czy to możliwe, że to on sam wybawił jej rodziców od bankructwa?".

– Skąd pan to wie? – powtórzyła.

Wyciągnął z szuflady biurka zmięty świstek papieru. Wręczył go dziewczynie.

– To... List, który napisałam do rodziców. – wybąkała.

– Zgadza się. Twoja bystrość jest nieoceniona. – zauważył kąśliwie.

Wpatrywała się w niego z osłupieniem.

– Więc to pan! Te pieniądze... A ja głupia myślałam, że to Harry! – zaczęła się miotać w słowach – Och, panie profesorze!

Rzuciła się na niego niespodziewanie i przycisnęła twarz do jego torsu.

– Tak bardzo panu dziękuję! – zawyła.

– Granger! To niedorzeczne, puszczaj mnie! – warknął próbując się od niej odgonić jak od siatkoskrzydłej muchy.

Ona jednak kurczowo się go trzymała i zadekowała swoją głowę pod jego czarną peleryną.

– Jak ja się panu odwdzięczę? – trajkotała.

– Najlepiej puszczając mnie i schodząc mi z oczu. – warknął.

Ich wymianę zdań przerwało uprzejme pukanie do drzwi. Hermiona natychmiast odsunęła się od nauczyciela. Snape zaczął otrzepywać koszulę z nieukrywaną odrazą.

– Ach, tu jesteście! – do gabinetu wparował lekko zataczający się profesor Slughorn – Pan Cormac poinformował mnie, że gdzieś pani nagle zniknęła. Powiedział, że przeszukał nawet wszystkie toalety dziewcząt!

Księżniczka SzlamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz