Rozdział 2

17 1 0
                                    

Po 10 godzinnym locie wyszłam z samolotu zmęczona jak nigdy. Jedynie o czym marzyłam to ciepłe łóżeczko. 

Podeszłam do taśmy aby odebrać swój bagaż. Z racji że miałam tylko 2 torby zdołałam wziąć je na raz. Resztę ubrań i moich rzeczy zostały wysłane dzisiaj rano wiec powinny być tego dnia wieczorem albo jutro.

Obróciłam się i ruszyłam w stronę tłumu rozglądają się za bratem. Wytężyłam wzrok aby  go znaleźć w tłumie ludzi. Po chwili zauważyłam chłopaka z ciemnymi blond włosami. Podeszłam do niego szturchając do w ramię. Shey odwrócił się w moim kierunku zdezorientowany. Gy zobaczył moją twarz wyszczerzył się pokazując białe równe zęby.

- Moja kochana siostrzyczka!- krzykną zamykają mnie w szczelnym uścisku.

- Weź mnie puść do kurwy- warknęłam na niego szarpiąc się.

Nie przejął się moimi słowami dalej trzymając mnie w ramionach. Po chwili puścił mnie dalej się szczerząc się do mnie jak wariat.

- Co się tak lampisz kretynie? Idziemy?-powiedziałam do niego zirytowana.

- Na moją siostrzyczkę- odpowiedział wesoło- Tak jasne.

Chwycił moje bagaże w dwie ręce kierując się w stronę wyjścia. 

Szłam za nim przyglądając mu się. Zmienił się bardzo. Urósł jakieś 20 centymetrów, przypakował i zapuścił lekki zarost co w jego przypadku dawało mu to jeszcze bardziej przystojniejszy wygląd i kilka lat.

Sheyem nie mieliśmy dobrego kontaktu. Jak byliśmy młodsi był strasznym bajko pisarzem i chamski dla mojej skromnej osoby, czujecie ten sarkazm?. Dopiero rok przed jego wyprowadzką zakopaliśmy topór wojenny. Uznał że wydoroślał i przeprosił mnie za wszystkie lata. Nie mam nic do niego ale nie lubię jak ktoś mnie przytula.

- E Natalia gdzie ty leziesz?- spytał mnie brat wyrywając mnie tym z moich myśli.

Nie wiedząc o co mu chodzi podniosłam głowę aby na niego popatrzeć. Jakie było moje zdziwienie gdy zauważyłam że go nie ma przed mną. Obróciłam się do tyłu szukając go wzrokiem. Znalazłam go stojącego przy czarnym BMW do którego pakował walizki. 

Podeszłam do niego zdziwiona. 

- To twoje auto? - zapytałam głupio.

- Nie, znalazłem kluczyki na chodniku więc se je wziąłem - powiedział przewracając oczami- Wsiadaj chyba że chcesz spać na ulicy- powiedział kierując się w stronę miejsca kierowcy.

Ruszyłam się z miejsca. Wpakowałam się do maszyny zamykając drzwi i zapinając pasy. Shey ruszył z parkingu włączając się w ruch uliczny.

- Jak ci minął lot?- zaczął temat co nie było mi na rękę bo byłam strasznie śpiąca i zmęczona. 

- Nie zbyt dobrze bo jakiś gówniarz za mną  prawie przez całą podróż napierdalał mi w krzesło- powiedziałam opierając głowę o szybę. 

- A okej, to pogadamy jutro bo pewnie jesteś zmęczona- powiedział zakańczając naszą wymianę zdań. Odetchnęłam z ulgą. Przymknęłam powieki zasypiając.

Obudziło mnie szturchanie w ramię.

- Jeszcze pięć minut Alan- mruknęłam machając ręką aby odepchnąć rękę która mnie budzi.

Usłyszałam cichy chichot. Otworzyłam jedno oko aby spojrzeć na brata.

- Nie jestem Alan ale rusz się teraz bo cie tu zostawię-odparł wychodząc z samochodu i kierując się w stronę bagażnika. Prychnęłam pod nosem przecierając zaspane oczy. Wygramoliłam się z maszyny kierując się w stronę Sheya.

One leg in hell.Where stories live. Discover now