W końcu przyjechali, specjalnie zostawiłam im otwartą bramę żeby na spokojnie wjechać na podwórko.
-Hej Emilcia - krzykneła mama.
-Hej - odpowiedziałam ciszej niż ona.
-Gdzie tata? - spytałam z zainteresowaniem idąc w stronę mamy.
-Siedzi przy samochodzie, co tak ładnie pachnie? - uśmiechnęła się do mnie.
-Obiad który dla was zrobiłam, więc niech tata zaraz przychodzi bo wystygnie - powiedziałam z uśmiechem do mamy.
Ciekawe czy jej w ogóle posmakuje, raczej powinno. Może po obiedzie dadzą mi te pieniądze bo musze jeszcze kupić bilet który już zajęłam.
-Dostane po będzie te pieniądze? - zapytałam speszona.
-Tak - odpowiedzial tata patrzeć się na swój jeszcze ciepły posiłek.
-Dobrze to ja pójdę do pokoju - wycedziłam.
Położyłam się na łóżku i pogrążyłam w myślach, zastanawiam się co tak na prawdę łączy nas z Kubą? Przecież on w ogóle jest inny ode mnie, zupelna odmiana jest bogaty a ja? Zwykla dziewczyna z prostego domu. Przynajmniej dobrze że tak się złożyło, po chwili zerknełam na telefon i zobaczyłam wiadomość od Kuby.Kuba,
Jak odczytasz to zadzwoń-hej - odezwałam się oschle
-Cześć, jak się czujesz przed wyjazdem? - spytał
-No dobrze tak jakoś trochę kręci mi się w głowie, ale zaraz powinno przejść nie martw się - zapewniła go
-Dobrze, ale pamiętaj ja zawsze będę się o ciebie martwił - wyznał z zatroskanym głosem
-Jutro do ciebie zadzwonię bo chciała bym odebrać od rodziców pieniądze i zabukowac je. - wycedziłam.
-Dobrze, odpocznij sobie, ten dzień jutro jest twój. - szepnął że ledwo go usłyszałam.
-To jak bedziesz coś chciał to dzwoń. - powiedziałam z miłym głosem.
-Okey, to pa. - rozlaczyl się.
Dobra to pójdę na dół wziąć pieniądze i zajmę sie przygotowaniem. Zeszłam na dół i nie spotkałam tam rodziców, ale kątem oka zobaczylam kopertę a na niej kartkę. Wzięłam do ręki kartkę a na niej pisało "My poszliśmy do kina jak będziesz głodna to odgrzej sobie obiad który zrobiłaś dziś, w kopercie są pieniądze dla ciebie" okey sięgnęłam po kopertę i ją otworzylam zajrzałam do środka w środku była suma którą potrzebowałam do calej reszty. Poszlam na górę zabukowac bilety i się spakować do plecaka. Po wszystkim poszłam sie umyć i spać.
Wstałam rano i uśmiechnęłam się na samą wiedzę o tym że za kilka godzin pojadę z Olą na koncert Kwiatkowskiego. Zeszłam na dół żeby zjeść coś, czyli to co zawsze płatki na mleku. Ubrałam się, spakowałam torebkę do plecaka i zalozylam go na plecy, wzielam telefon i zaczęłam schodzić po schodach nagle nie zauważyłam jednego stopnia i się wywaliłam bardzo mnie to zabolało bo moja noga była wygięte trochę. Zaczęłam płakać i byłam bez radna nie wiedziałam co się dzieję więc zaczęłam krzyczeć i wołać rodziców.
-Co sie stało? - przebiegła mama i zapytała z troską.
-Nie mam pojecia spadlam ze schodów jak szłam - ledwo co wypowiedziałam ostatnie slowa z bólu.
-Dobra ja dzwonię po pogotowie bo słabo to wygląda - powiedziała z bezradna miną
-Mamo, ale ja miałam jechać na koncert.. Przecież Ola juz jest na przystanku PKP - powiedziałam rozpaczonym głosem.
-Trudno napiszę że miałaś wypadek - stwierdziła
- Okey napisz Kubie żeby przyjechał do szpitala, proszę Cię. - wyszeptalam smutnym głosem.
-Dobrze a teraz poczekah tata Cię zaniesie do samochodu. - wycedziła
Siedziałam w samochodzie i jechalam z rodzicami strasznie mnie bolała noga. Miałam zamiar rozkładać się jak małe dziecko ale stwierdziłam że się nie poddam, pojadę na ten koncert za wszelką cene..