Za miesiąc zaczyna się rok szkolny. Nie dostałam ani jednej wiadomości od Tonks. Zaczynam się martwić. Mieszkam w domu z moją przyrodnią rodziną, która mnie zbytnio nie lubi uważają mnie za odmieńca bo jestem czarodziejem. Wszyscy są mugolami. Uważają mnie za swoją nianie dla dzieci i pokojówkę. Śpię na strychu na materacu pod starymi kocami. Dobrze że mieszkam tam w lato bo jak byłam młodsza i spałam tam w ciągu zimy było strasznie zimno. Czasem mnie mogą uderzyć, a czasem dają mi głodówkę najdłużej na tydzień. Przyzwyczaiłam się do tego. Dzisiaj wyjechali do sklepu więc mogłam podwędzić trochę jedzenia. Gdy byłam na dole przy lodówce coś za mną trzasnęło i pojawiła się Tonks. Podbiegłam do niej i ją przytuliłam. Odwzajemniła mój uścisk po czym spojrzała na moją twarz. Szybko się odwróciłam, ale i tak zobaczyła moje podbite oko.
– Co ci się stało w oko?
– Uderzyłam się o ścianę–skłamałam.
– To wygląda na ślad pobicia. Czy oni cię biją?– zapytała ze współczuciem.
W moich oczach pojawiły się łzy, które szybko wytarłam i odpowiedziałam jej.
– Czasem tak. Rzadko mi się udaje uniknąć zderzenia z ręką wuja.– trzask mnie przestraszył i obok mnie pojawił się mężczyzna ze sztucznym okiem i laską w ręku.
– Koniec pogadanek! Nimfadora przeteleportuj się z nią do nory– powiedział szorstkim głosem.
– Nie mów do mnie Nimfadora Moody!– krzyknęła Tonks, a jej włosy zmieniły kolor na czerwony.
– Dobra idziemy– powiedział niejaki Moody po czym zniknął. Kobieta popatrzyła na mnie, a jej włosy zmieniły kolor na wcześniejszy.
– Jesteś Metamorfomagiem?
– Tak. Złap się mojej ręki.
Złapałam ją pod rękę i poczułam szybkie szarpnięcie w okolicach pępka.
Po chwili stałam przed jakąś starą kamienicą. Czując nagłe mdłości poszłam za Tonks pod drzwi. Zastukała kilka razy, a drzwi otworzyła nam rudowłosa kobieta.
– Wchodźcie, wchodźcie– powiedziała bardzo ciepłym głosem– Witaj Rachel mam na imię Molly mów mi jak tylko Ci się podoba. Pewnie chcesz poznać dzieci. Idź na górę czekają tam w pokoju.
– Dziękuje– wydukałam zdziwiona przywitaniem i weszłam po schodach w kierunku wskazanym przez Molly. Gdy otworzyłam drzwi do pokoju zobaczyłam trzech rudzielców i dwie dziewczyny jedną rudą, a drugą brązowowłosą. Pewnie ta ruda to siostra tych chłopców. Weszłam niepewnie do pokoju i po chwili brązowowłosa wstała i podała mi rękę.
– Mam na imię Hermiona. Hermiona Granger.
– Rachel. Rachel Shadow– powiedziałam i uścisnęłam jej rękę. Myślę że możemy się zaprzyjaźnić.
Po tym jak wszyscy mi się przedstawili do pokoju otworzyły się drzwi. O framugę oparł się... Harry. Hermiona wstała i przytuliła chłopaka.
– Harry!
– Cześć!– odpowiedział chłopak.
– Stary jesteś w końcu– powiedział Ron i przytulił go po bratersku.
– Rachel?– zapytał.
– Harry. Tak dawno cię nie widziałam– powiedziałam po czym wstałam i rzuciłam się w otwarte ramiona chłopaka.
– Stęskniłem się– powiedział odwzajemniając uścisk i wtulając swoją głowę w moje włosy– Jak tam u ciebie?
– Wszystko dobrze. Ciotka i wujek się nie zmienili jak widzisz– mówiąc to zmazałam korektor zakrywający podbite oko.
– Skąd się znacie?– zapytała Hermiona.
– To tak. Wujostwo Harrego zna się z moimi zastępczymi rodzicami i czasem jak jechali się spotkać zabierali mnie ze sobą bo mówili że mogę coś ukraść.
– Tak więc gdy Rachel przyjeżdżała do mnie to wujek kazał mi iść na górę żebym nie przeszkadzał, a gdy Chel była u mnie pierwszy raz to zaczęliśmy ze sobą rozmawiać.
– Fajnie nam się gadało. Po pewnym czasie do pokoju wszedł mój opiekun i się zezłościł, że poszłam do pokoju Harrego bez zapytania. To był pierwszy raz, kiedy mnie uderzył. W sensie mój wuj.
– Wtedy zrozumiałem że Rach nie ma spokojnego życia. Następnym razem pojechałem do domu Rachel. Gdy weszliśmy do dużego domu odrazu kazano mi iść do pokoju Chelly. Okazało się że mieszka na strychu. Jak weszłem do pokoju przeszył mnie zimny dreszcz chociaż było lato.
