Wydawałoby się, że po tym, jak nie mogłem doczekać się spotkania z Sebastianem, pędem ruszę na Orlik, gdy tylko wyjdę z domu. A jednak, kiedy zamknąłem za sobą drzwi, opuściłem śmierdzącą moczem i stęchlizną klatkę, zadałem sobie jedno, ważne pytanie – co ja, do kurwy nędzy, robię? Leciałem do niego, jak jakaś oszczana nastolatka. Sebastian burknął sobie jakąś godzinę pod nosem i uważa, że przyjdę? I może mu jeszcze za to podziękuję? Jego niedoczekanie, pomyślałem, odbijając piłkę i idąc przed siebie. Skręciłem w jakąś uliczkę, żeby po chwili wyjść prosto na jedną z głównych dróg miasta. Nawet o tej godzinie panował tu ruch. Samochody czekały długimi sznurami na światłach, akurat gdy przechodziłem przez pasy. Westchnąłem, łapiąc piłkę i mimowolnie patrząc na wielki, kolorowy szyld supermarketu Real, wyłaniający się spomiędzy pięknych, odrestaurowanych kamienic. Pasowało to jak pięść do nosa. Tylko w Polsce tak potrafią zepsuć wizerunek starówki. Budują te markety masowo i upychają gdzie mogą, a później takie efekty. Zamiast piękna przedwojennych kamienic widzisz same szyldy Carrefoura, TESCO, czy też Biedronki.
Szedłem dalej, przed siebie, co chwilę odbijając z nudów piłkę, bo zapomniałem słuchawek i robiłem to, do czego nikomu bym się nie przyznał, a co mnie uspokajało. Obserwowałem. Paweł pewnie teraz wybuchłby śmiechem, a później zwyzywał od wrażliwych ciot, czy innych rowerowych pedałów.
Powoli robiło się szarawo, a ja po prostu włóczyłem się bez celu i nawet nie wiem kiedy znalazłem się osiedle dalej od Orlika. Mimowolnie wyciągnąłem telefon z kieszeni bluzy, po czym sprawdziłem godzinę. Zegarek na ekranie wskazywał kilka minut po dwudziestej pierwszej. Nie no, pomyślałem, blokując komórkę i z powrotem wsuwając ją do kieszeni, nie będzie go tam, w końcu nie jest idiotą, który tyle by na mnie czekał.
I poszedłem na Orlik. Nie zastanę go, wciąż utwierdzałem się w przekonaniu. Nie będzie go, jego łydek i zarostu.
Stanąłem pod bramą Orlika i przekonałem się, że faktycznie, zarostu nie było. Były za to łydki i on. Obserwowałem przez chwilę, jak odbijał piłkę, złapał ją i wykonał zwykły rzut do kosza. Celny, oczywiście, bo w jego przypadku inny nie miałby prawa bytu.
– Niezłe – skomentowałem, jakoś tak mimowolnie. Właściwie, to nawet nie miałem zamiaru się odzywać, a już tym bardziej nie miałem ochoty go chwalić i powiększać jego (i tak już dużego) ego.
Odwrócił się zdziwiony, a ja jakby z żalem spojrzałem na jego gładkie policzki. Broda z pewnością dodawała mu uroku. Chociaż nawet bez niej prezentował się ciekawie w świetle zachodzącego słońca, które wyostrzyło piegi na jego twarzy.
No rzesz kurwa, to facet. W tamtym momencie nabrałem ochoty strzelenia sobie z liścia, ale to mogłoby wyglądać nieco dziwnie. Chyba nikt normalny sam siebie nie bije.
– Zwykły kosz. – Wzruszył ramionami. Och, nie, ależ pewnie, pomyślałem podchodząc do ławki, na której położyłem bluzę i piłkę. Skromność przede wszystkim!
Naprawdę nie wiem dlaczego tak mnie irytował i pociągał zarazem. Spojrzałem kątem oka na niego i zauważyłem, że również mi się przyglądał z tym swoim krzywym, nieco kpiącym uśmieszkiem. Seksownym na dodatek, bo przypominał uśmiech Heatha Ledgera, który dla mnie był jak uosobienie atrakcyjności. Obejrzałem chyba wszystkie filmy w których grał. Nawet tę komedię romantyczną, na której rzygałem cukrem dalej niż widziałem, „Zakochana złośnica". Jednak dla widoku młodego Ledgera mogłem się poświęcić.
Ale oczywiście to nie tak, że podobali mi się tylko faceci. Ashley Greene, dla przykładu, też uważałem za ładną.
Stał tam, trzymając piłkę pod pachą, spocony (a mimo to prezentował się nieźle – gdzie tu logika?) i przyglądał mi się jakoś tak dziwnie. Już miałem zapytać, bardzo mało uprzejmie, o co mu kurwa chodzi, bo nie przywykłem do tego, że ludzie aż tak uważnie mnie obserwują, ale wtedy raczył się odezwać.
![](https://img.wattpad.com/cover/178517632-288-k980150.jpg)
CZYTASZ
Za trzy punkty |bxb| - zakończone
Romance„Najpierw graliśmy na rozpadającym się szkolnym boisku, wyganiani o godzinie osiemnastej przez woźnego, by o dwudziestej drugiej przemknąć się przez bramę i grać tak długo, aż wystarczy nam sił." „No i są jeszcze oni. Dzieciaki z bogatych rodzin pr...