Koszmar Ameryki

230 10 3
                                    

Ameryka przechadzał się ulicami Nowego York'u. Był to całkiem normalny dzień. 
Ale coś było nie tak.
Powietrze było znacznie cięższe niż zwykle. W dodatku niebo było szare - tak, jakby miało zaraz zacząć lać. Ale to nie nadeszło.
Zirytowało go to, więc podszedł do swojego brata i położył mu rękę na ramieniu. Kiedy jednak chciał już coś powiedzieć - Anglia zniknął. Zamienił się w popiół i odleciał z wiatrem. 
Ameryka był przerażony, ale wtedy pomyślał 'Ej! Czy to nie jest jakaś iluzja czy coś takiego?' Zignorował tą sytuację i odszedł.
Po pewnym czasie zdecydował się wrócić do domu. Powietrze stało się jeszcze cięższe niż przedtem. Dużo cięższe. Było aż ciężko oddychać.
Kiedy był już blisko domu, zobaczył bluzę Kanady leżącą przed drzwiami.
"Próbujecie mnie sprankować?!" krzyknął, po czym się zaśmiał. "Wiecie, że to nie działa?!"
To nie była prawda - był przerażony. To wszystko wydawało się takie prawdziwe...
Już miał otworzyć drzwi, kiedy ktoś dotknął jego ramienia, dokładniej lewego, ale kiedy się obrócił nikogo tam nie było. A przynajmniej nikogo żywego.
Widział ludzi umierających przez niedobór tlenu. Budynki zaczęły się zapadać same z siebie, kiedy Ameryka poczuł tępy bul w płucach i sercu. Wtedy zrozumiał...
... że to koniec świata.
Zaczął znikać, zmieniał się w pył - zaczęło się od palców u stóp i dłoni, później po rękach i nogach do ramion i talii, po czym prosto do serca, aż w końcu całkowicie i boleśnie-

"AAAAAAA!!!" Ameryka upadł do tyłu spadając przy tym z krzesła na którym siedział. Inne kraje spojrzały na niego zdziwione.
"Wszystko okey, Ameryka?" spytał zmartwiony Anglia. "Wyglądasz jakbyś zobaczył ducha."
Ameryka uśmiechnął się.
"Jasne że okey! W końcu jestem BOHATEREM!"
Po spotkaniu wrócił od razu do domu i się załamał. Upadł na kolana i się rozpłakał.

To nie był pierwszy raz kiedy to się zdążyło. Ale nie był też ostatni...

Hetalia One Shots [Pl] (requests open)Where stories live. Discover now