– Tak o to się zaprzyjaźniliśmy– zakończyłam.
Po chwili Molly zawołała nas na kolację.
Zeszliśmy wszyscy na dół i usiedliśmy przy długim stole. Usiadłam między Harrym, a Hermioną.
– Moi drodzy oto Rachel Vivien Shadow– powiedziała Tonks, a ja wstałam i lekko się ukłoniłam.
– Miło mi ciebie poznać Rachel. Mam na imię Artur– powiedział rudowłosy mężczyzna– Znałem twoich rodziców byli wielkimi czarodziejami.
Uśmiechnęłam się blado. Na wspomnienie moich rodziców zawsze robi mi się smutno.
– Harry nie wiem czy wiesz, ale będziesz na mnie skazany przez cały rok i następne lata.
– Naprawdę?
– Tak. Przechodzę do Hogwartu.
– O nie. Jak ja tam wytrzymam. Przecież ty mnie zagadasz na śmierć– powiedział chłopak łapiąc się teatralnie za serce.*Time Skip*
Siedziałam w przedziale z Ronem, Hermioną i Harrym. Opowiadali mi o domach, że najlepszy jest Gryffindor, a najgorszy jest Slytherin. Przegadaliśmy całą drogę. Gdy wychodziliśmy obok mnie pojawił się mężczyzna wielkości Madame Maxime.
– Rachel Vivien Shadow?
– Tak.
– Chodź za mną.
Poszłam za olbrzymem. Wydawał się bardzo miły. Pożegnałam się z Golden Trio i ruszyłam w stronę łódek. Gdy już staliśmy przy drzwiach do Wielkiej Sali (WS) podeszła do nas pani profesor McGonagall przynajmniej tak myślę bo mówiła mi tak Hermiona. Weszliśmy do WS i miałam przeczucie że wszystkie oczy są zwrócone na mnie. W sumie trochę się wyróżniałam wzrostem, którym przewyższałam pierwszoroczniaków, ale jednak mogę przyznać, że chodzi też o mój wygląd. Moje kasztanowe włosy opadały delikatnie na ramiona, a moje błękitne oczy i czerwone usta można było zauważyć z daleka, gdyż wyróżniały się na tle mojej jasnej cery. Przy stole nauczycielskim siedzieli profesorowie, a po środku siedział Albus Dumbledore.
Po śpiewie tiary na stołku siadali po kolei pierwszoroczniacy.
– Shadow, Rachel.
Podeszłam i usiadłam na stołku. McGonagall położyła mi tiarę na głowie. Ta nie opadła mi na oczy jak innym.
– No, no, no. Panna Shadow. Posiadasz cechy każdego z domów. Zwracając uwagę na twe zdolności mogłabyś iść do każdego z nich. Myślę jednak, że kilka cech ma większy wpływ na ciebie. I to właśnie one przeważyły o twoim losie. GRYFFINDOR!!!
Krzyk tiary rozszedł się echem po sali. Wstałam ze stołka i podeszłam do stołu gryfonów. Przed ucztą Dumbledore przedstawił nowego nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią (OPCM). Po uczcie poszliśmy do dormitorium gryfonów. Po drodze jakaś śnieżnobiała fretka zagrodziła nam drogę.
– O widzę że nowa czarownica jest wokół słynnego Harrego Pottera.
– Ogarnij się Malfoy– odpowiedział Harry.
– Bronisz jej? Jest za słaba, aby się obronić?– zapytał udając płaczące dziecko.
Ja wkurzona na tego idiotę wzięłam zamach i uderzyłam go w nos z piąstki.
– Ała!!!– i uciekł z wrzaskiem.
– Zaczynam się ciebie bać– powiedział Ron. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
– No proszę mamy bohaterkę– powiedziała Miona.
– Przestań– powiedziałam uśmiechając się.
Gdy doszliśmy do Pokoju Wspólnego (PW) usiedliśmy na kanapie i rozmawialiśmy o szkole. Około jedenastej rozeszliśmy się do pokoi. Dzieliłam komnatę z Mioną, Lavender i Parvati. Polubiłyśmy się.***
Szczęśliwych Mikołajek!
Mrs. Potter
CZYTASZ
HARRY POTTER & I • THE GOBLET OF FIRE (DISCONTINUED)
Fanfiction„ 𝑵𝒊𝒆 𝒛̇𝒂𝒍𝒖𝒋 𝒖𝒎𝒂𝒓𝒍𝒚𝒄𝒉 𝑯𝒂𝒓𝒓𝒚, 𝒛̇𝒂𝒍𝒖𝒋 𝒛̇𝒚𝒘𝒚𝒄𝒉. 𝑨 𝒑𝒓𝒛𝒆𝒅𝒆 𝒘𝒔𝒛𝒚𝒔𝒕𝒌𝒊𝒎 𝒕𝒚𝒄𝒉, 𝒌𝒕𝒐́𝒓𝒛𝒚 𝒛̇𝒚𝒋𝒂̨ 𝒃𝒆𝒛 𝒎𝒊𝒍𝒐𝒔́𝒄𝒊." Mam na imię Rachel Vivien Shadow. Na czwarty rok przenoszę się do Hogwartu. W...